Zamach w uliczce Saint Nicaise 24 grudnia 1800 roku
Wiele razy w historii jeden cios sztyletu, czy trucizna zmieniały z dnia na dzień układy polityczne, powodowały ze wszelkie kalkulacje znajdowały miejsce w koszu.
Co by było gdyby udał się zamach na Stalina w 1942 roku ? A gdyby Gawriło Princip nie trafił austriackiego arcyksięcia, czy wybuchłaby Wielka Wojna ? Jak zabójstwo Cezara wpłynęło na historię Rzymu ?
Jednym słowem o zamachach, które zadecydowały o losach świata. Wolno sobie przy okazji również w tym temacie pogdybać
Jednym z "rekordzistów" jeśli chodzi o liczbę przygotowywanych nań zamachów był Napoleon. Ile ich przygotowywano ? Nie wiadomo. Ocenia się że 40 - 60, ale zapewne liczba o połowę wyższa też nie zdziwiłaby specjalnie historykow.
Oto historia jednego z nich.
Szuanie byli rojalistowskimi partyzantami z departamentów Normandii, Bretanii i Wandei. Po odsunięciu od władzy jakobinów ich celem numer jeden stał się Pierwszy Konsul - Napoleon Bonaparte.
Rok 1800 - pierwszy rok Konsulatu.
W listopadzie mija dwanaście miesięcy od czasu gdy na tronie Republiki zasiadł generał z Korsyki.
Nie wiedział że w tym czasie na terenie Francji wylądował (wyruszył z Anglii) jeden z jego najbardziej zaciętych wrogów - Georges Cadoudal pseudonim "Georges" szef szuanów wraz z kilkunastoma swymi ludźmi.
Georges Cadoudal
Powoli, pojedynczo, lub małymi grupami przedostawali się do Paryża.
4 listopada Yoyau ("Assas"), 8 La Haye Saint Hilaire "Raoul"), pózniej Limoelan ("Beaumont"), Saint Rejant ("Pierrot"), adiutant Cadoddala de Saint Victor i Hyde de Neuville, który został szefem spiskowców.
Już w listopadzie ministrowi policji Józefowi Fouche udało umieścić się jako współpracownika Limoelana swego agenta "Macieja". Ale kontrwywiad szuanów był czujny. Pewnego dnia po prostu ślad po "Macieju" zaginał.
6 grudnia zginał kolejny agent - Desgrees i Fouche postanowił nie zwlekać. Rozpoczęto wielka obławę, lecz kryjówki spiskowców były już puste. Sytuacja stała się groźna. Gdzieś na terenie Paryża kilku ludzi szykowało zamach na Pierwszego Konsula, a Fouche nie wiedział na tę chwile o nich nic.
Józef Fouche
W szeregach szuanów przeprowadzono reorganizację. Z kierowania spiskiem wycofał się Hyde de Neuville, szefostwo po nim przejęli Józef Picot de Limoelan i fanatyczny wróg Napoleona, 34 letni, mierzący zaledwie 140 centymetrów wzrostu, eks oficer marynarki Piotr Robinault de Saint Rejent. Mówiono o nim, że jest z jednym trzech najniebezpieczniejszych szuanów. Dołączył do tej dwójki były marynarz - Carbon ("Mały Franciszek"). Postanowili pozbyć się Bonapartego za pomocą "machiny piekielnej".
17 grudnia zakupili za 200 franków na ulicy Melisse wózek i nędzna szkapę do jego ciągnięcia, pięć dni pózniej zainstalowali na nim okutą obręczami beczkę.
Zamach zaplanowano na 24 grudnia, gdyż miała wtedy odbyć się premiera oratorium "Stworzenie świata" Haydna i wiedziano, że taki meloman jak Korsykanin z pewnością na nią przybedzie.
Tego dni rano w pobliżu bramy Saint Denis dwóch nie rozszyfrowanych przez historyków zamachowców nafaszerowało beczkę prochem i siekańcami. Wybuch miano zainicjować za pomocą podpalonego lontu. Był on bardzo krotki, co zwiększało szanse powodzenia zamachu, lecz również bardzo zmniejszało szanse przeżycia podpalającego.
Około 18 ustawili wóz w uliczce Saint Nicaise. Carbona odesłano do domu Limoelan stanął u wylotu uliczki wypatrując orszaku konsula. Saint Rejant stał kolo wozu.
Czekali.
Tego dnia Napoleon pracował bardzo intensywnie i wahał się czy wyruszyć di Opery. Dopiero po długich namowach Józefiny i jej córki z pierwszego małżeństwa Hortensji Beauharnais zgodził się.
Miano jechać dwoma powozami.
W pierwszym Bonaparte, w drugim Józefina. W momencie wsiadania do pojazdów Konsul skrytykował szal małżonki i adiutant Rapp pobiegł przynieść inny. Opóźniło to odjazd Józefiny o kilka minut i najprawdopodobniej uratowało jej życie.
Koło 20.30 Saint Rejant ujrzał wjeżdżającego w uliczkę jeźdźca w mundurze grenadiera gwardii.
Zaskoczyło go to.
Dotąd zawsze Napoleon poruszał się ubezpieczony dwoma plutonami - jednym przed, drugim za powozem. Ale wyjątkowo dziś oba jechały za pojazdem Konsula. Limoelan nie dawał znaku i "Pierrot" na chwile zawahał się. Lecz trwało to tylko sekundę. Domyślił się że za samotnym grenadierem jedzie powóz z Bonapartem i podpalił lont.
W tym momencie kareta Korsykanina wjeżdżała w uliczkę. Od machiny piekielnej dzieliło ją trzydzieści metrów i iskra która miała zainicjować wybuch za około 5-6 sekund powinna spowodować eksplozję dokładnie w momencie, gdy kolasa mijałaby ją.
Tak się jednak nie stało. Powóz Bonapartego przemknął obok i dopiero po kilkunastu sekundach spokojną uliczkę rozdarł huk wybuchu. Było już za późno, Napoleon mijał właśnie plac Carrousel.
Zamach w uliczce Saint Nicaise - sztych z epoki
Skąd to opóźnienie ?
Przypuszczalnie siąpiący cały wieczór deszcz spowodował zawilgocenie lontu tak, że iskra dotarła do prochu po około 20 sekundach, a nie po 6 jak planowano.
Kolejnym szczęśliwym dla Korsykanina trafem, jego stangret Cesar Germain był tego dnia mocno podpity i powoził z iście kawaleryjska fantazją, jadąc znacznie szybciej niż dotąd zaobserwowali spiskowcy. Dlatego gdy nastąpiła eksplozja przyszły Cesarz był już bezpieczny.
Wybuch zabił i ranił wielu Paryżan, tu oceny są bardzo rozbieżne i podają od 12 do 22 zabitych i 28 do 56 rannych.
Co stało się z zamachowcami ?
Carbona i rannego podczas wybuchu Saint Rejenta skazano na śmierć na gilotynie. Limoelan podobno zdołał uciec do Ameryki Północnej i tam jako ksiądz pokutował za swe winy w małej parafii.
Tak więc deszcz, inny od zazwyczaj stosowanego szyk grenadierów i opilstwo stangreta zmieniły losy świata.