Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2009, 21:43   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Keith nie przejął się mało wychowanym osobnikiem, który nie raczył się nawet przedstawić, a na wszystkich zebranych patrzył jak na bandę żebraków czy złoczyńców. Nie wzruszył go również ton jego wypowiedzi. Zlekceważył również złe błyski, jakie pokazały się w oczach dziewczyny, Majolin, bodajże.
Bardziej przejął się magiem. Jego stan był, delikatnie mówiąc, dziwny... Jakby mag ów nieco nadużył swej mocy. Lub chorował dość długo i poważnie...
Uznał co prawda niszczenie wyposażenia i gotowanie ziółek za głupotę, ale nie miał zamiaru się do tego wtrącać. Nie jego wieża, nie jego krzesła... Skoro temu całemu Dantlanowi konieczne to będzie do szczęścia...
W tym momencie Aneris zaczęła odpowiadać na jedno z jego pytań...

- Wiem tylko, że nagle pojawiło się niebieskie światło, które zaczęło się rozprzestrzeniać we wszystkie kierunki, a zaczęło się, tak mi się zdaje, w ratuszu.

- To się zaczęło od fontanny miejskiej - poprawił ją Telak

- A mi się zdaje - powiedział Adarin - iż światło miało swój początek w jednym z domów na północ od fontanny.

- To nich ci się zdaje - machnęła na niego ręką Aneris. - Widać z tego, że nawet nie wiemy, gdzie to się zaczęło. Co tam się stało - też nie wiadomo na pewno. Wie tylko, że ludzie których dosięgło światło wrzeszczeli nagle i znikali w jego odmętach. Najprawdopodobniej nie żyją. A wyjść na zewnątrz nie można - kontynuowała - ponieważ drzwi są zapieczętowane i nie da się ich otworzyć. Poza tym wydawało nam się, że słyszymy od czasu do czasu wycie i potępieńcze jęki zza drzwi, toteż nie spieszno nam nigdzie wychodzić bez przygotowania.

- A jak wygląda sprawa z jedzeniem? Jest tu jakaś kuchnia? - spytał Keith. Jego rozmówcy raczej nie wyglądali na takich, co nie jedli i nie pili od paru dni.

- Nic nie wiem na temat żadnej kuchni. Podobnie jak o całej wieży. Gihed schodzi do nas bardzo rzadko, mniej więcej dwa razy dziennie przynosząc coś do jedzenia - wodę, mleko, chleb, trochę sera i szynki. Poza tym jednak czarodziej nic nie mówił o sytuacji w mieście i raczej nie jest skory do rozmowy, choć można do niego pójść schodami na wyższe piętra.
Między wierszami bardzo łatwo było odczytać, że mówiąca nie ma zamiaru się tam wybierać.

Temu akurat Keith zbytnio się nie dziwił. Pamiętał jeszcze, jaki nieprzyjemny i mało komunikatywny był Gihed gdy widział go ostatni raz i nie sądził, by przez te parę lat czarodziej się zmienił. Na lepsze.
Podszedł do okna. Widać było niemal filetową, jakby spaloną ziemię i ruiny miasta. W kłębiącej się gęstej mgle nie widać było żadnego ruchu. Żadne wrzaski czy jęki również do niego nie docierały.

Keith odwrócił się do bibliotekarki.

- Czy w mieście są może kanały? - spytał.

Kobieta pokręciła głową.

- W takiej małej dziurze kanały nie były nikomu potrzebne.

Co, według Keitha, niezbyt dobrze świadczyło o władzach miasta.

- W takim razie odpada droga podziemna - stwierdził. Nie wyobrażał sobie, by mieli kopać tunel prowadzący poza mury. Chociaż, w ostateczności... - Może w tej mgle kryje się 'coś', co rzuca się na wszystko, co żyje. Stąd zamknięte drzwi.

Dzięki temu to 'coś' z zewnątrz nie mogło wejść do środka. Oczywiście jeśli istniało jakiekolwiek 'coś'...
Było oczywiście wiele różnych, innych powodów zamknięcia tych drzwi, a on nie miał zamiaru ich wszystkich wymieniać.

- Przejdę się na górę - powiedział. - Może nie zrzuci mnie ze schodów...

Nie był tego pewien, ale co innego miał do roboty...



Okazało się, że w tej wieży piętro to pojęcie względne. Schody były tak zawiłe, tak zagmatwane, a pomieszczenia zbudowane tak dziwnie, że nowe piętra występowały praktycznie co pół metra w wieży. Na przykład w taki sposób że pokój będący jednym piętrem jest przy jednej ścianie, a kolejne piętro - przy ścianie przeciwległej. Co nie znaczyło, że na parę stopni dalej będzie tak samo...
Chociaż trudno było zauważyć jakąkolwiek logikę czy prawidłowości w rozmieszczeniu tych pomieszczeń, ale mimo tego nie sposób było się zgubić idąc w górę czy w dół.

Na pierwszym piętrze, czy też może półpiętrze, jak kto woli, Keith trafił na mały pokój z zamkniętymi na kłódki skrzynkami. Ostro pachniało od nich różnymi ziołami m. in. szałwią, miętą, tymiankiem.
I chociaż tego typu zamknięcie nie stanowiłoby dla niego żadnej przeszkody to miał nieodparte wrażenie, że właściciel i główny zarazem lokator wieży nie byłby zadowolony, gdyby Keith włamał się do owych skrzynek.

Keith ruszył do góry zastanawiając się, jak daleko pozwoli mu iść Gihed... I kiedy dołączy do niego Dantlan.
 
Kerm jest offline