Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2009, 21:07   #15
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Warszaty - Odcinek Specjalny

Tom I
Arrakis

Dwa słońca wschodziły nad pustynnym horyzontem Arrakis, oświetlając trupiobladym światłem piaszczystą powierzchnię planety.
Pedober w odkrytym szlafroczku wpatrywał się z okna w ten błogosławiony widok.
"Na Kinderlandzie panowaliśmy nad ziemią i powietrzem. Tu potrzebna nam jest potęga pustyni" - pomyślał i wziął od służących mu dzieci szklankę płynnego Czokapiku. Przez chwilę napawał się aromatem substancji pozwalającej na podróżowaniu po Wszechświecie, wyczuwając jej delikatną woń cebuli i migdałów. Tak właśnie pachniał największy skarb galaktyki, napędzający radzieckie silniki odrzutowe.
- Okryj się, bo kataru dostaniesz - w drzwiach stanęła jego matka. Była ona bezimienną Kinder Bueno, prywatną dupą Pedobera Seniora. Pedober jej nie lubił, ale przez wzgląd na dawne czasy utrzymywał ją w pałacu. Ubzdurała sobie, że ma jakieś nadludzkie siły i, że w ogóle jest do czegoś potrzebna. Zresztą cały żeński zakon Kinder Bueno tak miał. Nadawały się tylko do pukania i prania skarpetek.
- Kto ją wypuścił z klatki?! - ryknął Pedober - Straż!
W drzwiach stanęło dwóch sześciolatków z halabardami w dłoniach.
- Zabrać tę swołocz tam gdzie jej miejsce!
Pedober nie lubił kiedy przeszkadzano mu w rozmyślaniach.
Zbliżał się jednak czas relaksu. Powóz który zawieść miał go do najbliższego przedszkola zajechał już przed pałac.

- Powiedz mu, Watsonie - górująca zza lodówki postać barona Holmesa wynurzyła się na kaczych nóżkach. W gębie miał oczywiście fajkę. Nie opodal leżały pizdnięte skrzypce.
- Ostrzegałem baronie, przed powierzaniem takich informacji komuś tak młodemu ... - Watson pochłonięty był składaniem papierowych samolocików z "Gazety Wyborczej".
- Kurwa, przecież nikogo poza nami tutaj nie ma. Toż baron o sobie mówi w trzeciej osobie - zaperzył Holmes i beknął przeciągle dla podkreślenia wagi swoich słów.
Watson zmarszczył brwi. Ciągle zapominał jak popierdolony był jego mocodawca. Ponoć stary Holmes miał fetus in fetus i dlatego gadał w taki dziwny sposób. Ale może po prostu świadczyło to o jego ułomnej psychice.
- Ekhem - zaczął - Dzieci w ciągu ostatnich sześciu miesięcy zaczęły znikać z przedszkoli i żłobków, a nawet podstawówek...
- Słowem, od kiedy te zarobaczone Pedobery się tam panoszą! Na naszej Czokapikowej planecie!
- Najwyraźniej Imperator ma w tym jakiś interes. Oprócz tego Rada Cytadeli patrzy nam na ręce. Nie możemy dłużej robić wałków na giełdzie i spekulować złotówką.
- To wszystko jest chuj w porównaniu z wiecznością - mruknął baron i zagłębił się znowu we wnętrznościach lodówki.
- Jednak - zaczął Watson - Pedober popełnił przy ostatniej swej zbrodni pewien błąd. Nie zdążył spalić całego przedszkola. Udało nam się zdobyć dowody jego działalności.
- No to w tubę go!
- Rzecz w tym, że się nie da - mruknął Watson - Dowód jest poszlakowy, trza kurwę na gorącym uczynku zlapać. Za krzywe rączki znaczy się.
- Hmmm - baron przez chwilę się zastanawiał, tłukąc drewnianym młotkiem kotlety mielone - Taak... Załatwimy go, a wraz z nim zginie cały ród Pedoberów!

Komandor Emo, wraz ze swoim przystojnym adiutantem, kapitanem Leonem Neonem, przemierzali nieboskłon w swoim niezawodnym okręcie - "Mazowsze VII".
- Zbliżamy się do Arrakis - zameldował Neon.
- Dobrze. Mam zamiar skopać wreszcie dupę tym pedofilom.
- Wyczuwam, że ma pani z nimi jakieś zaszłości, ma'am.
- Tak... Pedober miał zostać pierwszym misiowym SPECTRE'em. Wyprzedził nawet Misia Uszatka - Emo pociągnęła wódki z piersiówki i przeciągnęła sobie żyletką po udzie - Podczas misji na jaką się wybraliśmy, zapaliło się przedszkole w którym mieliśmy wybić chrześcijański odłam Al-Quaidy.
- I co się stało?
- Okazało się, że to on ich wynajął. A potem stał przed drzwiami i łapał w siatkę wybiegające dzieci. Chciałam go skurwysyna zastrzelić z miejsca, ale niestety okulary mi zaparowały i oślepłam... Od tej pory zaczęłam się ciąć żyletką i słuchać Tokio Hotel.
- Ożesz w dupem - podsumował Neon - A ja myślałem, że ty normalna jesteś.
- A jednak... No one is perfect - zagaiła w zapomnianym przez Wszechświat elfickim dialekcie.

