Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2009, 12:37   #1
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Przetrwać Apokalipsę II - Wyścig z czasem (18+)

Co było wcześniej?

Phalenpopis, sala tronowa

Olbrzymia sala tronowa, której sufit, ginął w oparach zielonkawej mgiełki, szkarłatny prosty tron, wydający się zasysać czerwień z podłogi i kolumn. Niby prosty, a jednak wydawał się być centrum tej sali. Szkarłatny tron był...pusty.

Mimo to w sali tronowej zebrała się grupka magów, żołnierzy i kapłanów. W kryzysowych sytuacjach zwykli gromadzić się tutaj aby wysłuchać rozkazów swego pana i władcy, przedstawić mu swe wątpliwości. Gdy panował spokój , często snuli intrygi mające go zniszczyć, a im dać władzę. Jednak teraz, nie w głowie im były knowania. Oczekiwali od swego surowego władcy pomocy i przewodnictwa. Ale go tu nie było, Arsivius od kilku tygodni nie opuszczał swych prywatnych komnat i z nikim się nie kontaktował.
W tej chwili kłótnie obracają się wokół samowolnej wyprawy generała Galthusa. I tego co podczas niej odkrył...Głosy nabierają na sile, argumenty używane kłótni stają się coraz ostrzejsze i coraz bardziej odbiegające od tematu.
Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem, pojawił się ognisty blask. I przez zebraną grupkę przeszedł szmer głosów. Arsivius, Arsivius. Rzeczywiście w drzwiach komnaty stał sam król czarodziej Arsivius. Wychudzony, łysy mężczyzna z krótką bródką, w szatach przypominającym fakturą metal, a jednak giętkich jak jedwab. W dłoni jego płonął ogień, a dookoła głowy Arsiviusa latał jego chowaniec.

- Widzę, że zapomnieliście, kto tu rządzi...co to za harmider.- rzekł poirytowanym głosem król czarodziej.
-Panie, generał Galthus złamał twój zakaz.- rzekła kapłanka Diamorga.
Król czarodziej ruszył w kierunku tronu, a Galthus otarł pot z czoła. Arsivius zazwyczaj zabijał tych którzy mu się sprzeciwiali, w najlepszym przypadku. Niemniej zamyślony król czarodziej zasiadł na tronie. I wreszcie spytał.- Co się zdarzyło?
- Ktoś wdarł się do zamku mój panie.- rzekł Galthus.
- Wdarł? Niemożliwe, ale jakim cudem?- arcymag był zdziwiony.
- Przez wychodek.- rzekł generał.
-A zabezpieczenia?- spytał Król czarodziej.
-Ominęli je, mój panie.- rzekł generał.- Ktoś im pomagał.
-I co ukradli?- pyta Arsivius.
-Nic.- odparł generał Galthus.
-Nic?- zdziwił się Arsivius.- To niezwykłe.
-Też tak uznałem i dlatego ich tropiłem. I nie ja jeden. Także Władca Szczurów się nimi interesuje.- rzekł Galthus.
- Władca Szcz?...Silberkinnowie! –krzyknął zdumiony Arsivius.
- Rzeczywiście. Zatrzymali się w domu Turama Silberkinna, ale zanim ich dopadłem...uciekli do Dzielnicy Świątynnej.-rzekł generał z triumfującym uśmiechem.- Ów krasnolud udał się wraz nimi.
- A więc zginęli.- wtrąciła kapłanka Pochlebcy.
- Nie.. Aywarg maczał w tym palce, oni mają plan.-odparł Arsivius.- Generale, złap ich żywcem.
- A co z wojskiem otaczającym miasto?- spytał Galthus.
- Czyim wojskiem?- zdziwił się Arsivius.
-Zgraja wygłodniałych potworów, oblega miasto...nie mają żadnego pana.- wyjaśnił generał.
- Chyba wiesz co się robi, ze szkodnikami Galthusie. – król czarodziej machnął dłonią na znak by wykonał rozkaz.
-Zgodnie z twym życzeniem, panie.- Galthus uśmiechnął się tylko, skłonił głęboko.
-A teraz sprowadźcie mi Aywarga Silberkinna, mam z nim do pomówienia...I katów też.- rzekł władczo król czarodziej. I po chwili sala opustoszała zostawiając Arsiviusa samego.

Ukryta dolinka na południe od Phalenpopsis

Długi ciemny tunel doprowadził Turama i pozostałych tutaj. Światło słoneczne, byłoby wystarczającym powodem do radości...Ale nikt się nie uśmiechał. Straszliwą cenę zapłacili za prawo przejścia przez dzielnicę świątynną. Rasgan i Yokura stracili swe miecze, druidka kostur, i omal wilczycę. Na szczęście uderzenie pioruna nie okazało się śmiertelne.
Ale co gorsze Dzielnica Świątynna zabrała im Aydenna...I była to największa ze wszystkich strat. Milkliwy elf, wiecznie skrywający swe oblicze, był przecież faktycznym przywódcą grupy. Gdyby nie jego inicjatywa...gdy nie jego plany i pomysły, a w końcu...Gdyby nie jego poświęcenie, żadne z nich nie opuściłoby żywe miasta. Nic dziwnego, że nastroje były niewesołe. Zwłaszcza Turam był markotny. Usiadł niedaleko atrapy głazu, która pełniła rolę wejściowych do tunelu którym wyszli. Dolinka była cicha, jej środkiem płynął płytki strumyk pełen ożywczej chłodnej wody. A jego brzegi porastała płowiejąca trawa. Także w samym strumieniu próżno było szukać ryb. Mimo to żadnych innych śladów skażenia magią nie dało się znaleźć. Dobre miejsce na krotki odpoczynek...Ale nad czwórka ocalałych niczym miecz Damoklesa wisiała kwestia: Co dalej?

Hyalieon , Południowe lasy

- Graiholm? - półelfka przez chwilę rozmyślała.- Tak, to dobry pomysł. Wątpię by elfy tam dotarły, może jeszcze zdążymy ich ostrzec.-Gdy nimfa zajmowała się opatrywaniem ran, za pomocą środków znalezionych przy trupach elfów. Półelfka opowiadała. -Jestem Calvea z klasztoru Mindstream nad Morzem Klejnotkowym. Najemniczka z zawodu...Ostatnio pracowałam jako ochroniarz w kopalniach na południe stąd. Łatwa praca i duże zarobki...Odpieraliśmy jedynie okazjonalne łupieżcze rajdy podziemnych krasnoludów i draewów, czasem wędrownego potwora. Ale to...Te elfy nie przybyły złapać paru niewolników. To była zwykła inwazja! Wdarli się przez podziemne krainy wielka liczbą, atakowali bez litości i nie dbając o straty wśród swoich...Nie trwało długo, nim rozbili nasze w wojska w drobny puch...Tawrok zarządził odwrót w stylu: „ ratuj się kto może”. Ale nic innego nie mogliśmy zrobić? Jesteśmy najemnikami, nie regularnym wojskiem...Jednak wstyd mi że opuściłam cywili w potrzebie.
Tu przerwała na moment i dodała.- Wybacz, mówię tylko o sobie...Kim jesteś i co tu robisz? Nie pachniesz, ani jak człowiek, ani jak elf...Trochę jak las. Ale daleko ci do zapachu satyra.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-03-2009 o 12:57.
abishai jest offline