Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2009, 10:54   #30
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Hoogleraar Salvatore kamp, 20 januari 1871.
Obozowisko profesora Salvatore, 20 stycznia 1871 roku.


Sprawa chrztu dla okrętu powietrznego została rozwiązana dość sprawnie. Tylko panna Chiara miała na to ochotę. Panią doktor Doullitel bardziej zachwyciły strelicje królewskie, jakie bujnie zarastały brzegi pobliskiego zbiornika wodnego.

Mark już wcześniej zainteresował się tymi pięknymi kwiatami i kiedy pani doktor dołączyła do niego poinstruowała go ze znawstwem:
- Zapewne wie pan, że Strelicja królewska (nazwa łacińska Strelitzia reginae) – to gatunek dużej, ozdobnej rośliny z rodziny strelicjowatych o oryginalnej, grzbiecistej budowie i kontrastowych kolorach kwiatów: pomarańczowym i niebieskim, przypominających ubarwienie ptaków rajskich, stąd wzięła się jej angielska nazwa – Bird of Paradise. Tutaj możemy obserwować ją w jej naturalnym środowisku, gdzie występuje nad brzegami rzek i na obszarach przybrzeżnych. Strelicja swą botaniczną nazwę otrzymała na cześć Charlotty Mecklenburg-Strelitz, żony króla Anglii Jerzego III.

Mark
zanotował to szybko stwierdzając, że później musi jeszcze wykonać jakieś szkice. Oboje podeszli bliżej, aby przyjrzeć się roślinom i ceremonia chrztu odbyła się w zasadzie bez nich… Jednak chyba nikomu to nie przeszkadzało… Statek ochrzczono, kiedy dziennikarz i pani biolog zajęci byli kwiatami – Mark pominął w notatkach cześć o „rozrośniętym systemie korzeniowym i tworzonych przez roślinę bardzo dużej ilości odrostów kłączy” a także o warunkach glebowych najlepiej sprzyjającym rozrostowi kłączy tej byliny.
Za interesujące uznał natomiast informacje o gatunkach pokrewnych:
- Do rodzaju „Strelizia” należą jeszcze trzy gatunki o podobnej budowie kwiatostanu. Są one jednak tak duże, że nawet w ogrodach botanicznych rzadko się je spotyka. Niektóre osiągają 10 metrów wysokości i bywają brane za palmy. W rzeczywistości są bylinami, a to, co wygląda na pień, to ściśle do siebie przylegające ogonki liściowe. Warto wiedzieć, że strelicje są bliskimi krewniaczkami banana jadalnego! Nierzadko mylone są z nimi duże okazy strelicji białej (dla laika widoczną różnicę stanowią jedynie kwiaty). O! – proszę spojrzec tam! – zaintrygowana wskazała roślinę w nadbrzeżnym gąszczu – Sterlicja Biała! czyli najbliższy kuzyn bananowca, oczywiście wśród strelicji. Często nazywana również martwym bananowcem, z racji niejadalnych owoców…
Wracając jednak do Sterlicji, kontynuowała pani biolog:
- Strelicja królewska nie tworzy wysokich łodyg, a jej osiągające ponad metr długości długoogonkowe liście wyrastają z podziemnych kłączy. Istnieje kilka odmian tej rośliny (czasami opisywanych, jako oddzielne gatunki). Jako roślina doniczkowa najczęściej sprzedawana jest strelicja królewska, odmiana Humilis, osiągająca najwyżej metr wysokości. Oprócz kwiatów ozdobą strelicji są piękne, sztywne stalowo-szare liście, na długich, grubych ogonkach. Liście niektórych odmian mają bardzo ładne wyraźne żyłkowanie. Rośliny te kwitną od lutego do końca wiosny, w sprzyjających warunkach od września do końca kwietnia. – Mark skrzętnie zanotował kolejne opinie pani biolog.

Rozmowa o Strelicji i bananach została przerwana przez pojawienie się żołnierzy i zamieszanie związane z aresztowaniem Jonathana Cucumbra. W dość nerwowej atmosferze podjęto ostatnie ustalenia i załadowano bagaże na pokład. Patter nie miał wcześniej okazji latać zajął się, więc czymkolwiek byle nie myśleć o lataniu, znaczy o tym, że unosi się w powietrzu. Dokończył szkice Sterlicji i przejrzał notatki…
Wymiana poglądów dotycząca monarchii, jaką przeprowadził pan Lynch z profesorem Salvatore wzbudziła w Marku mieszane uczucia. Oczywiście system imperialny nie był doskonały, ale z drugiej strony – wyprawa była realizowana przez Anglików i znaczną jej część stanowili „wierni poddani Jej Królewskiej Mości”… tak otwarte lekceważenie było co najmniej nie na miejscu…


Pod wpływem impulsu napisał:
Persoonlijke noot. Notatka osobista.