- Któż to jest? - zainteresował się Pedober, który osobiście nadzorował zbiór Czokapiku. Na horyzoncie biegało kilka postaci, dzierżąc w rękach pokaźnych rozmiarów widły i dzidy.
- Panie mój, to są Dzicy Kaszubi - rzekł jego pięcioletni pomocnik - Rdzenni mieszkańcy Arrakis.
- A jebał ich pies - mruknął Pedober - A dzieci mają?
- Nie sir, rozmnażają się przez podwójny podział.
- Tym bardziej, do kominów z nimi.
Pedober wsiadł w Apacza. Helikopter zaczął krążyć powoli nad polem Czokapiku.
- A to, co to? - na pustyni pojawił się nierówny ślad.
- To Kakaowy Czerw - powiedział adiutant - Kaszubi nazywają go Wielkim Psem Piko.
Kakaowy Czerw wynurzył się na powierzchnię.
- Za każdym razem kiedy się wynurza, opowiada jakiś głodny dowcip - rzekł pięcioletni Jaś - W ten zwabia swoje ofiary.
Czerw legł tymczasem na powierzchni. Stanowił niezbyt zgrabne połączenie sympatycznego żyjątka z gromady obleńców, z mordą rasowego Yorka.
Słowem - był, nie owijając w bawełnę, kurewsko szpetny.
- Przychodzi baba do lekarza - zadudnił Czerw. Ziemia zatrzęsła się pod wpływem jego głosu - A lekarz też baba!
Jeden z robotników zaczął niebezpiecznie zwijać się ze śmiechu zbliżając się do Czerwia.
- Franek, stój! - krzyknął drugi, który również próbował opanować atak śmiechu.
- Nie mogę, on jest taki zabawny! Nie mogę się ruszyć!
- OWNED ^^ - rzekł Czerw i jednym ruchem pożarł biednego robola - LOLZ - dodał i zanurzył się w odmętach Czokapiku.
- Ożesz w dupę - rzekł Pedober - To jest gorsze od Murzynów!

- W lewo skręć - komandor Emo i kapitan Neon jechali przez pustynią swoim najnowszym Landroverem, w poszukiwaniu dowodów wskazujących na winę Pedobera.
Jak na razie jednak bez większego sukcesu.
- Paliwo się kończy - mruknął Neon.
- To się Czokapikiem załaduje. Wszędzie tu jest.
- Ale ja myślałem, że to na ruskie silniki tylko.
- Ruskie czy Amerykańskie, wszystkie są robione na Tajwanie.
Przez chwilę wrzucali pełnymi garściami Czokapik do baku pojazdu.
- A co to?! - Emo wskazała na świecący kształt na horyzoncie.
- Musi spadnięty sputnik - Neon podrapał się po szczecinie.
Nie minęła minuta, jak byli na miejscu.
- Leon, zhakuj to ścierwo.
- Się robi! - Neon wyciągnął z nosa port USB i podłączył się do upadłego satelity.
- Skanuję... - rzekł bezbarwnym głosem - Norton Antyvirus Enabled... Zapora Systemu Windows Enabled... Firewall disabled...
- Doskonale - mruknęła Emo - Widzisz coś?
- "Chcesz rżnąć małe dzieci?" - z ust Neona wydobył się zniewieściały głos - "Wejdź na naszą stronę!"... Wchodzę... "Witamy Cię Pedoberze. Twój stały abonament jest ciągle aktualny. Na forum pojawiło się więcej niż 1000 nowych filmów. Czy chcesz je teraz obejrzeć?"
- Mamy skurwysyna! - Emo zatarła łapy.

- Waaatsoon! - darł się Baron - Waatsooon! Gdzie jest nasz podnóżek?!
- Tu jestem, mój panie baronie - Watson wychylił się zza kolumienki.
- Mieliśmy sen... Chińczycy... Były ich miliardy...
- Już dobrze panie Baronie. - Watson wtulił się w Holmesa i pogłaskał go po główce - To po prostu pana wewnętrzny pasożytniczy bliźniak daje o sobie znać.
- Cholera. Kto by pomyślał że to prawowity dziedzic rodu. Ale po naszym trupie!
- Dokładnie panie Baronie.
Baron przez chwilę kontemplował drugą parę kończyn wystającą z jego brzucha.
- Rączki mu utniemy, to odechce mu się takich faszystowskich żartów.
- Iść do piwnicy po siekierę, sir?
- Nie, sami to załatwimy. Jak sytuacja na Arrakis?
- Mam pewien plan Baronie. Przebiegły plan.
- Dobrze, lubimy takie - powiedział Holmes, obcinając rączki nożyczkami - Takie są najlepsze.
- Zwiedziemy Pedobera w miejsce, w którym się nas zupełnie nie spodziewa.
- A wtedy - rzekł baron wyrzucając obciętą rączkę do śmietnika - Upierdolimy mu łeb a resztę nabijemy na pal!

