W wierzy:
-W samą porę - powiedział do Mathiewa przywódca obrońców. - Długo już nie damy rady się opierać.
-No cóż. Mam dla ciebie złe wieści. Dużo złych wieści - odpowiedział kapitan i spochmurniał nagle.
-Opowiadaj więc, tylko szybko! Jakie są rozkazy i co się wydarzyło w Gondorze podczas naszego pobytu tutaj ? - głos Ithiena był szybki i dało się wyczuć w nim zaniepokojenie. Mathiew usiadł na krześle w obskurnej wierzy. Nie było tu wiele miejsca. Na środku leżał okrągły dywanik. Niedaleko była klapa przez którą wchodziło się do kwatery Ithiena. Przy ścianach były kiepsko wykonane szafki, a w kącie stał stolik i cztery krzesła. Pod stołem była skrzynia, a na stole stała lampa. W wierzy było jedno niewielkie okienko.
-A więc, sytuacja nie wygląda za dobrze. Wysłano nas tutaj z zupełnie innym zadaniem. Mieliśmy odkryć plany południowców. Gdy już dojeżdżaliśmy do lasu dogonił nas posłaniec i przyniósł nam wiadomość, że mamy jednak wesprzeć cztery strażnice w tym terenie. Gdy tego dokonamy ... jeżeli tego dokonamy mamy iść w stronę fortu na południu i tam utrzymywać go, aż do wsparcia z Dol Amorthu. - Gdy skończył mówić Ithien również sposępniał. Gdy już miał coś powiedzieć Mathiew który wstał i podszedł do okna rzucił się na niego przewracając go na ziemię. Ułamek sekundy później wpadła przez nie strzała, a jej grot wbity był tam, gdzie przed chwilą była głowa Ithiena. Obydwaj wstali szybko i dobyli broni. Mathiwe otworzył klapę i obydwaj zbiegli do swoich ludzi.
Za palisadą:
Noc wciąż była nieprzenikniona, a jej ponury stan pogłębiała jeszcze niechęć do przybyszów. Rangerzy Mathiewa zaczęli rozbijać namioty. Długie i zielone idealnie nadawały się do biwakowania w lesie z orkami na ogonie. Rozstawienie ich zajęło im chwilę. Gdy tylko skończyli mieli czas na rozejrzenie się po strażnicy. Wokoło wierzy rozciągnięta była gruba palisada. W centrum była drewniana wierza do której wchodziło się po drabinie. Był też zadaszony odcinek tego miejsca. Był to magazyn. Znaleźć tam można było wszelkiego rodzaju rzeczy potrzebne do przeżycia w takim miejscu: namioty, broń, wodę, jedzenie i wiele innych temu podobnych przedmiotów. Blisko wierzy paliło się ognisko wokół krórego siedzieli Rangerzy. Co jakiś czas spoglądali niechętnie w stronę ludzi Mathiewa wymieniając między sobą uwagi. Przybysze pewni, że nie zostali by miło przyjęci przy ognisku rozpalili własne.
-Nie podobają mi się te typy - powiedział Khanirus spoglądając w stronę ludzi stacjonujących w tej strażnicy.
-Mnie też nie - powiedział Dan i ku ogólnemu zdziwieniu wstał i podszedł do tamtych. Rozmawiali szybko między sobą. Gdy Dan wrócił usiadł i zaczął mówić
-Są źli na nas za to, ze ściągnęli tu za nami orko ... - nie skończył mówić, a przez okno wierzy wpadła strzała. Usłyszeli huk. Wszyscy dobyli broni i ustawili się pod palisadami oczekując na to co się stanie. Czuli lekkie przerażenie, ale i podniecenie atakiem na który czekali. Po chwili z wierzy wybiegli Ithien i Mathiew.
-Przygotować się! Brońcie bramy! - krzyczał Ithien do swoich ludzi. Ci szybko posłuchali jego rozkazów i ustawili się przy bramie. Jedni z mieczami, inni za nimi z łukami. |