Padła na kolana. Uścisk w głowie był tak silny, że z ledwością mogła myśleć. Znała już to uczucie, to nie pierwszy raz, z tym, że teraz była zaskoczona. Nikt wcześniej nie zrobił jej takiego świństwa. Wszystko zawsze było opisane w kontrakcie, głównie dla dobra zleceniodawcy. Instynktownie wycofała się z lasu na klęczkach a potem dopiero, kiedy ból zelżał, wstała. Zdjęła hełm i schowała wszystkie bronie do kabury. Była wściekła, całe jej wnętrze, gotowało się od złości. Z trudem sięgnęła po syntetyczną miętówkę. Possała. Przechodziło.
Kiedy dotarła do domku, stanęła w drzwiach a jej twarz nie wyrażała kompletnie nic. Z uwagą śledziła rozmowę, prowadzoną między znajdującymi się w pomieszczeniu, osobami. Przyglądała się mimice twarzy i wszelkim niekontrolowanym ruchom aby dobrze ocenić całą zaistniałą sytuację.
Wtedy znowu usłyszała jego imię. I znowu całe te romantyczne gówno, wróciło. Tym razem było coś jeszcze - nadzieja. Nadzieja w najczystszej formie, rozrywająca pierś. Niewinna i doskonała. Poczuła parzący wstyd. Jak mogła ją porzucić? Jak śmiała wątpić w ten rodzaj przypuszczenia, jeśli tak mocno pragnęła kochać?
Sytuacja w domku nie była za ciekawa. Ktoś musiał coś zrobić, bo zaraz wszyscy rzucą się do gardeł. Esti mogłaby to zrobić, ale nie teraz. Nie w tej chwili. Założyła ręce na piersi i patrzyła z satysfakcją i uśmiechem na Hopkinsa. - Zaraz zesra się w gacie. - pomyślała, wyczekując na efekt.
Ciszę przeszył odgłos gryzionej miętówki i kilka towarzyszących temu mlaśnięć i cmoknięć.
Ostatnio edytowane przez Shathra : 01-02-2009 o 17:57.
|