Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2009, 23:44   #9
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Wiem, że miały być recenzje ale zacznę trochę osobiście. Filmów oglądam delikatnie mówiąc – od zatrzęsienia. Ponieważ też ciężko jest mi wybrać jakiś mój ulubiony „mroczny” tytuł dlatego zdecydowałam się dorzucać w miarę systematycznie recenzje filmów, które pochłaniam na co dzień. Jeśli wyłapię coś wartego uwagi postaram się o tym choćby w kilku zdaniach wspomnieć.

Patrząc na to obiektywnie zmusiłam się do pewnych kalkulacji. Oglądam średnio 5 filmów tygodniowo, przy czym ewidentnie moim ulubionym gatunkiem są horrory – i tu w drodze wyjątku sięgam nawet na samo dno do kategorii „D” i niżej. Przechodząc jednak na realne liczby uświadomiłam sobie pewne niepodważalne fakty. Oglądając filmy nałogowo od jakiegoś 12 roku życia ( próg i tak ustawiam na moją niekorzyść bo pierwszy film obejrzałam na video w wieku jakiś 8 lat i był to Carpenterowski „The Ting”, który wywarł na mnie nie lada piętno, może stąd ta chora fascynacja kinem grozy). Licząc na szybko 17 lat bycia zagorzałym kinomaniakiem i przyjmując że miesiąc liczy 4 tygodnie to wychodzi mi, jak się patrzy, ponad cztery tysiące obejrzanych filmów w moim dorobku, choć prawdopodobnie i tak było ich więcej, bo 5 tytułów w tygodniu przyswajam jeśli mam, delikatnie mówiąc, spadek formy. Ale dość statystyk. Wypadałoby jakiś tytuł dnia dzisiejszego zaprezentować i będzie to dość nowa szwedzka produkcja pt:

„Let the Right one In” - "Lat den ratte komma in"

Polskie tłumaczenie: „Pozwól mi wejść”.



O ile kiedyś, nie tylko w filmach, dominował wizerunek wampira jako istoty demonicznej o nadludzkich zdolnościach i pozbawionej sumienia, tak od jakiegoś czasu podkreśla się człowieczy pierwiastek wampira. I tak samo jest w tym przypadku. Bo kto jeśli nie dwunastoletnia dziewczynka, będąca pierwszoplanowym krwiopijcą wzbudzi w widzu nutę szczerego współczucia i pozwoli dostrzec moralne dylematy i targające bohaterką rozterki?

Klimat filmu jest sam w sobie już wyjątkowo depresyjny. Blokowisko na obrzeżach Sztokholmu, zalegająca zewsząd zmarzlina, hipnotycznie opadające płatki śniegu i szybko zapadający zmierzch. Fabuła przedstawiona jest z punku widzenia przeciętnego dwunastoletniego chłopca, borykającego się z codziennymi problemami w domu a także szykowanego w szkole przez rówieśników. Oskar, bo tak się ów chłopiec nazywa, poznaje pewnego dnia na placu zabaw tajemniczą dziewczynkę – Eli, jak się okazuje wampirzycę, która mimo mrozu chodzi zazwyczaj boso, ubrana w bluzki z krótkim rękawem, zupełnie jakby niska temperatura nie wywierała na niej najdrobniejszego wrażenia. Widzimy jak między tymi dwojga powstaje coraz silniejsza i bardziej namacalna więź. Oskar przyjmuje informację o naturze Eli z iście dziecięcą ufnością i akceptuje ją ot tak, po prostu.

Sam tytuł – „Pozwól mi wejść” nawiązuje do mitu krążącego o wampirach, że niejako należy zaprosić go do swojego domu aby faktycznie mógł przekroczyć jego próg. Tutaj, doskonała scena w filmie, kiedy Oscar naigruje się z Eli. Co też za tragedia może się stać jeśli ona tegoż zaproszenia nie dostanie? "Wejdz, no dalej" - zachęca chłopiec. Wyśmiewa się i podjudza dziewczynkę, która wreszcie ufnie wchodzi do mieszkania przyjaciela i świadomie przyjmuje wszelkie konsekwencje.

Film miejscami przyciężkawy, lecz wyważony. Sięga bardziej do wnętrza osobowości zarówno Oskara jak i jego wampirze towarzyszki. Ukazuje zagadnienie wampiryzmu w nieco innym świetle. Eli rozumie, że należy po prostu do innego gatunku i musi zabijać aby żyć. Czy jest gorsza niż Oskar, który jest tak zagubiony i popychany do samej krawędzi, że agresja i bunt stają się niejako jego wyborem, jedyną dopuszczalną opcją?

Nie znajdziesz tutaj efektów specjalnych tak powszechnych dziś w kinie hollywoodzkim ale mogę obiecać, że jeśli pociągają cię klimaty wapirze to ten film pozwoli ci spojrzeć na zagadnienie z innej perspektywy i da świeże spojrzenie na tą sprawę. Typowe kino europejskie ze swoją psychologiczną głębią, ale nie wycieńczające czy też niezrozumiałe. Film uderzył mnie prostotą a zarazem dogłębnym ogarnięciem tematu. Nadnaturalna istota – Eli, jest tutaj niejako pretekstem do wyciagnięcia na wierzch tematów ponadczasowych i uniwersalnych. Bo w moim mniemaniu film opowiada o przyjaźni, potrzebie bliskości, odrzuceniu i bezgranicznym zaufaniu. Mnie urzekł, ale na koniec powinnam chyba przestrzec, że moje filmowe gusta nie pokrywają się zazwyczaj z większością populacji. Niemniej po ujęciu filmu w takich superlatywach proponuję aby jednak obejrzeć. 114 zmarnowanych minut nie jest przesadzoną cena aby przyjrzeć się temu tytułowi i wyrobić sobie własne zdanie. Warto też wspomnieć, że film zgarnął wiele wyróżnień i nagród, i o ile ja omylna mogę być to przecież, jak wiadomo, ogół zazwyczaj się nie myli i na powrzechne docenienie trzeba sobie zasłużyć (choć jak sięgnę pamięcią np. do takiego "Dog Soldiers" to się zastanawiam czy społeczeństwo na głowę nie upadło żeby uhonorować takie gnioty, więc to nie jest chyba reguła).

Podsumowując jednak – polecam. Dla mnie osobiście to świeży powiew po oklepanych produkcjach w stylu gore lub też przesyconych efektami specjalnymi pustych filmikach przy których zasypiam podczas pierwszej pół godziny.

trailer:

[media]http://www.youtube.com/v/ICp4g9p_rgo&hl=pl&fs=1[/media]
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 04-03-2009 o 08:42.
liliel jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem