Wątek: Nowe życie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2006, 01:06   #1
8Draco8
 
8Draco8's Avatar
 
Reputacja: 1 8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu8Draco8 jest godny podziwu
Nowe życie

[center:5d1f839695]I[/center:5d1f839695]
Był środek dnia, jednak chmury spowijające niebo czyniły ze słonecznego lipcowego dnia, pochmurny i mroczny wieczór wyjątkowo paskudnej jesieni. Chmury i ciemność zawsze gromadziły się wokół ognisk złej magii, mocy zła która żywiła się najczarniejszymi i najgorszymi rzeczami jakie tylko mogły powstać na tym już i tak nie najpiękniejszym świecie.
Z nieba zaczął padać duszący popiół. Chmury gromadziły się wokół wierzy która wyrosła niewiadomo skąd pośrodku długiej zalesionej doliny usadowionej pomiędzy dwoma pasmami wysokich gór będących siedzibą goblinów, orków i trolli oraz wszelakiego innego plugastwa które nie zdążyło jeszcze wychynąć z posępnych i wilgotnych jaskiń sięgających korzeni gór. Zło zawsze czaiło się w tej dolinie gotowe pod najróżniejszą postacią czekające by wyskoczyć i zgładzić jakiegoś nieostrożnego wędrowca który zapuścił się w te dzikie ostępy niepomny ostrzeżeń garstki okolicznych mieszkańców i widoku bielejących na słońcu kości innych śmiałków.
Pośród lecących nieustannie z niema pyłów, na dnie doliny przemykały się dwie postacie. Pierwsza z nich biegła po ziemi zgrabnie omijając gęsto rosnące drzewa, druga zaś biegła po gałęziach drzew przeskakując zgrabnie z jednego na drugie. Postać poruszająca się po ziemi nagle zatrzymała się koło pnia olbrzymiego rozłożystego dębu. Rozległ się krótki gwałtownie urwany gwizd. Postać biegnąca ze zwinnością wiewiórki wśród koron drzew zatrzymała się, jej żółte oczy błysnęły w mroku patrząc tępo w kierunku krępej postaci stojącej u podnóża dębu. Kolejne dwa krótkie gwizdy zabrzmiały wśród drzew. Żółtooka jednym susem zeskoczyła z kilku metrowego drzewa upadając w nie dużej odległości od czarno brodego krasnoluda odzianego w skórzaną zbroję nabitą gęsto srebrnymi ćwiekami, który stał na ziemi. Na plecach krasnoluda, głownią w dół wisiał przepasany olbrzymi topór którego niechybnie trzeba było dzierżyć w obydwu rękach i do tego władać olbrzymią siłą by móc sprawnie się nim posługiwać w walce. Topór pokryty był lepką czarno czerwoną substancją, która zasychała powoli w strupy na zimnym metalu.
- Czego chcesz? – rzekł poważnie zirytowany mroczny elf, którego żółte ślepia lekko żarzyły się w ciemności i wyróżniały go spośród mroku lasu – w takim tempie nie dojdziemy tam nigdy – burknął
- Oj! Zamknij się Rev! – warknął krasnolud – Coś wyczułem.
- Pewnie smród rozkładającego się gdzieś w okolicznych krzakach ścierwa goblina
- Nie, to nie to. Wiesz przecież że jestem wyczulony na magię, czasem, choć niezmiernie rzadko, mogę wyczuć co myśli mag.
- No wiem i co z tego wynika?
- To chyba ten moment – powiedział spokojnie – On o nas wie! – dodał spokojnym acz stanowczym głosem
- Niemożliwe! Mojej osłony nikt nie może przejrzeć czarami, nikt! Dla niego wyglądamy jak para wiewiórek. – rzekł stanowczym głosem w którym dało się wyczuć skrzętnie skrywaną nutkę strachu – Nikt nie mógł donieść o naszej obecności, przecież nikt nie przeżył, zabiliśmy wszystkich!
-Widocznie nie wszystkich – rzekł zakłopotany krasnolud – Cicho! – wrzasnął nagle łapiąc go za ramie i przyciągając do siebie - Spójrz! – z mroku wyłoniła się cała postać ciemnoskórego elfa, jego nieskazitelnie białe włosy zasłoniły mu jedno oko. Nie miał zbroi, ani prawie żadnego oręża, nie licząc dwóch małych sztyletów wiszących po jego bokach na bardzo luźnym pasie, który ledwo trzymał się na szczupłych biodrach. Elf ubrany był w pożółkłą lnianą koszulę która była niemiłosiernie porwana i poszarpana. Rękawy miała doszczętnie poszarpane a na plecach ziały dwie ogromne dziury. Nosił również czarne bardzo luźne i również mocno jak koszula, szarpane spodnie. Lecz nie o ubiór chodziło krasnoludowi lecz o starą bliznę na przedramieniu elf, która właśnie jarzyła się żółtawym światłem przypominającym kolor jego oczu.
- Gobliny – powiedział cicho krasnolud