Wondering. Nee. Ontstellend. Altijd leek me dat een goed beheerde en zeer gewaardeerd Engels samenleving te restrictief is, in plaats van te kijken zoiets zou kunnen hebben! Hoe kan ik worden toegestaan karygodnego verwaarlozing, die was om moordenaars op zoek naar een onderzoek expeditie en redding ... Natuurlijk zijn er omissies, maar ...
Wie anders is niet de een voor wie te geven? Over sommige mensen weten niet praktisch niets ... Ja ... Ik zag sommige mensen ... ergens ... en zodra ik kan bevestigen dat Cook koken, maar de andere ... Voor zeker is het niet een comfortabele situatie ... om te weten dat u kunt "wakker" met een mes in zijn rug. Ja, natuurlijk, iemand zorgen over de veiligheid van reizen, maar als hij niet de grootste bedreiging? Mr Lynch gaan harde en eenzaam - anderen kunnen hebben kunnen halen om ...

Zastanawiające. Nie. Przerażające. Zawsze wydawało mi się, że poukładane angielskie towarzystwo raczej będzie zbyt restrykcyjne, niż aby mogło przeoczyć coś takiego!!! Jak można było dopuścić do karygodnego zaniedbania, jakim było dopuszczenie poszukiwanego mordercy do wyprawy badawczej i ratunkowej… Oczywiście zdarzają się przeoczenia, ale…
Kto jeszcze nie jest tym, za kogo się podaje? O niektórych osobach praktycznie nic nie wiadomo… Owszem… niektóre osoby widziałem… gdzieś… kiedyś i mógłbym potwierdzić, że Cook to Cook, ale pozostali… Na pewno nie jest to komfortowa sytuacja… wiedzieć, że można „obudzić się” z nożem w plecach. Tak, oczywiście ktoś dba o bezpieczeństwo wyprawy, ale czy sam nie jest jej największym zagrożeniem? Pan Lynch udający twardego i samotnika – może inni byli w stanie złapać się na jego…



- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam zbyt bardzo? Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę. To fascynujące lecieć w powietrzu, a jakby tego było mało, robić to nad tak znakomitymi ziemiami… - doktor Wilburn - kolejna enigmatyczna persona tej wyprawy - przerwał rozmyślania Pattera i dotknął dziennika spoczywającego w rękach dziennikarza. – A więc to jest zeszyt, w którym znajdą się wszystkie najpoczytniejsze artykuły najbliższych lat? Ta wyprawa daje panu materiał na doprawdy wspaniałe prace.
- Owszem. – Mark uśmiechnął się – O tym czy najpoczytniejsze zdecydują już sami czytelnicy – o ile będą mieli możliwość zapoznania się nimi...

Rozmowa potoczyła się gładko, choć doktor Wilburn zdecydowanie wolał rozmawiać o dziennikarstwie, jako takim i artykułach Marka niż opowiedzieć coś o sobie. Mark nie naciskał – wykonał tylko kilka podejść, ale w końcu uznał, że odłoży sobie sprawę na później – kiedy sam będzie spokojniejszy… latanie jednak nie będzie jego ulubioną rozrywką… „Ceniony lekarz, bohater wojny…” – dziennikarz przypomniał sobie szczątkowe informacje jakie posiadał… Mężczyzna z zainteresowaniem wypytywał o podróże Pattera, stwierdził, że sam lubi czytać reportaże z podróży… „Ciekawe co jego skłoniło do odbycia tej wyprawy” – pomyślał Mark starając się nie patrzeć w dół, pomimo tego, że stał przy relingu. Lecieli już, co prawda, na niższej wysokości niż ta początkowa, na którą wzniósł się statek profesora Salvatore, ale i tak było to za wysoko dla Pattera„nie wygląda, a i, z rozmowy nie wynika, aby kochał podróże, czy często podróżował… Czyżby pierwsza tak duża wyprawa? Czyżby wyjazd ze Stanów był spowodowany również jakimiś perturbacjami?”
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 14-01-2009 o 11:00. Powód: formatkowanie tekstu
Aschaar jest offline