Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2009, 23:05   #2
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Być nazywanym Małym to takie frustrujące. Och, nie to, żeby był karzełkiem, a dla swojej siostry Eminelki zawsze wydawał się wielki, ale ... no właśnie, ale ... sto siedemdziesiąt parę centymetrów, jak na chłopaka, nie odbiega od normy, ale jako troll wcale nie był o wiele większy. Obciach straszny! Mieć tak, że trzydzieści więcej, albo lepiej, pół metra. Normalny troll spokojnie dorównywał wzrostem Shaquille'owi O'Nealowi i innym centrom NBA. On też chciałby tak, bo Mały, albo sir Mały, jak go niekiedy nazywały inne trolle, brzmiało fatalnie i sprawiało, że wrażliwy chłopak mocno przeżywał swoją przypadłość.

Jakby tego nie dość, jeszcze wczorajsza randka składała się niemal wyłącznie z szeregu gaf zakończonych ostatecznie poplamieniem białego swetra dziewczyny. Bianka miała wyjątkowe wymagania. Żeby się z nią umówić musiał nie tylko stoczyć kilka pojedynków z rywalami z innych klas i obiecać, że zaprosi ją do najpopularniejszej i najdroższej, niestety, kawiarni w dzielnicy. Tymczasem najpierw dziewczyna spóźniła się dwie i pół godziny, co spowodowało, że obsługa kawiarni anulowała rezerwację stolika. Zamiast więc do modnego „The Gray Horse” musieli szukać czegoś innego. Wreszcie kręcąc nosem Bianka zdecydowała się na „The Blue Monday”, gdzie jednak nie było jej ulubionej kawy z cynamonem. Kiedy wybrała już niechętnie espresso, musiał ją jeszcze oblać. Obciach! Nie był niezgrabny, wręcz przeciwnie, ale inne trolle wyróżniały się spokojem, opanowaniem, a on ... No właśnie, chciał jej szybko podać, zatrzeć niemiłe wrażenie początkowe i wtedy … ten nieoczekiwany ruch kelnera. To by się nigdy nie zdarzyło, gdyby nie łowił akurat wzrokiem oczu dziewczyny. Potrącił kelnera i próbując ratować złapał kubek. Niestety, ociupinę za mocno, a dalej, ech … Dobrze, że przypadkiem jej nie poparzyło, ale o kontynuowaniu randki nie było mowy. Spojrzała na niego tak, jakby nagle stał się niższy o pół metra.
- Pan wybaczy – powiedziała nosowym akcentem, którego, jak wiedział, używała chcąc kogoś spławić. - Nie bawiłam się dzisiaj dobrze i chcę wrócić do domu. Wezmę taksówkę. Proszę mnie nie odprowadzać – i wyszła, lub raczej wypłynęła, niczym królowa zostawiając go przy rozlanej resztce kawy.

Ale to były wczorajsze sprawy. Teraz siedział przed kulą vel monitorem i wpatrywał się w jej oblicze. Kolejny raz przezywał nieudane spotkanie i pewnie dlatego nie zrozumiał pytania siostry. Dopiero złapał kontekst jak powtórzyła:

- Hej Edgar. Co robisz? Kto to? Pobawisz się ze mną i Panem Gorgem?

Siostra, niczym Czerwony Kapturek na wilka spoglądała ufnie na niego, a obok niej czuwał wspaniały Pan Gorg, który za nic nie pozwoliłby skrzywdzić swojej podopiecznej. Edgar bardzo ją kochał i jak na prawdziwego trolla przystało w razie jakiejkolwiek zdarzenia, broniłby Eminelki, jak lew. Szczęśliwie żadnej takiej potrzeby nie było, ale w razie gdyby ... Pan Gorg doskonale współdziałał z Edgarem. On trzymał pieczę bezpośrednio nad Emmą, a Edgar w razie czego kontrolował przedpole.