- I coś jeszcze – dodał niespokojnie elf
- Co? Skąd wiesz?
- Czuje swych braci …
Ziemia zaczęła drżeć, lecz nie e ten sposób jak gdy na horyzoncie pojawia się pułk kawalerii a tentem końskich kopyt niesie się kilometrami, tym razem ziemia autentycznie drżała z częstotliwością macha muszych skrzydeł. Ciemność przeszył gwałtowny, przerażający ryk, gdy ten umilkł pozostał po nim szum wrzasku goblinów szarżujących wśród drzew.
- Gobliny – powiedział spokojnie elf powtarzając słowa krasnoluda – dziesięciu – dodał po chwili.
- Widocznie nas nie docenił – odparł krasnolud śmiejąc się i dobywając topora.
- Nie mów hop bracie, nie mów hop …
Z pomiędzy drzew wypadły na nich dwie pierwsze sztuki, topór krasnoluda śmignął przecinając gęste od pyłów powietrze. Czarna krew prysła na twarz krasnoludzkiego wojownika który zaśmiał się szaleńczo swym donośnym głosem. Drugi goblin próbował ciąć elfa, swym zardzewiałym mieczem, od góry, nie zdążył. Revar gwałtownie rzucił się szczupakiem, dobywając sztyletów, pod jego nogi, klinga dzierżona w lewej ręce wiła się z gruchotem łamanych kości w mostek agresora. Impet uderzenia pchnął goblina na plecy, nim upadł klinga z prawej ręki wbiła się z głośnym łupnięciem w czaszkę.
- To się nazywa zabójcza prędkość – wrzasnął elf szczerząc swe spiłowane na ostro zęby.
Z mroków wyskoczyło pozostałych ośmiu goblinów, wszystkie runęły prawie jednocześnie na krasnoluda, Revar gdzieś zniknął. Pierwszy goblin dostał potężny cios w szczękę, którą siła uderzenia oderwała od reszty głowy i rzuciła gdzieś w krzaki, zezwłok goblina upadł na ziemię brocząc obficie czarną krwią z olbrzymiej dziury która ziała tuż pod nozdrzami. Natychmiast za nim wpadli kolejni , depcząc zwłoki przodownika. Dwóch rzuciło się odpowiednio na lewe i prawe ramie krasnoluda. Cios w biegnącego po lewej ręce prawie przeciął go na pół łamiąc po drodze kręgosłup. Cios w drugiego nie zdążył, Golin już z impetem uderzył w ramie krasnoluda który na chwilę stracił równowagę, reszta nie próżnowała, kolejny przeciwnik uderzył z jeszcze większą siłą w lewe ramie, potężny wojownik nie utrzymał równowagi.
- Rec mendo!!! – ryknął donośnie upadając z łoskotem na plecy wraz z dwoma goblinami. Natychmiast nad jego głową pojawił się kolejny stojący nad nim ze swym wielkim toporem niczym kat nad ofiarą, gobliny trzymały go mocno.
- Rev ! –topór wzniósł się w górę w przygotowaniu na cios. Z korony drzew spadł na plecy kata żółtooki cień, sztylet elfa wbił się w twarz goblina przebijając jego mózg. Revar błyskawicznie wybił się z pleców upadającej ofiary w kierunku brzucha krasnoluda.
- O kur**! – ryknął widząc spadający wprost na jego głowę katowski topór, uchylił się w ostatniej chwili, poczuł upadającego na jego brzuch elfa.
- Baranie! Co ty robisz! – jęknął ze złością. Elf bezbłędnie wbił obydwa sztylety w kręgosłupy przytrzymujących krasnoluda goblinów i pociągnął wbita klingi ku ich głowom. Przeciwnicy nie ruszali się już.
- Chcesz mnie zabić!
- Zamknij się ! Idą problemy
- Kolejne gobliny? Damy sobie rade. O patrz kolejne dwa – z lasu wybiegły dwa pokraczne stwory dzierżące w łapach kawały żelastwa które nazywały mieczami.
- Są twoje
- Co? A ty gdzie?
- Ratować ci brodę!
Rozległ się potężny, przeszywający ryk, gobliny na chwile zawahały się poczym runęły z wrzaskiem na krasnoluda. Elf jednym susem wskoczył na gałąź patrząc się w kierunku z którego dochodził dźwięk łamanych drzew. Krasnolud zrobił potężny zamach na pierwszego szarżującego goblina, rozpoczęła się walka.
- Longinus! –wrzasnął z góry elf – jeśli coś pójdzie nie tak spotkamy się przy wierzy!
- Albo w Valhalli! – ryknął z dołu krasnolud uderzając właśnie pięścią w nos jednego z goblinów
- Albo w Valhalli – dodał po cichu elf. Kolejny ryk przeszył ciemność spowijającą las.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na moje oko to nawet nie jest pierwszy rozdział, to jest jakaś 1/3 wstępu, lecz narazie napisałem tyle i to czy pojawi się ciąg dalszy zależy tylko od ocen czytelników.
 
__________________
Nie należy ufać ludziom to się zawsze żle kończy .... dla nich :]
8Draco8 jest offline