Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2009, 23:33   #2
Crys
 
Crys's Avatar
 
Reputacja: 1 Crys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwu
Alex obejrzała uważnie kartę, starając się dotykać jedynie jej krawędzi, zawsze w tym samym miejscu. Rzecz wydawała się podejrzana, ponieważ istotnie, zdarzyło jej się bywać (a raczej jednorazowo BYĆ) w słynnej „IX” wraz z paczką, ale ceny drinków zdecydowanie odstraszały, a ochrona szybko orientowała się kto spośród szaraczków ma odlot i wyrzucała takich bez ceregieli, bo miejsce uchodziło za jedno z bardziej ekskluzywnych i dbających o swoją reputację. A VIPowska karta to był rarytas przeznaczony raczej dla miastowej elitki, która w „IX” mogła fundować sobie odloty, jakie tylko sobie zamarzyła. Nie, NA PEWNO karta nie była jej własnością. I zdecydownie nie mogła znaleźć się w torebce podczas wczorajszej imprezy, bo nie ta skórzana poniewierała się po zalanej piwem podłodze, ale ta z brązowego zamszu z serii „impreza”, a nie „praca”. Myśl, która zakiełkowała w głowie panny Spatz nie była racjonalna, ale dziennikarski instynkt nigdy nie pozwalał kategoryzować wyciąganych wniosków na te irracjonalne i racjonalne. Nauczyła się, że sprawdzać trzeba wszystkie potencjalne ścieżki. Alex schowała troskliwie kartę do swojego portfela, wyciągając wreszcie z jednej z przepastnych kieszeni paczkę Marlboro oraz swoją komórkę. Powiesiła torebkę na ramieniu, odpaliła papierosa i wybrała numer.
- Halo? Nie uwierzy szef, po prostu nie uwierzy. Pamięta szef mój nowy temat? Tak. No więc to będzie materiał na pierwszą stronę. Marius Steker nie żyje i widziałam ciało jako pierwsza. Jeszcze był ciepły, kiedy sprawdzałam tętno. Kopnął w kalendarz krótko przed moim przyjściem! Nie, wątpię w przyczyny naturalne. Nie pasuje. Po prostu nie! - dziewczyna wyrzucała z siebie słowa szybko, co trzecie mocno zaciągając się papierosem - Ani nie był stary, ani nie chorował, przecież go przemaglowałam. To musi mieć jakiś związek z moją sprawą. Tak. Dojdę jakoś do raportu koronera, w końcu mam trochę znajomości. Warto dać informację o jego śmierci teraz, a za jakiś czas rzucę bombę. Nie, pojadę teraz sprawdzić kilka rzeczy, które wypłynęły, nie zajrzę do redakcji. Będę dzwonić, jasne. Cześć – zamknęła klapkę telefonu, zgniatając resztkę papierosa na wilgotnym od deszczu słupie i wrzuciła niedopałek do małej metalowej popielniczki stojącej przy drzwiach. Pogoda szczególnie nie nastrajała Alex do rodzinnych kontaków, ale każdy, choćby najmniejszy trop wymagał zbadania. Krótka wizyta w laboratorium, w którym pracował jej brat była niezbędna.
Zbiegła ze schodów, osłaniając się przed deszczem torebką i wyciągając z tylnej kieszeni spodni kluczyki od samochodu. Skręciła za biurowcem, w którym powinna była teraz spokojnie przeprowadzać wywiad, a nie znajdować jeszcze ciepłe ciało. Energicznym krokiem weszła na parking dla gości i podeszła do swojego auta, taksując je wzrokiem.



Zakup był zdecydowanie udany, a raty nawet nie tak szalone, jak mogłoby się spodziewać. Wyłączyła alarm i wsiadła, wrzucając torebkę pod przednie siedzenie.

