Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2009, 22:47   #3
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Czwartek

Olderson był tak niemądry, że czasem Olimpię wręcz roztkliwiał. „Powiedzcie czego potrzebujecie” Obie siostry z trudem powstrzymywały śmiech. Gorzej znosił to Giovanni Matteo Mario, sardyński arystokrata, markiz de Candida, słynny tenor i mąż Giulli w jednej osobie. Ale i on zdobył się na protekcjonalny ton i poklepał Toma po plecach.
- Dziękujemy Ci mój drogi. Jeśli mojej żonie i jej siostrze czegoś zabraknie z pewnością zwrócimy się do Ciebie – ironia skierowana do Oldersona była ironią zmarnowaną, odbijała się od monolitu jego charakteru, nie czyniąc żadnej szkody. Powoli zaczynali się do tego przyzwyczajać. Najważniejsze, że Olderson sponsorował „Córkę pułku”, która jeszcze w Londynie nie była wystawiana, a szturmem zdobyła inne sceny operowe Europy.

Zaproszenie od księcia Wellingtona, zwłaszcza dla Giulli i Matteo, miało bardzo ważny wydźwięk osobisty. Pobrali się zaledwie kilka miesięcy temu, zaraz po wzbudzającym wiele emocji w śmietance towarzyskiej Londynu rozwodzie włoskiej primadonny z hrabią Gerardem de Melcy. Skandal nie skończył się społecznym ostracyzmem, ale ich życie towarzyskie nieco zwolniło. Szczęśliwie w tej epoce nieudanych małżeństw talent Giulli pozwolił jej wybrać życie, jakiego pragnęła. A bal u księcia Wellingtona przełamie opory ostatnich obyczajowych purystów, próbujących towarzysko ignorować „rozpustne Włoszki”.

Niemniej próba została przerwana. Olimpia występowała teraz dwa wieczory pod rząd i miała bardzo mało czasu, by przygotować się do balu.


Piątek

Lubiła rolę Noriny. Kokietki, która bezwzględnie dążyła do celu, żeby w końcu go osiągnąć. Szkoda, że sama miała za mało cech amoralnej bohaterki Dionizettiego. I szkoda, że z tą rolą wiązały się bolesne wspomnienia.

Norinę na deskach Covent Garden śpiewała piąty raz. Za każdym razem miała nadzieję, że Virgil przyjdzie na przedstawienie. Nie przyznawała się do tego ani Giulli, ani Adzie, ani chyba samej sobie, ale nie można było nie zauważyć jej niespokojnego wzroku błądzącego po lożach. I w każdym antrakcie Mary, ruda garderobiana, ze złośliwym błyskiem w oku zdawała jej relację, kto siedzi w lożach i na widowni. A Olimpia miała ochotę rzucać po garderobie bukietami.

Ale nic takiego nie robiła. Dziękowała piegowatej Szkotce bardzo grzecznie i oddawała jej wszystkie nadesłane czekoladki.

Później wracała na scenę zmuszając rozbiegany wzrok do skupienia na partnerze. I śpiewając powoli zapominała o urażonej dumie, którą, gdyby była romantyczną beksą, nazywałaby złamanym sercem.

Po przedstawieniu zmywała makijaż i czytała towarzyszące kwiatom bileciki. Kwiatów zawsze dostawała mnóstwo, nie mniej niż sławniejsza Giullia. Prawdopodobnie dlatego, że jako panna wydawała się łatwiejszym celem. Mary ochoczo komentowała ofiarodawców. Tak ciekawskiej garderobianej jeszcze nie miały. Ale dzięki Mary widownia nie miała przed siostrami Grisi tajemnic.
Białe róże od hrabiego Lovelace – mąż Ady uważał, że skoro żona nie przychodzi na występy przyjaciółki, otwarcie twierdząc, że opera ją nudzi, wypada chociaż przysyłać czasem kwiaty. Dokładnie co piąte przedstawienie.
Czerwone od kapitana Samuela Griega dosyć przystojnego uparciucha, któremu wydawało się, że jego czerwone róże, belgijskie czekoladki i emfatyczne oklaski są czymś, co sprawi, że będzie mniej żonaty.
Czerwone od Charlesa Wheatstone znajomego Ady, członka Royal Society, wpuszczanego czasem na damskie spotkania Klubu Błękitnej Pończochy.
I różowe od Richarda Storrs Willisa.
Ale tych kwiatów się spodziewała. Dopiero kosz lili, irysów i hiacyntów był niespodzianką. Sam dobór kwiatów wywołał chichot Mary.
- Hiacynt biały to bezinteresowna sympatia, irys – wyraz podziwu, a lilia – deklaracja czystych intencji -wyrecytowała.
- Może ktoś się Pani wreszcie oświadczy.
Olimpia, która właśnie otwierała usta, żeby coś powiedzieć, oniemiała.
A po sekundzie wybuchnęła śmiechem.
Mary zdecydowanie się marnowała w tej pracy.
- Kto to? - Pokazała Szkotce bilecik.


Sobota

Wybrała suknię o kroju hiszpańskim, jednolity delikatnie różowy atłas ozdobiony jedynie koronkową czarną mantylką narzuconą na odsłonięte ramiona. Zrezygnowała prawie z biżuterii, z wyjątkiem dosyć skromnych złotych kolczyków.
Przyjechali we trójkę. Giullię i Matteo rozpoznawali wszyscy, ją prawie. Odpowiadała na ukłony, wymieniała zdawkowe uprzejmości, zapowiedziała siostrze i szwagrowi, że nie da się namówić na żaden koncert. Wiedziała, ze gdzieś tu jest Ada z mężem, ale to jedyna osoba z jej bliskich przyjaciół. Willis raczej nie dostał zaproszenia.

Początkowo trzymała się siostry i szwagra. Przywitali się z kierującym Covent Garden Michaelem Costa i to on wskazał jej rozmawiającego z premierem Jamesa Suttona, którego wieczór wcześniej Mary zidentyfikowała jako nadawcę bukietu, wprawiając tym Olimpię w absolutny podziw dla szkockiej przenikliwości.
A zaraz potem krążąc po sali zobaczyła Virgila. Rozmawiał z jakimś czarującym dziewczęciem, pewnie tegoroczną debiutantką, świeżą i niewinną, są szanse, że już niedługo, o czym myślała złośliwie śpiesząc na drugi koniec pomieszczenia, nie zauważywszy nawet, że porzuciła Giulię i Mateo i że to trochę niegrzecznie biec tak prawie, ignorując wszystkich wokół. Dobrze, że nikogo nie potrąciła.Trwało to zaledwie kilka sekund. W końcu stanęła, jeszcze wzburzona i zaskoczona swoją reakcją, przywołując na twarz swój zwykły uprzejmy uśmiech i odwracając się tyłem do miejsca, z którego uciekła.

Sama na środku sali. Kilka metrów od lorda Lexintona. Zareagowała instynktownie. Musiała zająć czymś myśli.
- Lordzie Lexinton – ukłoniła się lekko – Dziękuję za bukiet – i poczuła jak na jej policzkach wykwita rumieniec. A co jeśli Mary się pomyliła? Popisze się serią bezmyślnych zachowań. Ale przecież jest tylko kobietą. Od czasu do czasu musi zrobić coś głupiego.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 26-02-2009 o 00:21.
Hellian jest offline