Cóż. Towarzystwo schodziło się, piło, przedstawiało nad wyraz ciekawie. Krasnolud, lembas, czarny lembas, lembas i zakute w płyty niewiadomo co i do tego jakiś kmiotek! To co ich łączyło to chęć przeżycia i chęć zdobycia tego po co sprowadził ich tu Kruk. Zdobycia tej parszywej szabelki. Czy mu na niej zależało? Nie był jeszcze w stanie tego stwierdzić, nie zastanawiał się nad tym... dlaczego? I tak zdarzenia, w których brał udział nie zależały od niego. Po raz kolejny znalazł się w bardzo złożonym mechanizmie, w którym pełnił jedynie rolę małego trybiku. Jeśli nawet zacznie działać wbrew wszystkiemu i tak mechanizm będzie działał dalej zgodnie z własnymi zasadami... a jemu, małemu trybikowi mogło to tylko i wyłącznie wyłamać zęby.
Synek, zaczął prowadzić dość zabawną konwersacje ze swym elfickim bratem, Drow natomiast postawił sobie za punkt honoru wyprowadzić Barbaka z równowagi. Punkt honoru w przypadku tego konkretnego Drow'a zdawał się być czymś szalenie zabawnym, jednak nic lepszego w tej konkretnej chwili, orkowi nie przychodziło do głowy. - Czy nam się to podoba, czy też nie, ponownie będziemy razem podróżować. Zwrócił się do ciemnoskórego. Założę się, że nie przegapisz okazji na to aby w jakiś sposób uprzykrzyć mi życie... Twój wybór... powiedzmy, że zapewne nie będę Ci dłużmy. Sprawy, o których mówisz... Cóż miały już miejsce, są przeszłością. Jak widzę dalej nie rozumiesz istoty niektórych zachowań i motywów... cóż niech tak już pozostanie. Wypowiedź orka nie zawierała nawet krztyny złośliwości czy podenerwowania. Zielonoskóry mówił spokojnie, powoli. Każde słowo wypływało w miarowym, z góry ustalonym rytmem. Zero jakiejkolwiek przyjemności czy złośliwości... po prostu wypowiedziana sentencja. Nie została ona okraszona na koniec nawet złośliwym uśmieszkiem.
Pojawienie się Drow'a w karczmie zdecydowanie zaskoczyło Barbaka, oblał się wręcz pitym browarem. Był to kolejny powód aby w przyszłości Ray'gi zapłacił za grzechy przeszłości. Jakże to można bylo tak poprostu pozbawiać orka jego napitku? Było to jedno z cięższych przewinień jakie na swym koncie mógł zapisać Ray'gi... Jeszcze się z nim rozmówi... po orkowsku.
Tym czasem postanowił zakończyć dywagacje na temat przyjemności i postanowił zwrócić swą uwagę na rozrywającą się aktualnie scenę.
A ta była nader ciekawa. Elfy zabawiały się iście po elfickiemu. Jeden ze zdjętymi spodniami prezentował swą męskość (przedstawiającą się cóż... ale w końcu to tylko elf), drugi ze stołkiem w ręko planował jakieś zabawy w stylu sado-maso. - Lubicie się... Hyk... ostro zabawiać? Zapytał. Synku, a kozę to mi wypominasz! Tak? odwrócił się szybko do łowcy u rzucił mu niewielkie puzderko z wazeliną. - Zanim dasz się na cokolwiek namówić wpierw się tym wysmaruj! W innym przypadku Samael gotów rozpalić cię do czerwoności!
Gdy na twarzy łowcy wykwitł wyraz bezgranicznego zdumienia, Barbak roześmiał się szczerze. Wstał, i zanim elf zdążył podciągnąć spodnie, podszedł i położył mu dłoń na ramieniu (jedną). - Witaj! I wiedz, że tak długo, jak długo... Uderzył się zamaszyście w plecy i przeklął po nosem. ... będzie zabawnie możesz liczyć na moją pomoc. Gdy stanie się poważni, Światło jedno wie co się wydarzy! Ostatnie zdanie padło odrobinę smutniej od poprzednich. - A to, to kto? Zapytał widząc chłopa. Zaraz, pewnie złapiesz za widły krzycząc, żem jest ork! KROWY DOIĆ! Barbak wydarł się wskazując drzwi.
__________________ Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą. |