Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2009, 14:22   #28
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wejście na pokład "Dedalusa" nie różniło się niczym od wejścia na pokład jakiegokolwiek zwykłego statku. Wąski, chybotliwy trap. Nic nie świadczyło o tym, że wykonują właśnie wielki krok na drodze podboju ziemskiej atmosfery. Ale bez wątpienia tak właśnie było...


Start pozostawiał wiele do życzenia.
Miast majestatycznie unieść się do góry "Dedalus" wykonał kilka szarpnięć i podskoków, kołysząc się przy tym tak, że Williamowi przypomniała się natychmiast „Sea Witch” opływająca Horn.
Ale bez wątpienia kołysanie ich powietrznego statku trwało o wiele krócej.
A potem to już była tylko czysta przyjemność...


Podobnie jak inni uczestnicy wyprawy William stanął w takim miejscu, by móc swobodnie obserwować oddalającą się ziemię. I malejący cień "Dedalusa".
Widok był fantastyczny.


Czegoś takiego nie widzi się nawet ze szczytu góry. Malejące powoli domy, wielością zbliżające się do klocków, jakimi bawią się dzieci. Drogi, zamieniające się w rozłożone na kolorowym tle wstążeczki. Pociąg, upodabniający się do pełznącej, buchającej dymem gąsienicy. Ludzie... O ludziach w zasadzie można było zapomnieć, jeśli nie miało się w rękach solidnej lunety.
Można to było obserwować godzinami.
A gdyby komuś znudziły się owe widoki, a nie miałby ochoty na rozmowy, to zawsze mógłby porównać swoje wrażenia z tym, co przeżyli doktor Fergusson i jego towarzysze.


Ale na to był jeszcze czas...



- Jeśli któryś z panów miałby ochotę, to polowanie z pewnością się nam przyda, w końcu nie każdy miał okazję polować z powietrza...

Zabrzmiało to nieco dziwnie. Dopóki nie znaleźli miejsca na obozowisko nie było sensu strzelania do czegokolwiek. Przypominałoby to modne ostatnio w Ameryce strzelanie do bizonów z okien pociągu. Bezmyślne wybijanie zwierzyny, której nie można zabrać. Chyba, że "Dedalus" może się zatrzymać i opuścić na ziemię w każdej chwili. A potem bez problemu wystartować... Ponieważ tych informacji mógł udzielić tylko profesor, albo jego asystent, to trzeba było nieco poczekać, aż "Dedalus" ponownie wróci na wysokość trzystu stóp i jeden z tych panów będzie miał czas.




Polować było na co...
Zwierzęta, zaniepokojone nieco przemykającym się po ziemi cieniem, podnosiły głowy, a potem opuszczały je spokojnie. Stadko słoni nawet nie zareagowało na przelatującego nad ich głowami "Dedalusa".


Ale to nie była zwierzyna, na którą warto by było zapolować w tym momencie.
Za dużo mięsa, które tylko by się zmarnowało. Kłów, ze względu na wagę, nie mogli zabrać. Poza tym nie sposób było ścigać ich statkiem powietrznym uciekającego zwierzęcia, a nikt nie mógł zagwarantować, że pierwsza kula położy takiego olbrzyma trupem.
Zabicie słoniątka byłoby prawdopodobnie równoznaczne z koniecznością zabicia jego matki, która nieprędko zechciałaby opuścić swego potomka.



Antylopy...


Jedna taka sztuka byłaby w sam raz dla wszystkich. A jeśli uwzględni się fakt, że na pokładzie znajduje się Volta...
Zostałyby same rogi, uśmiechnął się.

- Panie, panowie - powiedział. - Idealna okazja. Kto ma ochotę zapisać się w dzienniku wyprawy jako pierwszy powietrzny myśliwy?
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-01-2009 o 14:24.
Kerm jest offline