Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2009, 00:22   #2
pan Piotruś
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
- Kto, do diabła wymyślił bajki dla dorosłych? - wychrypiał Philip.
- Pacyński - odpowiedź padła z ust wiedźmy latającej bezmyślnie wokół żyrandola.
- To było pytanie retotyczne. Mogłabyś posprzątać, skoro już wzięłaś miotłę.
- Sprzątam. Omiatam mieszkanie wzrokiem. Całe - uśmiechnęła się.
- Miał być szybki numerek, a ty się podstępnie wprowadziłaś.
- Wiesz jak to mówią: kto nie ma szczęścia w kartach, ma szczęście w miłości. A to znaczy, że mnie kochasz. A skoro mnie kochasz, to będziemy żyli długo i szczęśliwie. Jak to w bajkach...
- W bajkach dla dorosłych nie ma miejsca na takie pierdoły. Jest za to dużo tego wszystkiego, co jest zabronione dla dzieci.
- To nie wyklecza miłości.
- Zamknij się wreszcie i przynieś mi coś do picia.
- Może jeszcze wódeczki? Papieroska?
- Piwo, fajki i zrób mi loda. Będzie bajkowo.
- Jesteś tendencyjny. To miał być żart. Zasłużyłeś na kaca, teraz czas się ukorzyć. Wyznaj, że mnie kochasz!
- Idź w cholerę...
Philip Krewny Grubas - jak brzmiały jego dwa imiona i nazwisko, podniósł się ciężko z fotela i poczłapał w kierunku "kuchni".
Zastanawiał się, czy nie zastrzelić wiedźmy; jednak konieczność znalezienia wiernej trzydziestki ósemki, oraz, o zgrozo, sprawnego naboju, była wyzwaniem ponad jego siły. Człapał więc w kierunku wnęki skrywającej w swym wnętrzu pustą lodówkę, dwie szafki, mały stolik i zlew - świętego Graala spragnionych.
Podłączony do instalacji wodociągowej usiłował przypomnieć sobie wczorajszy wieczór.
Wygląda na to, że korzystając z resztek gotówki postanowił coś uczcić u Franka.
Standard.
Wóda, papierosy, dziewczynki, chałowaty jazz i karty.
Można było wnioskować, że karta szła niezła - portfel nieprzyjemnie ciążył w kieszeni prochowca, niezła to mało powiedziane, musiał mieć wczoraj fantalnie dużo szczęścia do kart. Najwyraźniej wygrał tę popapraną laskę. No, przynajmniej wygrał numerek. To jej interpretacja faktów sprawiała kłopot.
Jednak, jak to mówią: kto ma szęście w kartach...
- Podleć tu na momencik. Pocałuję cię, może się zamienisz w żabę. Taka żaba, dobra sprawa. Wsadzasz do słoika i obserwujesz. Ponoć nie ma lepszego barometru nad żabę...
W odpowiedzi usłyszał prychnięcie.
Po chwili względną ciszę kawalerki wypelnił kakofonią dźwięków telewizor.
Seriale...
Chwilę zastanawiał się nad próbą powieszenia się na własnym krawacie.
Zrezygnował.
Aż tak nie ufał swoim zdolnościom splatania węzłów.
- Słoneczko, wychodzę. Wrócę koło ósmej. Ogarnij ten bajzel, zrób jakieś żarcie - krzyknął grzebiąc w stercie nieświerzej odzieży. Notes, lewy but, spluwa, prawy but (szkoda, że nie do pary), sprężynowiec, parę "pestek", lewy but (tym razem do pary), piersiówka - wszystko czego potrzeba w pracy; no może jeszcze kastet.
- Wychodzisz? - nie oderwała wzroku od kineskopu. Zbyt wiele mogłoby umknąć jej uwadze.
- Tak, do cięzkiej choroby przenoszonej drogą płciową, lub takiej, która wywołuje ciężką biegunkę. Muszę znaleźć jakąś szmatę, która od lat była w śpiączce, a teraz zniknęła. To znaczy nie wiem czy zniknęła, ale mam ją znaleźć. Jakby nie mogła głupia... - zamilkł na chwilę zastanawiając się, czy nazwanie nieszczęsnej niewiasty określeniem przypisanym do jedynej (w jego mniemaniu) interesującej części kobiety, byłoby nietaktem. Byłoby, ta część czasami się przydaje. - Jakby nie mogła po prostu leżeć w jakimś zawszonym szpitalu...
Trzasnął drzwiami.
Za mocno.
Wściekły szympans w jego głowie począł, zbudzony hałasem, trzaskać kamieniami o sklepienie czaszki.
Tak przynajmniej sobie to wyobraził schodząc na miękkich nogach, klatką schodową przesiąkniętą zapachem szczyn i taniego tytoniu.
- Show me the way, to the next whiskey bar... - zaśpiewał pod nosem.
 

Ostatnio edytowane przez pan Piotruś : 19-01-2009 o 00:29. Powód: inwentory
pan Piotruś jest offline