- No pobawisz się, proszę! W chowanego! Ale wiesz, ja się chowam razem z panem Gorgiem
- To chyba trochę niesprawiedliwe. Dwóch na jednego
– zastanowił się.
- Ale ty jesteś duży i z wysoka łatwiej nas zobaczysz. A ponadto jesteś moim wieeeeelkim – pokazała rękami – bratem i chłopcem. Mamusia mówiła kiedyś, że chłopcy powinni ustępować dziewczynkom, prawda panie Gorg? Widzisz – pokiwała łapka misia – mówi, że tak.
- Skoro obydwoje tak uważacie, to … kryję
– zamknął oczy licząc do dziesięciu. - Jeden, dwa …
- Łał, panie Gorg, musimy się schować, ale gdzie. Już mam
– krzyknęła wskakując prosto do szafy, która tak naprawdę była niewielką symetryczna jamą w głębi dziupli, skąd wydostawało się najwięcej zielonolistnych pnącz. Ale Emma nie widziała żadnych roślin, tylko porozrzucane koszule, które rzeczywiście niemal wypełzały z szafy i wiedziała, ze gdyby mama to zobaczyła, natarłaby solidnie chłopakowi uszu. Cokolwiek by bowiem powiedzieć o mamie, to bałaganu nie tolerowała. - Ciii, ciii – uspokajała pana Gorga – musimy się przyczaić, żeby Edgar nas nie znalazł.

Ale Edgar, oczywiście, znalazł. Wprawdzie po dłuższym poszukiwaniu, podczas którego głośno opowiadał, jak to sprawdza każdy kąt: pod krzesłem, przy biurku, nawet za plakatem Ileany D'Cruz, której filmów wprawdzie nie cierpiał, ale pod względem urody uważał za drugą kobietę na ziemi. Zaraz po Biance. Tak upłynęło kilka chwil, podczas których Edgar, choć nie zapomniał o swoim młodzieńczym pechu, to znalazł sporo autentycznej radości. Niewątpliwie, zaraźliwy śmiech malej Eminelki działał na niego niczym rozweselający gaz.

- Uf, głodna jestem – oceniła dziewczynka, gdy wreszcie po raz kolejny brat ja znalazł, tym razem ukryta w pościeli.
- Chodź, zobaczymy czy coś jest – a kiedy weszli do przestronnego wnętrza kuchni wskazał na wielkie jabłko. - Musi być pyszne, zaraz ci umyję. Chcesz?
- Sama umyję, jestem już duża
– wysapała targając wielki stołek pod kran.


A potem weszła mama i jak zwykle wszyscy zaczęli się krzątać przy domowych obowiązkach.
- Mamo, chciałem porozmawiać o Whitby – zaczął.
- Niezbyt się cieszysz z wyjazdu? - Zapytała domyślnie. Któryś raz z kolei, zresztą.
- No wiesz, planowaliśmy z Johnem i Tomem …
- Wytrzymasz … podobno w Whitby jest bardzo pięknie. Można spacerować, opalać się. Jest bardzo spokojnie. Odpoczniesz od londyńskich hałasów. To bardzo wskazane dla młodego człowieka. Teraz interesują was tylko sport i komputery
.
- I dziewczyny – dodał w myśli Egdar. Ale też naprawdę mama lekko przesadzała. Wszak uczył się dobrze i pod tym względem nie można było mieć do niego pretensji. - I przygody, również – dopowiedział sobie po chwili. - Tymczasem w Withby nie spodziewał się ani tego, ani tego. A spacery i opalanie … kochał matkę, ale czasem dorośli są tacy naiwni, jeżeli myślą, że ich dzieci cokolwiek obchodzą takie bzdury. Trudno jednakże cokolwiek poradzić. Chyba warto poszukać w internecie jakichkolwiek informacji o Withby? A może zapytam jakiegoś Eshu? Albo satyra? Pewnie znalazłby takiego, który powiedziałby może coś ciekawego o tym nudnawym miejscu.
 
Kelly jest offline