Hmmm... jak byłam młodsza, grałam tylko "ze sobą" korzystając z jakichś materiałów, tzn. planszy do gry (czasem narysowanej własnoręcznie), kości, kart i avatarków postaci.
Każda postać miała swoją kartę, punkty, przedmioty i takie tam (korzystałam często z materiałów do Magicznego Miecza), no i szła przygoda.
W sumie to taka zabawa w MG i bandę NPCów, którym tworzyłam zależności (ci się, lubili, tamci kochali, a inni zawsze walczyli jak się spotykali). Bez czynnika losowego byłoby nudno i przewidywalnie, więc wykorzystywałam kości.
I jakoś to szło, choć to zdecydowanie dla osoby "na głodzie".