Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2009, 21:36   #4
Fenix
Banned
 
Reputacja: 1 Fenix nie jest za bardzo znany
Wilhelm Leder

Motor z głośnym warkotem w kilka chwil zniknął mu z oczu. Wilhelm nawet nie fatygował się by gonić uciekiniera. To nie miało najmniejszego sensu. Zanim by wybiegł z budynku nie zostałoby nic prócz zapachu spalin w powietrzu.
- Kurwa mac... – zaklął od niechcenia. Właśnie z pozoru łatwa robota, która właściwie ograniczyłaby się tylko do napisania raportu, bardzo się skomplikowała. Nie łudził się nawet, że tajemniczy ucieknier nie ma związku ze sprawą. Zbyt wiele już widział, by wierzyć w takie przypadki.

Oparł się o szeroki parapet i próbował uspokoić oddech. Musiał przyznać, że ten wyjątkowo krótki pościg i tak dał mu niezłą dawkę adrenaliny. Rozpiął skórzaną kurtkę, z którą właściwie nigdy się nie rozstawał i poprawił t-shirta z nadrukiem zespołu AC/DC. Właściwie był już po pracy, więc mógł sobie pozwolić na trochę mniej formalny ubiór. Sięgnął do kieszeni jeansów i wyciągnął telefon, przez chwilę wahał się czy nie dzwonić do szefa, ale zdecydował, że nic się nie stanie, jak da mu znać jutro. Dziś i tak nic by nie zdziałali. Do tego bateria mu padała i nie wiedział jak długo jeszcze pociągnie. Przez chwilę stał oparty o zimny parapet patrząc jak zahipnotyzowany przez okno. W jego głowie kłębily się dziesiątki myśli.
- Ech. Dlaczego nie mogła to być normalna codzienna robota. – westchnął zrezygnowany. Musiał przyznać to sam przed sobą, nie miał pojęcia co tutaj przed chwilą zaszło. To nie miało dla niego sensu. Jeśli ten motocyklista był zamieszany w strzelaninę, to dlaczego wracał na miejsce zbrodni ryzykując wpadkę, a jeśli nie był, to co tu do cholery robił. Will odwrócił się od okna i nerwowym krokiem ruszył w stronę wyjścia.

Przystanął jeszcze na chwilę przy śladach na ścianie i przejechał po nich dłonią. Będzie musiał poprosić Kurta o dokładną ekspertyzę, z jakiegoś powodu nie dawały mu one spokoju.

Nie miał już właściwie czego tutaj szukać. Wszystkie ślady i tak zostały już zabezpieczone, a był pewny, że niczego nowego się nie dowie. Wreszcie fajrant. Spojrzał na zegarek i westchnął. Dochodziła osiemnasta. Był spóźniony już trzy godziny, a zanim dojedzie do domu to minie jeszcze trochę czasu.
Sara mnie po prostu zabije.”
Nie czekając już na nic wsiadł do swego auta. Był z niego dumny i właściwie do dziś odczuwał pewną wyrwę w swoich finansach spowodowaną zakupem i renowacją Chevroleta Camaro z ’69. Nadal czekało go dużo pracy przy nim, ale po prostu nie mógł znaleść na to czasu. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył.

***

Wiedział, że ten dzień po prostu nie może się zakończyć dobrze. Takiego pieruńskiego pecha nie miał dawno. Gdy wyjeżdżał na jedno z ruchliwszych skrzyżowań, usłyszał pisk opon i huk. Odruchowo nacisnął na hamulec tylko to ocaliło go przed zderzeniem. Dokładnie przed nosem Wilhelma zdarzył się największy karambol jaki widział w życiu, a on sam został zupełnie zablokowany w środku tego całego rozgardiaszu. Minęły dwie długie godziny, zanim służby drogowe i policja zdołały usunąć szkody i znów puścic samochody przez skrzyżowanie. Przez ten cały czas nawet nie chciało mu się słuchać radia, po prostu siedział tam i uderzał dłonią o kierownicę. Will po prostu był już całkiem zrezygnowany. Co najmniej pięć godzin spóźnienia, może równie dobrze sam sobie strzelić w łeb niż czekać aż jego narzeczona to zrobi.

***

Nie było tak źle, Sara szybko przestała się gniewać i chociaż widział, że jest trochę smutna, to przynajmniej nie ciskała na niego gromów, a nawet odgrzała mu pyszny obiad. Siedział przy stole pałaszując łakomie żeberka od czasu do czasu rzucając tęskne spojrzenie ku swojej narzeczonej.
- Kochanie, naprawde przepraszam, ale nie dość, że szef rzucił mnie jeszcze do roboty, to jak wracałem mało co nie miałem wypadku i cała ulica była zakorkowana przez dwie godziny. – uśmiechnął się lekko i złapał Sarę delikatnie za dłoń. – No, wybaczysz mi? Może za tydzień uda mi się wyrwać parę dni wolnego, może byśmy gdzieś pojechali, chociaż na trochę.
- No dobrze, ale postaraj się jutro wrócić na czas, proszę? – Sara zrobiła smutną minkę, a po chwili uśmiechnęła się chytrze. Dobrze wiedziała, że Will po tym po prostu nie będzie mógł jej odmowić.
- Dobrze, postaram się. Ale nic nie obiecuje, przecież wiesz jaki jest mój szef. Uważa, że doba ma czterdzieści osiem godzin, albo i więcej.

Szybko skończył obiad i wziął chłodny prysznic, jego druga połówka już leżała w łóżku i czytała książkę. Położył się obok i pocałował ją delikatnie.
- Kocham Cię. Wiesz? – Sara uśmiechnęła się i odwzajemniła delikatny pocałunek.
- Wiem. Ja Ciebie też. – Will objął swoją narzeczona i przymknął oczy, jutro czekał go pracowity dzień...

***

Wstał rano i półżywy zwlókł się z łóżka, nawet nie jadł śniadania, po prostu przemył twarz i umył zęby. Szybko sie ubrał i pocałował Sarę na dowidzenia. Zawsze wstawała razem z nim, chociaż właściwie nie musiała, bo nie miała sztywnych godzin pracy i zawsze mogła dłużej pospać.

W drodze do pracy zadzwonił do szefa i poinformował go o tym czego się dowiedział i co widział poprzedniego dnia. Miał nadzieję, że jak dotrze do pracy na jego biurku będą już wiadomości od Kurta, a może ktoś zrobi mu niespodziankę i choć raz odwali choć część roboty za niego.
 
Fenix jest offline