Jazda na rowerze zawsze dawała Jeanne tyle swobody, radości i przyjemności. Lubiła czuć ten wiatr we włosach, najlepiej właśnie taki poranny chłodny wiatr lub wieczorny, który ma w sobie jeszcze trochę z ciepła całego dnia. Teraz też gnała co sił w nogach przed siebie. Nawet nie zdążyła zauważyć co się stało, natychmiastowe reakcje mięśni były jednak zbyt wolne i nie mogły już pomóc. Reszta jest milczeniem.
Cisza.
Ciemność.
I...
Fale? Tak, słyszała fale, wręcz widziała je oczami wyobraźni, jak rozpryskują się na miliony srebrzystych kropel przy spotkaniu z kamienistym brzegiem. Potem część tych kropel opadała na skały, część stawała się ponownie ogromem błękitu. Tylko po to by za chwilę rozbić się o te same skały.
Jeanne widziała chłopca, tak, był tu chłopiec, ale czy był naprawdę? Co się dzieje? Czy właśnie nie miał miejsce wypadek, który powinienbył ich... Ale... Szum fal, i chłopiec. Może to był sen z którego się przebudziła, koszmar. Albo... właśnie teraz śni?
- Niestety, nie widziałam twojej piłki, przykro mi. Ale mogę pomóc ci szukać.
Kobiet rozejrzała się dookoła, nie tyle szukając piłki, co po prostu próbując zrozumieć o co chodzi? Wyciągnęła rękę do chłopca by ten poczuł się bezpieczniej. A może sama chciała poczuć się bezpieczna?
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |