-
Jak myślicie, czy ten się nada? – Zapytał podłużny, insektoidalny stwór o wielkich ślepiach, w których nie można było dostrzec niczego, nawet odbicia tego, czemu właśnie się przyglądał, tylko przerażającą pustkę, głęboką czerń, to czego boi się każda myśląca istota.
-
Taaak… Taak, nada się. Nie wytrzymamy tak dłużej. Mało miejsca, za mało.- Odpowiedziały chórem otaczające pytającego przedziwne, groteskowe istoty, zdające się latać, a może pływać w gęstej, czarnej masie. Stworzenie o wielkich, pustych ślepiach zawirowało, wyginając fantazyjnie ogon i trzepocząc niewielkimi, lecz licznymi płetwami o wyglądzie owadzich skrzydeł. Mimo ruchu, niepokojące oczy ciągle zwrócone były w tym samym kierunku. Pozostałe stworzenia zdawały się tańczyć wokół bezdennych ślepi wirującego. Część tańczyła w parach, reszta samotnie, całość odurzała mnogością kształtów, barw, które powoli stapiały się w jedno, coś nieopisanego, przedziwnego. Wrażenie potęgowała czerń przestrzeni. Uderzał kontrast - bogactwo tańca cudacznych bytów z pustką wszechobecnej, głębokiej czerni. A wielkie ślepia nadal spoglądały w tym samym kierunku.
Z czasem tańczące kształty i kolory zaczęły się zamazywać, tracić ostrość, blednąć, zaś puste oczy pytającego stale się poszerzały. Pustka pochłonęła wszystko, nie ostało się nic, prócz strachu, który w niej mieszkał.
-
Już niedługo, niedługo w nim będziemy… - Dał się słyszeć głos, lecz skąd dochodził, gdy wokół tylko nicość?