Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2009, 18:16   #6
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Zakręciło nim. Co to było? Mara senna? Koszmar jakiś? Przypomniała mu się wielka sala. Ogromna. Szabla. To wszystko przez nią? I ten mutant. Kruczy mutant. Wzdrygął się. Dopiero teraz zrozumiał że ma zamknięte oczy. Otworzył je powoli. Bardzo powoli. Pierwsze co ujrzał to przeszywające jego żrenice światło. Przymknął mimowolnie powieki. Zamrugał kilka razy by przyzwyczaić się do blasku słońca. Poczuł ukłucie. Leżał na polu. Wszędzie wokół niego było zboże. Kilkakrotnie zaciągnął się porządnie powietrza. Lubił ten zapach. Wstał. Obejrzał się dookoła. Nie spostrzegł nic co by go zaintrygowało. Wszędzie pustka. Otrzepał sie delikatnie u ruszył żwawym krokiem przed siebie. Nie widział sensu na czekanie. Nie wiedział czy ktoś badź coś się pojawi. Nogi jego stąpały pewnie o świeżo udeptanej ziemi.
“Ktoś musiał tędy przede mną iść”
Jego ciemnozielony płaszcz ocierał się delkatnie o ciało. Bardzo smukłe ciało jak to przystało na elfa. Od ziemi po której kroczył jego skórzane buty całkowicie się zabrudziły. Tors przysłaniała mu jedwabna koszulina. No i oczywiście pas doktórego był przczepiony miecz jednoręczny i krótki sztylet. Na plecach zaś zawieszony miał łuk oraz kołczan. Nieodzowny ekwipunek łowcy.
Przystanął na chwilę. Usłyszał szczęk oręża. Rozejrzał się dookoła i spostrzegł w oddali ludzi bijących się z niezwykłą zaciętością. Pobiegł w ich kierunku. Bynajmniej nie po to by popatrzeć na bitke czy też włączyć sie do niej, lecz po to, by spytać o drogę. O jakieś miejsce. O cokolwiek! Już się zbliżał do nich. Już był tuż, tuż. Nagle... ludzie znikneli.
“Jak się to stało?”
Zadawał sobie to pytanie w myślach. Otarł dokładnie oczy i zauważył gdzie jest. Było to wzniesienie. Z tegóż to miejsca dostrzegł kolajną, bardzo dziwną rzecz. Karczma w samym środku pola.
“Ehhh... Już nie wiedzą gdzie stawiać zajazdy”
Tym razem jednak nie pobiegł tak szybko jak do dwojga ludzi. Szedł powoli, bacznie przyglądając się izbie. Nie miał zamiaru stracić jej z oczu. Bał się że zniknie. Był już bardzo blisko. Zaledwie kilka kroków dzieliło go od drzwi. Przystanął i wstrzymał oddech. Podszedł bliżej. Karczma nie znikneła! Zajżał do środka przez okno. Najpierw ujrzał w nim młodo wyglądającego elfa, z brązowymi oczami i średniej długości, jasnymi włosami. Patrzył na swe odbicie. Dopiero przystawiając obiema dłońmi do szyby mógł zajrzeć do środka. Było w niej pusto. Nie wiedziać czemu zrobiło mu się smutno. Podszedł spowrotem do drzwi i pchnął je. Westchnął. Nagle usłyszał delikatne siorpanie. Spojrzał na bok. Nie był sam! W karczmie oprócz niego były jeszcze cztery osoby! Był to elf.
“Bratnia dusza!”
Z elfem siedział także pijący piwo dwarf, drow oraz zielonoskóry. Strasznie wielki. Nie bał się go jednak widząc jego potężna borń wiedział że nie chciał by z nim stanąć w szranki.
Podszedł do nich.
- Witam was przyjaciele. Niech wam natura będzie przychylna po wsze czasy.-powiedział.
Popatrzał chwilę na każdego z osobna i zapytał:
- Można się dosiąść?
Nie czekając na odpowiedź odłożył płaszcz oraz broń na kontuar i usiadł na stołku.. Pozostawił przy sobie tylko sztylet.
Nagle sobie przypomniał co mówił kruk. O tym że nie on jeden próbuje zdobyć szablę.
“A więc to oni?”
Pokiwał delikatnie głową sam sobie odpowiadając.
- Jestem Isendir Di'makiir. Wiecie może czemu jest tu tak pusto? Jak zgaduję jesteście tu z ważnego powodu. Domyślam się także z jakiego. Powiedzcie, co o tym wszystkim myślicie? Czy aby warto?
Czekał na odpowiedź. Bardzo wyczerpującą odpowiedź która mogła zaspokoić jego ciekawość.
“Ciekawski elf! Cóż takiego”
Oburzył się. Przy tym zrobił bardzo dziwny grymas. Miał nadzieję że nie obraził tym nikogo.
 
__________________
Nobody know who I realy am...

Ostatnio edytowane przez Faurin : 29-01-2009 o 18:19.
Faurin jest offline