Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2008, 18:45   #722
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
EPILOG...coś się kończy, coś się...zaczyna


Phalenpopsis, Dzielnica Świątynna, Świątynia Cromaga

Yokura pierwszy skapitulował, nie próbując nawet rozwiązać zagadki. Rasgan w milczeniu przysłuchiwał się rozmowom, a Aydenn...Cóż, też milczał. Klęknął przed pomnikiem i placami przesunął po napisie.
- Turamie… Wiesz co oznaczają te słowa? Czy będziemy musieli się domyślać? Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to wynoszenie nowych doświadczeń z klęski. Wtedy stają się one w pewnym sensie zwycięstwem... Ale wątpię, żeby chodziło właśnie o to... – druidka wypowiedziała swe wątpliwości.
- Nie wiem. Jeśli te słowa mają być wskazówką, to powinny być mniej... metafizyczne.- Turam potarł czoło w zamyśleniu.- Z drugiej strony zostały napisane przez paladynów Obrońcy Honoru, dla innych paladynów Obrońcy Honoru. Może oni pojęli by jakiś ich prawdziwy sens.Krasnolud usiadł na rozwalonej marmurowej ławie i kontynuował wypowiedź.- W tym musi być ukryty jakiś głębszy sens. To trop do przejścia, jestem tego pewien.
-Obrońca Honoru...-pomyślał na głos Aydenn.- To ma chyba związek z kodeksem rycerskim, prawda?
- Bo ja wiem...-wzruszył ramionami krasnolud.- Nie znam się na tych ich kultach religijnych. Chyba jednak tak. Dużo jest w zakonie rycerzy.
Druidka podeszła do posągu, jej dłoń spoczęła na krzyżu najpierw większym, potem mniejszym. Próbowała je poruszyć...Bez skutku.
Aydenn rzekł więc...- Czyli ten miecz nie powinien być trzymany za ostrze? W końcu poddający się, kieruje miecz rękojeścią do przeciwnika.
- Kto wie...nie znam się na wojaczce.- rzekł krasnolud. Elf sięgnął po trzymany przez posąg miecz i bez trudu go wyjął. Jak się okazało, włożyć go było trudniej, bo dziura w dłoni była gwintowana. Aydenn energicznym ruchem wkręcał miecz ostrzem do góry. A każdemu jego ruchowi, towarzyszył głuchy odgłos, jakby sztaby żelazne przesuwały się gdzieś w pobliżu.
Gdy miecz został już całkowicie wkręcony w dłoń posągu, jedna ze ścian osunęła się na łańcuchach niczym most zwodzony. Za fałszywą ścianą kryło się półkoliste wejście do skrytego w ciemnościach tunelu. Ale zanim drużyna zdołała do niego dotrzeć. Zapłonęły świece w starych kandelabrach. Kawałki gruzu, fragmenty rzeźb i wyposażenia zaczęły wirować wokól niewidocznego centrum zasysając mgłę spoza świątyni, przez dziurę w dachu i wybite okna. Utworzyły one dwu i pół metrowego humanoida zbudowane z kandelabrów, fragmentów postumentów, posągów świątyni. Z jego wnętrza wydobywało się pulsujące światło.

-Honor, honor...zwróćcie nam nasz honor.- zawył setką umęczonych głosów stwór. Zakręcił kadzielnicą, i prawie roztrzaskał Yokurze głowę. Półork ledwo zdołał się uchylić.
Rasgan i Aydenn ruszyli z obu stron na bestię starając się go oflankować. Nuhilia i krasnolud, skryli się wśród ławek. A druidka... Luinehilien wiedziała, jak niebezpieczna jest magia w Dzielnicy Świątynnej. Sięgnęła po procę...marny oręż w tej sytuacji. Ale nie chciała na razie ryzykować rzucaniem czarów, a póki co, atakując sejmitarem weszłaby elfom w paradę. Rasgan był szybszy, ciął mieczem w tułów bestii. A stwór jedynie spojrzał w kierunku elfa i krzycząc.- Przeklęty przez bogów i pobratymców, niszczący wszystko czego się dotknie, przynoszący tylko nieszczęście i zgubę.
A z oczu stwora wystrzeliły dwa promienie...Z impetem trafiły w Rasgana uderzając dymiące ciało. Strumień energii stopił pancerz, ranił skórę...A impet ciosu elf czuł całymi plecami. Ale przeżył. Aydenn zamiast uderzyć w ciało, wybrał nogę konstruktu. Krótkie miecze błyskawicznie cięły nogę stwora, jednak rany przez nie zadane, nie były poważne.
Stwór zawył setką głosów.- Opuszczony i zdradzany...Kryjący rany pod maską obojętności. Sługa z wyboru, nie z natury.-
Bestia mówiąc te słowa setką głosów, wykonała zamach kadzielnica dymiącą fioletowym oparem, podcinając nogi Aydennowi i powalając go na ziemię. Pewnie by go zabiła stawiając na nim swą nogę , gdyby nie Yokura...Półork rycząc rzucił się z impetem na wroga. Jego potężny wielki dwuręczny miecz uderzyłby w głowę, gdyby nie ramię stwora, które stanęło mu na drodze. Ostrze jednak wbiło się głęboko w mieszaninę drewna metalu i kamienia
- Orcza krew, krasnoludzka dusza...kiepski umysł i serce tchórzliwe. Słaby, bo pragnie by inni myśleli za niego. Głupi w swym zaślepieniu w siłę mięsni. -
Po tych słowach, dwa promienie energii z oczu bestii uderzyły w tułów półorka, uszkadzając pancerz, raniąc ciało. Impet ten wyrwał też miecz z dłoni półorka. Ulubiony oręż Yokury, utknął w ciele bestii. Pociski z procy nie zrobiły na bestii żadnego wrażenia, szedł w kierunku Luinehilien, krzycząc.- Honor, honor...zwróćcie nam nasz honor.
Wilczyca wyskoczyła z kryjówki warcząc w kierunku bestii. Lecz stwór nie poświęcał jaj uwagi. Tymczasem w kierunku bestii ruszył Rasgan. Zawirował w swym tańcu wojennym i ciął stwora, jednak bez widocznego rezultatu.
- Podwójnie przeklęty, samotnością i zacietrzewieniem, po wieczność ślepy w swej pysze.-Zamach kadzielnicą nie był dość celny, ale z kadzielnicy wydobywało się coraz więcej oparów o fioletowej barwie. Druidka widząc, że miecze sojuszników nie robią na stworze wrażenia, sięgnęła po magię. Był to desperacki krok, ale...desperackiej sytuacji byli. Użyła potęgi powietrza i wypowiadając starożytne słowa druidzkiej magii przyzwać chciała błyskawicę. I błyskawice przyzwała...Nie jedną, kilkanaście błyskawic uderzyło dookoła Luinehilien. Większość trafiła w gruzy, jedna w Nuhilię, jedna w Rasgana, aż trzy w stwora. Przy czym on zniósł, to uderzenie najlepiej. Wilczyca leżała nieprzytomna, Rasgan zwinął się na podłodze z bólu, a stwór strzelił swoimi oczami krzycząc.- Winna swego niezdecydowania, winna zaniedbania ucznia...Winna, winna, po trzykroć winna. Winna swego obwiniania się.
Elfka zdołała się uchylić, ale i tak jeden promień trafił w jej ramię, wywołując oparzenia i straszliwy ból. Yokura rycząc wściekle pognał na stwora niczym maczugą wywijając marmurowym postumentem.
-Siła olbrzyma, umysł dziecka. Zdany na innych, słaby samotnie.- Stwór, chwyciła prowizoryczną pałkę Yokury wolną łapą, a jego samego zdzielił kadzielnicą powalając na ziemię.
Druidka czuła się słaba i zmęczona...I nie było to naturalne uczucie. Dym z kadzielnicy, który wytwarzała podczas walki, czynił ją słabą. Im dłużej trwała walka tym mniej mieli szans na zwycięstwo.
-Aydenn !...-krzyknęła do podnoszącego się na nogi elfa. Chciała mu wyjaśnić swe odkrycie, ale ten ją zbył jednym słowem.- Wiem! Uciekajcie, natychmiast do tunelu. Nie pokonamy tej bestii.
Po czym cisnął w jej kierunku dwa klejnoty, z zapasów, jakie dał mu jednooki gnom. Klejnoty uderzyły w bestię eksplodując z hukiem i wyzwalając dużo światła.
To go zabolało...Po raz pierwszy zamiast słów, setki głosów wydały okrzyk bólu.
Stwór strzelił promieniami, nie trafiając jednak w Aydenna, ten uskoczył. Sięgnął po łuk i wystrzelił. Trafił strzałą w głowę, ale trudno powiedzieć czy zrobił mu jakąś krzywdę.
Luinehilien chwyciła za nieprzytomne i poparzone ciało wilczycy, krzyknęła do Turama.- Chodź szybko!
Przyczajony dotąd krasnolud pognał za dziewczyną. Yokura patrzył z nienawiścią, na łapę stwora w którym tkwił jego miecz, ale słowa Aydenna przywróciły go do rzeczywistości.
- Na co czekasz? Samymi rekami i tak nic nie zdziałasz! -krzyknął elf starając się strzałami z luku skupiać na sobie uwagę promieni potwora.
Półork podniósł z podłogi otrząsającego się z bólu Rasgana i zaprowadził go do tunelu.
Gdy już wszyscy byli bezpieczni, Aydenn pobiegł w kierunku bestii, prześlizgnął się pomiędzy jej nogami i pognał w kierunku wejścia tunelu, a stwór za nim...Co gorsza na drodze stwora znalazł się posąg Cromaga. Stwór rozbił by utorować drogę. I stało się coś strasznego, łańcuchy które opuszczały ścianę, zaczęły się szybko zwijać. Przejście zawarło się ponownie na oczach przerażonego Aydenna i reszty drużyny. Rasgan, chciał swym orężem przeciąć ścianę, ale...miecze zostały po drugiej stronie kamiennej ściany. Zostały w przeklętej świątyni Cromaga, z której dochodzące huki świadczyły o toczącej się nadal batalii. Drużynie nie pozostało nic innego, jak lizać rany, oszacować straty, opłakać poległych towarzyszy i udać się na drugi koniec ciemnego tunelu, by zmierzyć się z nieznanym.

THE END?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-01-2009 o 09:39.
abishai jest offline