Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2009, 21:27   #4
Sulfur
 
Sulfur's Avatar
 
Reputacja: 1 Sulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumny
Cisza. I nagle to na co z takim napięciem i upragnieniem czekała. Tum, tum, tum - dudniący, narastający powoli rytm wybijany o setki bębnów, niosący się echem, delikatnie wibrujący w powietrzu, znajomy. Coraz głośniejszy szmer chluszczącej o skały wody, słodki zapach. Dziewczyna, która jeszcze przed chwilą niemal zanurzała twarz w wodzie, przymykając oczy unosiła się kilka cali nad jej powierzchnią. Kontury, zarysy i barwy zamazywały się powoli i przeistaczały w nowy porządek, rzeczywistość. Poczuła lekkość ogarniającą ciało, poczuła ciepło, bezpieczeństwo, swobodę.

I nagle BUM! Wśród potężnego ryku, z gorącem opalającym skórę pleców padła na twarz mącąc i zalewając czerwienią toń ulicznej kałuży. Poczuła ból i nieprzyjemny, metaliczny smak wody wdzierającej się strumieniem do ust.

Nie udało się...

Półprzytomna z przerażenia jakie ścisnęło jej gardło podniosła się ciężko i siadając na zimnym krawężniku przetarła piekące oczy. Oniemiała.

Ciemne matowe niebo nie błyskające nawet najmniejszą gwiazdką, czy skrawkiem księżyca gorzało. Pokrywając się krwawą łuną płonęło całe i huczało. Wznoszące się ku niemu setki wysokich, ciemnych budowli o wysmukłych kształtach, odbijające tę nieskończoność czerwonych błysków wyglądały upiornie, zamykały się dokoła niej, tworząc ciasną, malutką klatkę bez wyjścia. Potworne wycie i trzaski jakie dobiegały od strony pędzących po równej powierzchni jezdni blaszanych powozów, błyskających ku niej swymi żółtymi, nienawistnymi ślepiami i on... Biegnąca w jej kierunku, inna niż grupa tamtych śpiewających Ludzi istota. Utytłana we krwi, z tą ich straszliwą bronią w ręku, ubrana nawet elegancko jak na ten podły świat, w którym przychodziło jej się żegnać z życiem. Krzyczał coś, gestykulował jak szaleniec i biegł. Poprzez istny, płonący chaos, lizany przez płomienie co chwilę wybuchające przed jego twarzą.

Iliel, pomóż swemu dziecku! Iliel! - zanosząc się głośnym płaczem, otulając rękoma kolana, ze skierowana ku górze twarzą wołała.

Było jej zimno. Licha koszulka nocna, w której wyszła z domu w odwiedziny do swojej nauczycielki i mistrzyni Aster nie dawały ani odrobiny ciepła. Chciała pocieszyć się myślą, że to może tylko trans, w jaki na własne życzenie, pozwoliła się wprowadzić. Ale to nie pomagało, otaczający ją świat był zbyt rzeczywisty, zbyt bolesny, by mógł być tylko wytworem mózgu, ukrytych pragnień i marzeń. Pamiętała radosną rozmowę, śmiech, pachnącą agrestem cerę, oświetlany migotliwymi świecami przytulny pokoik, a potem ten szalony pomysł, żeby udać się na "spacer", aby odwiedzić Gaj Szczęśliwy, błyski, huki, poślizg i bolesne lądowanie tutaj, w świecie Ludzi...

Czuła się samotna i bezbronna. Z tymi swoimi malutkimi, niedorozwiniętymi jeszcze, szarymi skrzydełkami, którymi ledwo co poruszała, bez Aster. Wtulając głowę w kolana wpatrywała się w diabelskie przedstawienie, które właśnie co rozgrywało się na niespokojnej powierzchni kałuży.

Z rosnącym przekonaniem, że już nigdy nie poczuje ciepłego promyka słońca tańczącego na zroszonej deszczem twarzy, wpatrzyła się w upadającego właśnie mężczyznę, który utonął w nowym, ognistym wybuchu. Wrzaski i huki rozsadzały jej nawykłą do ciszy i spokoju głowę, oczy piekły zasypywane wciąż nowymi zwałami pyłu i kurzu, ręce drżały, ale nie wykonując nawet najmniejszego ruchu siedziała na zimnym, betonowym krawężniku. Czekała.
 
Sulfur jest offline