Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2008, 09:23   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ziemia pod nim uniosła się, obróciła, podskoczyła parę razy...
Książę Filip zwalił się na kolana. W ostatniej chwili podparł się rękami, dzięki czemu nie rozbił sobie nosa...

Głęboko wciągnął w płuca powietrze... Powietrze?? To była woda...
Woda, w której zamiast pływających ryb wirowały dziwnie duże płatki śniegu...
Standardowe pytanie "Gdzie ja jestem?" odpłynęło, zanim zdążyło się zadać.

Filip wstał i rozejrzał się dokoła, w poszukiwaniu rusałki... Wszak tylko ona mogła go wciągnąć pod wodę i sprawić, by się nie udusił... Czego od niego mogła chcieć?

Rusałki nie było.
Był za to wilk...
Na widok drapieżnika sięgnął po miecz. Odruch.
Po sekundzie opuścił rękę. W wyrazie pyska wilka kryło się coś, co świadczyło o tym, że stworzenie jest równie zdziwione, jak książę.

Niedaleko wilka siedziała dziewczyna. Na rusałkę zdecydowanie nie wyglądała. Panny wodne były ponoć całkiem inaczej... ubrane...
Latami wpajane zasady dobrego wychowania sprawiły, że oderwał się od myśli o swojej sytuacji.

- Filip - przedstawił się, kłaniając uprzejmie dziewczynie i ruszając w jej stronę, by pomóc jej wstać. - Miło mi... - dodał, wyciągając rękę.

- Witaj, wilku. - Trudno było w pierwszej chwili określić, czy ma do czynienia ze zwykłym bądź niezwykłym wilkiem, czy też zaklętym rycerzem bądź księciem. Takie przypadki się zdarzały. Bez względu na wszystko powitać wypadało. Jakby nie było wilk znalazł się w podobnej sytuacji, jak on.

- I ciebie witam - ostatni ukłon skierował w stronę stojącego nieco na uboczu człowieka, którego w pierwszej chwili nie zauważył, a który wyglądał jak przedstawiciel jednego z rzemiosł. Co nie oznaczało, że należało go zlekceważyć lub traktować jak byle kogo.

Wyprostował się i poprawił kolczugę. Przeczesał ciemne, nie wiadomo dlaczego suche, włosy i strącił z nich parę płatków śniegu.
Ponownie się rozejrzał dokoła. Nigdzie nie widział swego rumaka... I nie potrafił sobie przypomnieć, co się z nim stało.
Pamiętał jeszcze list. I to, że wyruszył na poszukiwanie...
Dobrze, że wbrew radom nie wziął ciężkiej zbroi. Pewnie musiałby połowę z niej zostawić...

- Zostajemy tutaj, na tej otoczonej murem pustce - spytał - czy też zobaczymy, co kryje się za tą bramą?

Pytanie było retoryczne.
Nie obchodziło go, co odpowiedzą. Gdyby zechcieli mu towarzyszyć, byłoby to miłe, ale jeśli nie...
Co prawda powinien towarzyszyć dziewczynie i, w razie konieczności, pomóc jej, ale co mogłoby jej tu grozić... Śmierć z nudów? A za tą bramą mogła się zaczynać droga, która zaprowadzi go... ich... do domu, czy gdzie tam kto chciał dotrzeć.
A on miał obowiązki, których z pewnością nie mógł wypełnić stojąc tu i czekając nie wiadomo na co...

- Chodźmy stąd - powiedział. - Chcecie tu zostać i zamienić się w takie dziwne drzewka?
Wskazał na choinkę, która w niczym nie przypominała tych, które znał.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 31-12-2008 o 09:30.
Kerm jest offline