Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2009, 01:35   #9
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
-Ogromne dzięki - powiedział do was elf kłaniając się. - Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, że wyruszycie razem ze mną. Nie wiem co może nam zagrażać, ale mój brat ostrzegał mnie przed zdradą w łonie. Nie wiem co to może oznaczać, ale jego przerażenie chyba udzieliło się i mi. Bałbym się ruszyć stąd sam, zwłaszcza w nieznanym środowisku. Dlatego jeszcze raz dziękuje. Weźcie co uważacie za potrzebne, ja mam czas.W czasie jak przygotowywaliście się do wyruszenia, Mablung rozglądał się na boki. Jego wzrok zwłaszcza skupił powracający Martin. Kiedy wszystko było już gotowe, ruszyliście w stronę drzwi. Gdy strażnik zauważył was, podniósł halabardę do góry i powiedział groźnie:
- Stać! Nie możecie opuścić tego pomieszczenia z rozkazu kapitana straży!
Mablung zatrzymał się przy nim i uśmiechnął się.
- Mały Tommy. Zawsze udawałeś groźniejszego niż jesteś. Zawsze też marzyłeś, by walczyć po stronie prawa. Jak teraz wygląda twoje marzenie?Człowiek podniósł brwi w zdziwieniu, słysząc przezwisko z lat młodości. Zmarszczył czoło, jakby starał sobie coś przypomnieć.
- Mablung!? Mablung Normnay!? To naprawdę ty?
- Tak przyjacielu. To ja. Cały i zdrów.
- Myślałem że nigdy więcej cię nie zobaczę. - powiedział Tom ściskając się z włóczykijem.
- No to było bardzo prawdopodobne. Zwłaszcza, że wyniosłeś się ze swojej chatki po kryjomu, nikomu nic nie mówiąc. Jeszcze nadejdzie czas na wspominki. Na razie muszę cię prosić o pewną przysługę - tutaj elf nachylił się do strażnika i na ucho wyszeptał mu prośbę. Ten rozejrzał się dokładnie po sali, czy nikt się wam nie przygląda po czym szturchnął swojego kolegę, by się upewnić, że śpi.
- Dobra, ale to tylko ze względu na stare dobre czasy. Kapitan i tak urwie mi jaja za ten wybryk.
Złapał za klamkę olbrzymich drzwi i powoli, by nie obudzić kolegi po fachu, odsunął drzwi do boku, wpuszczając "świeże" powietrze i oślepiające promyki światła.

Trochę potrwało zanim wasze oczy przyzwyczaiły się do światła słońca. W magazynie panował mrok rozjaśniany jedynie przez świece i lampy, dlatego mieliście wrażenie że jest już wieczór. Tym czasem był to środek dnia. Zimny wiatr przypomniał wam o tym że był to już Czas Mrozów. Dookoła było mnóstwo uchodźców ze zniszczonych dzielnic miasta i z poza Middenheim. Leżeli na bruku, oparci o budynki i żebrali o byle pensa, inni tułali się w tą i z powrotem szukając jakiejś roboty albo innego zajęcia za które dostali by strawę, inni po prostu umierali na ulicy, lub pomiędzy skromnymi i prostymi budynkami. Nie zajęło wam dużo czasu dowiedzenie się, gdzie znajduje się świątynia Sigmara. Każdy potrafił ją wam wskazać. Okazało się, że znajduje się w dzielnicy Freiburg, po drugiej stronie miasta. To oznaczało ponad kilometrowy spacerek. Szybko dotarliście do głównego traktu, który prowadził od Bramy Południowej do centrum miasta i ruszyliście nim. Ulica tutaj była szersza i miało się wrażenie większej przestrzeni. Nie czuć było tej stęchlizny i śmierci w powietrzu. Oprócz niektórych zniszczonych dachów i budynków, miasto nie zmieniło się zbytnio, przynajmniej nie tak jak na obrzeżach. Wydostaliście się z biedniejszych dzielnic południowych i trafiliście do dzielnicy Kupieckiej. Pełno tutaj było stoisk z najrozmaitszymi rzeczami, od elfkich kosztowności, poprzez ludzkie wyroby rzemieślnicze, na krasnoludzkich broniach skończywszy. Nie było niestety zbyt dużo stoisk z pożywieniem, a jak się już jakieś znalazły to były najbardziej oblegane. Zauważyliście mnóstwo młodych obżartusów sięgających do kieszeni co zamożniejszych i szybko uciekających w ciemne zaułki. Nie dziwiło was to, w każdym mieście byli kieszonkowcy. Was starali się omijać szerokim łukiem. Nikt nie chciał zadzierać z grupą podróżników, zwłaszcza jeżeli należał do niej Zabójca Troli. Kiedy natrafialiście na jakieś zbiegowisko, czy ogólnie tłum zagradzający wam drogę, wystarczyło jedno chrząknięcie krasnoluda by droga była znowu wolna. Stanowiliście centrum uwagi i nie mogliście się odpędzić od ciekawskich wzroków.
Dotarliście do kolejnego punktu orientacyjnego. Był nim ogromny, marmurowy pomnik przedstawiający potężnie zbudowanego mężczyznę z dwójką dzieci na ramionach. Wszystkie postacie miały uśmiech na ustach. Zgodnie ze wskazówkami mijanych ludzi, skręciliście w prawo i minęliście potężny kompleks świątyni Ulryka, chociaż bardziej przypominało to katedrę połączoną z zamkiem. Stąd było jeszcze jakieś sto metrów do świątyni Sigmara. Minęliście olbrzymi park pełen namiotów i dotarliście do Freiburga, dzielnicy zamożnych i kapłanów. Będąc tutaj bez kłopotów odnaleźliście świątynie Młotodzierżcy. Nie była tak okazała jak katedra Ulryka, ale i tak stanowiła wspaniały zabytek ludzkiej architektury. Jakby chciała pokazać, że nawet w centrum kultu Ulryka, Sigmar znaczy wiele dla Imperium. Staliście pod kamiennymi murami. Na górze kręciło się spora ilość wiernych, która była odprawiana przez wartowników świątynnych.
Przez całą drogę, Mablung kurczowo trzymał zawiniątko w rękach, jakby bojąc się je stracić. Teraz ścisnął je mocniej i przełknął ślinę.
- Co teraz? Mamy tak po prostu wejść na górę? Bracie Ezekielu może ty to zrobisz? W końcu jesteś kapłanem. - powiedział elf
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 08-03-2009 o 23:34.
Noraku jest offline