- Porzucony? Tak to jest jak do walki przy swym boku wybiera się tchórzy, Prawdziwy mężczyzna nie zostawia towarzysza samego. Wyjątkiem jest dalsza walka o wyższy cel, reszta to tchórzostwo. - Mesto poprowadził ich do dzielnicy niedaleko portu kosmicznego, tam w jednym z budynków oferujących kwatery, na drugie piętro i do pokoju.
Przed wejściem do pokoju Mesto zatrzymał was gestem ręki i przykucnął obok drzwi, a następnie przejechał palcem po łączeniu drzwi i futryny, po czym wyjął włos, upuścił go na podłogę i powiedział.
- Taki prosty sposób na sprawdzenie właściciela. - otworzył drzwi i wpuścił was do środka.
Pokój jak to w takich miejscach bywa nie był ani luksusowy, ani specjalnie ubogi, był zwyczajny. Proste duże łóżko, przed nim komoda, a obok niego szafka z lampką i nieduży modlitewnik, ze znakiem ortodoksji. Po lewej od drzwi znajdował się stół na którym stał elektryczny czajnik i kilka kubków, a przy nim krzesło, nad stołem ktoś, albo Mesto, albo właściciel przywiesił symbol Wszechstwórcy, także stylizowany przez ortodoksję. Na wprost drzwi znajdowało się okno, a pod nim biurko z krzesłem. Na biurko, leżał w czarnej pochwie glankesh ze złotą rękojeścią i dwoma krótkimi wstążkami, również złotymi. Obok biurka stał oparty o ścianę cesarski karabin szturmowy.
Mesto podszedł od razu do stołu, odsunął krzesło i przesunął stolik do komody, a potem dostawił oba krzesła.
- Niestety ktoś będzie musiał usiąść na komodzie, na wyposażeniu pokoju mamy tylko trzy krzesła. - Sam zabrał czajnik i wyszedł. Wrócił po chwili, z czajnikiem pełnym wody, następnie wyjął z biurka dwa małe pojemniki i kilka łyżeczek.
- Woda zaraz będzie, tu mamy herbatę i cukier - wskazał na pojemniki.
- Powiedziałeś Bruggbuhr, - spróbował wymówić imię voroxa - że chciałbyś poznać tych w których ręce składasz swój los. Pytaj, mamy dużo czasu. Ja zadam jedno pytanie na początek, powiedz mi co uwarzasz za najwazniejsze? boga? rodzinę? honor? czy życie? -
Ostatnio edytowane przez deMaus : 23-03-2009 o 22:40.
|