Irak, Bagdad, Amerykańska Baza Wojskowa w Tarablus (Garaże)
6 Września, godzina 18.41
John Williams, Jack Hollyfield, Thomas Anker, Harve Loodstone
Do garażu wbiegł Hollyfield. Sierżant nie zdążył nawet nic powiedzieć, bo kierowca odciągnął go na bok i powiedział o Al-Karamah.
Williams zaklął, a Hollyfield wsiadł do środka.
-
Chłopaki pierwsza robota - rzekł John do nowych. -
Starszy Szeregowy Hollyfield, mój zastępca w zespole właśnie poinformował mnie o zasadzce zastawionej w Al-Karamah. To region położony na północny - wschód od naszej bazy.
Sierżant zawahał się. Jeśli będzie piekło to będą potrzebować dużo amunicji... W wozie jest jej trochę, ale może nie starczyć...
-
Wejść do środka i czekać na mnie - Williams rozkazał załodze i ruszył do wyjścia.
Otworzył drzwi i z kieszeni w spodnich moro wyjął krótkofalówkę i ustawił na odpowiedniej częstotliwości.
-
Kapitanie Black! SÅ‚yszysz mnie?
Wybiegł na dziedziniec i wszedł na strzelnicę, gdzie zostało 6 żołnierzy strzelających do tarcz, uniemożliwiając porozumienie się z Blackiem... Zbiegł schodami w dół i wyjął klucz do zbrojowni. Klucze mieli tylko dowódcy załóg i wyżsi stopniem oficerowie.
W środku było ciemno i o dziwo chłodno. Pokój był duży, mieściło się tam spokojnie kilkanaście dużych stołów, ginące w ciemności szafy i półki. Wszystko oczywiście zapełnione po brzegi amunicją i giwerami, tak że jakby tu eksplodował granat to pewnie wysadziłoby całą bazę i okolicę.
-
Black, jesteś tam?! - krzyknął do krótkofalówki.
Zaczął zgarniać magazynki do M16-stek, amunicję do M249, do M9 i trochę granatów. Wszystko wrzucił do plecaka, a gdy to zrobił w krótkofalówce odezwał się głos:
-
O co chodzi Williams? - Sierżant przycisnął przycisk mówienia i krzyknął:
-
Przydałby się Apache w Al-Karamah. Dokładne dane podam Ci jak już tam będę.
-
Nie ma sprawy. - odezwał się głos Kapitana i głośnik zamilkł.
John zabrał jeszcze 2 granatniki podwieszane M203 i wyszedł z ciemnego pokoju. Krótkofalówkę schował, granatniki także. Plecak z amunicją zarzucił na plecy i zaczął biec do garażu.
Trasa w drugą stronę zajęła Williamsowi jeszcze mniej czasu, co było dziwne biorąc pod uwagę napełniony metalem plecak na jego plecach.
Gdy wszedł do garażu rzucił na tyły plecak, który gruchnął o podłogę wozu. Gdy wchodził do Strykera zobaczył jak M1-Abrams o kodzie M1A6 wyjeżdżał z garażu.
-
Ruszamy! Dostaniemy nawet wsparcie z powietrza. Mam nadzieję. - krzyknął do załogi, gdy Hollyfied ruszył, zostawiając za sobą bazę. -
Loodstone zajmij miejsce na stanowisku M240-stki. Anker obserwuj. W plecaku macie dodatkową amunicję, zachować ostrożność.
Okazało się że Abrams także jedzie jako posiłki i Stryker jechał zaraz za czołgiem.