Dwadzieścia minut później wysiadała już pod policyjnym laboratorium, w którym pracował Benedikt Spatz, chluba rodziny, idealny syn i narzeczony i nie zawsze idealny brat.
Nie miała trudności z dostaniem się do środka, ponieważ nazwisko zawsze robiło swoje, przynajmniej w policyjno-laboratoryjnych rejonach i bywała raczej częstym gościem ukochanego przybytku Bena. Jednakowoż starała się rzucać jak najmniej w oczy i szybko przemknęła do kanciapy zajmowanej przez brata.
- Cześć stary.
- Nie... znowu ty? - jęknał, nieszczególnie zadowolony jej widokiem.
- Przykro mi kotku, wiem, że wolałabyś Heidi Klum, ale ma napięty grafik – odpowiedziała półżartem i przysiadła na zawalonym papierami biurku.
- Czego chcesz? Nie będę ci nic załatwiał! - Alex uśmiechnęła się szelmowsko.
- Nie musisz. Chcę tylko żebyś przejechał po jednej, małej, nieznaczącej rzeczy swoim proszkiem i pędzelkiem...
- Żadnych odcisków palców! Zero! Skończyło się – była na to przygotowana, zawsze tak na początku reagował.
- Daj spokój. Zaproszę cię na obiad do siebie, stoi? To przecież tylko jedna mała karta.
- I tak wisisz mi obiad, za odwiezienie cię wczoraj do domu... Jaka karta? - wiedziała, że odpowiednio przemycone słowo rozbudzi jego zainteresowanie.
- Proszę – podała mu delikatnie wydobytą, czarną VIPowską wejściówkę do „IX”.
- No proszę, siostra, cóż za zdobycz. Dostałaś od jakiegoś swojego kochanka? Mam ci go sprawdzić? - dziewczyna spojrzała na Bena z pogardą.
- Tak, sprawdź.
- Kiedyś przez ciebie potrącą mi z pensji za marnowanie materiałów na twoje widzimisię.
Ben założył z nieprzyjemnym kląśnięciem lateksowe rękawiczki, wyjął delikatnie z jej rąk kartę i wyszedł na chwilę. Wrócił piętnaście minut później, z ustami rozciągniętymi w ironicznym, pełnym satysfakcji uśmiechu.
- Nie powiem, że jest mi przykro. Ale moja droga siostrzyczko nie znalazłem nic, poza twoimi zacnymi odciskami. Czyżby ktoś okazał się być sprytniejszy od ciebie?
- Nie twój interes. Ale dzięki za fatygę – nie, Alex nie udało się ukryć w pełni zaskoczenia i rozczarowania, które poczuła. Spodziewała się może nie przełomu, ale jakiegoś punktu zaczepienia – Obiad jak zwykle w sobotę. I będę pamiętać, że dwa pod rząd.
Podeszła do brata, wzięła mu zdecydowanie czarny, błyszczący prostokącik z rąk i cmoknąwszy na pożegnanie w policzek, wyszła.

Godzinę później panna Spatz surfowała po stronie internetowej „IX”, aby wybadać teren. Nie zamierzała porzucać ścieżki, prowadzącej wprost do klubu, ale za to zamierzała skorzystać z karty, która w tak dziwny sposób znalazła się w jej posiadaniu. Nawet jeżeli nie miała trafić na sprawę swojego życia, to wiedziała, że przynajmniej świetnie się zabawi, w miejscu, do którego prawdopodobnie nigdy nie miałaby okazji trafić. Spojrzała na leżący przy laptopie plik banknotów. Kupno paru nowych rzeczy przez co najmniej dwa najbliższe miesiące odpadało, ale wiedziała mniej więcej, jak wyglądają prawa rządzące największym i najbardziej znanym klubem w Essen. Pięćset euro, które przygotowała, wpłaci zaraz po wejściu, oczywiście bez żadnej kolejki, a potem będzie mogła mniej lub bardziej dziko korzystać z uroków tajemniczej sali dla VIPów.

O dwudziestej Alex wsiadała do zamówionej pod dom taksówki.
Przez godzinę zastanawiała się, jak powinna się ubrać. W końcu zdecydowała się na czarne spodnie-rurki, szpilki, granatowy top, odsłaniający nieco dekolt oraz całkowicie plecy i skórzaną, krótką kurtkę. Nie chciała specjalnie rzucać się w oczy, choć nie miała pojęcia czego mogłaby spodziewać się po bawiącej się elitce. Do torebki wrzuciła portfel, swoje ukochane Marlboro, dyktafon i komórkę, której zwykle nie brała na imprezowanie oraz przezornie zostawiła bratu wiadomość na sekretarce, że sama wybywa dziś wieczorem do „IX-tki”. Liczba niewiadomych, która zarysowywała się przed nią coraz wyraźniej, nie napawała otuchą.
Rzuciła kierowcy jedynie słowo „dziewiątka”. Mężczyzna obrzucił ją uważnym spojrzeniem i bez słowa ruszył w stronę klubu.
 
__________________
Ich will - ich will eure Phantasie
Ich will - ich will eure Energie

Ostatnio edytowane przez Crys : 09-01-2009 o 23:50. Powód: literówki
Crys jest offline