- Ożesz w dupem! - krzyknął Pedober czytając w łóżku poranną prasę. Tytuł na pierwszej stronie wieścił: "Na Arrakis otworzono dziś największe we Wszechświecie prywatne przedszkole dla dzieci imienia barona Vladimira Holmesa". Obok była fotografia patrona otoczonego dziećmi. Głaskał je po główkach wszystkimi czterema rączkami.
- Może i zgnilec z tego Holmesa, ale wykazuje właściwą inicjatywę - zamyślił się Pedober - Wie jak załagodzić naszą odwieczną vendettę.
Podziwiał w milczeniu małą dziewczynkę na fotografii. Oblizał się nerwowo.
- Służba! - krzyknął - Przygotować mój Pedomobil! Muszę cię mieć - zaszeptał w stronę fotografii.

Pedober zajechał przed przedszkole. Majestat budynku onieśmielił go już z daleka. Wielopiętrowa konstrukcja, zbudowana była z lukru i pierników; całość zaś stała na solidnej kurzej nóżce.
- Cholerka - rzekł w końcu - Nigdy bym żem na to nie wpadł.
Po czym, powiewając peleryną, przekroczył próg Raju.
- Kochani, to ja, wasz Pedober!
Odpowiedziała mu głucha cisza. W środku było ciemno. Pedober zapalił światło i zrobił kilka kroków.
- Kochani?..
W tym momencie usłyszał trzask przeładowywanych karabinów.
- Stój w miejscu i łapy do góry pedofilu! - krzyknęli żołnierze, mierząc z broni palnej do sympatycznego skądinąd misia.
- Ktoż wy?!
- To my, zboczeńcu! - rzekł Baron Holmes, wynurzając się z mroku - We have been waiting for this moment for so long!
- Jak tam braciszek? - zagadnął Pedober - Rozwija się prawidłowo, jak mniemam?
Holmes uderzył misia w twarz.
- Przywiązać go do koła! Będziemy go łamać!

Emo wpadła do przedszkola, gdy właśnie zaczęli się rozkręcać z torturowaniem Pedobera.
- Puść go, baronie! - krzyknęła od progu, wyjmując odznakę SPECTRE - On musi stanąć przed Radą Cytadeli!
- Musimy to my, kupę - odparł Baron - I nic więcej! Straż, łapać tego wymalowanego kurwiszona i przerobić na mydło!
Komandor Emo odbezpieczyła pistolet i przyłożyła do głowy Barona. Leon Neon mierzył gdzieś na ślepo w Bogu ducha winne dzieci.
- Posłuchaj kupo gówna, z przewagą gówna - rzekła Emo - Też nienawidzę tego pedofila, ale jak nie postawię go przed Radą, to nie dostanę trzynastki i mi fundusz na drugi filar ZUSu szlag trafi. Rozumiesz co to znaczy?
- Trza było zostać Jehowym, jak my! Teraz jesteśmy wolni od tych materialistycznych trosk!
- Wykończ grubasa i tak mu nawet przez miesiąc nie wytłumaczysz! - krzyknął Neon - A poza tym to Jehowy! Gorszy od Murzyna!
Emo mierzyła niestrudzenie w Barona Holmesa. Tymczasem z jego brzuszka wypełzła malutka rączka. Z pępka zaś wychynęła twarzyczka. Spojrzała na Emo i uśmiechnęła się. Po czym plunęła w nią jadowitym kwasem.
- Aaa! - krzyknęła Emo upadając na glebę.
- Emo! - odkrzyknął Neon i rzucił się w jej kierunku.
- Leon - wyszeptała Emo wtulona w jego ramiona - Jak to się stało że nie mogłam nigdy Cię dostrzec, a byłeś dla mnie przez tyle lat...
- Nic nie mów... Pomoc jest już w drodze...
- Nie, Leon... Już jest za późno... Obiecaj mi... Obiecaj...
- Emo...
- Obiecaj, że postawisz tę szmatę przed Radą Cytadeli... A grubasowi wyprujesz z bebechów braciszka...
- Obiecuję, ukochana...
- Remember me... Remember my love... - Emo zamknęła oczy i skonała.
- Dobra, koniec Harlekina! - Baron strzelił tłustymi paluchami - Brać ich i do loszku! Przez to wszystko straciliśmy ochotę na tego pedofila.
- Wisisz mi piwo - odpowiedziała główka z jego brzucha.
- Dobra, porodu kleszczowego ci w zamian nie zrobimy i jesteśmy kwita.
Oszołomiony Neon, wraz ze zdjętym z koła Pedoberem, został odciągnięty od swojej ukochanej przez wojska Barona.
Holmes, podziwiał dzieło swojej Vendetty.
- I wszystkie Pedobery w grobie!

Tom II, wraz z obrazkiem - jutro .
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 15-03-2009 o 22:34.
Chrapek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem