Ludzie najwyraźniej cieszyli się, że tyle nowych przybyło - zawsze to jakieś urozmaicenie podczas obiadu. Wyglądali na niezwykle przejętych za każdym razem gdy w drzwiach pojawiała się nowa osoba, i natychmiast zaczynali szeptać.
Templarius:
Karczmarz uśmiecha się do ciebie jeszcze szerzej, a wydawałoby się, że to niemożliwe.
- Tanio i smacznie - jajecznica ze świeżym chlebem i dobre piwo do tego. Zaraz podam. A jeśli chodzi o prace, to ci tu koło lady wyglądają jakby kogoś szukali. - wskazał stół (1) skinieniem głowy.
W oczekiwaniu na obiad odwróciłeś się do gości karczmy. Tylko jeden stół jest pusty (4). Reszta jest prawie całkowicie zapełniona. Tylko przy stole w kącie sali (5) siedzi samotny mężczyzna z naciągniętym kapturem. Po chwili przez główne wejście wchodzi najwyraźniej pobity mężczyzna i marudzi nie przebierając w słowach. SHAQER:
- Bardzo mi przykro panie z powodu tego co się stało. Niestety jestem zwykłym karczmarzem, nie opływam w luksusach i zobowiązany jestem pobierać opłatę za każdą strawę wydaną z kuchni. Spytaj panie, czy może ktoś z obecnych nie zechce opłacić pańskiego jedzenia.
W tym momencie usłyszałeś, że ktoś woła cię ze stolika stojącego w rogu karczmy (5).
- Jak cię zwą Panie? - spytał mężczyzna. Nassair:
Siedziałeś sobie spokojnie i konsumowałeś jedzenie, gdy żal zrobiło ci się pobitego człowieka. Gdy usłyszałeś, że nie ma czym zapłacić za strawę, zastanowiłeś się, czy by mu nie ufundować jedzenia. Postanowiłeś przemyśleć to dobrze, a w międzyczasie zawołałeś nieznajomego, który ze zdziwieniem odwrócił się na twoje wołanie. Zajrzyjcie do mojej galerii - jest tam plan karczmy.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |