Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2009, 22:08   #8
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Już siedząc w celi wiedział co go czeka. Jasno dał mu to do zrozumienia Natanael, kapitan jego jednostki. Z bólem na twarzy wyjaśnił co mu grozi i jak będzie przebiegała egzekucja. Miał więc wiele czasu na zrozumienie i pokorę. Wyznał grzechy Jedynemu. Za jedne żałował za inne nie. Wiedział też, że właśnie za te, których nie żałuje będzie najwyższa kara. Kara ścięcie. Ścięcia skrzydeł.

Wyrok jak i całe przedstawienie przebiegło wedle planu, który mu nakreślił kapitan. Zdziwienie jednak przyszło gdy to sam dowódca Straży ściął mu skrzydła. Na szczęście szybkim i precyzyjnym ruchem dzięki czemu zdołał zatrzymać krzyk wydobywający się z gardła. To była forma przysługi. Przysługi, której Bartel miał nigdy nie spłacić.

Był ledwo tomny. Szkolenie i siła woli trzymały go przed upadkiem. To też cała podróż na ziemię zdawała się jednym wielkim majakiem. Pełniejsze postrzeganie rzeczywistości wróciło gdy dostał zastrzyk świeżego powietrza gdy drzwi transportera się otworzyły. To co zobaczył za drzwiami nie zdziwiło go. Nowy świat przed nimi. Jakże odmienny od tego jaki wszyscy znali.

Po odlocie strażników wziął kurtkę z ziemi. Rozejrzał się. Zapach ziemi. To coś co dawno chodziło mu po głowie. Jakże tu inaczej niż na górze.
Dziwnie czuł się tylko lekko osłabiony. Bolało go co prawda. Nawet bardzo bolało. Lecz nie było już tego zmęczenie, tego stanu zamroczenia jaki czuł zaledwie kilka chwil wcześniej. Pomacał plecy w poszukiwaniu ran. Blizny. Tylko blizny. Liczył na to, że broczy mu krew.
"Jak... rozejrzał się... jak u tego czarnego kolesia. Kurtka się zwał czy jakoś podobnie."

Bartel King stał wyprostowany przodem do wszystkich i patrzył w stronę gdzie słońce będzie zachodziło. Twarz miał oświetloną promieniami południowego słońca. Widać było lekki zarost, czarne krótko przystrzyżone włosy i piwne oczy. Niespokojne, szukające czegoś, rozmarzone. Prawe, dobrze umięśnione ramie dalej macało blizny z niedowierzaniem; w lewej trzymał kurtkę. Koszula powiewała na lekkim wietrze. Szeroki tors mogły być dobrą podporą dla wielu dam.

"Co teraz?" - rozmyślał, zdając się w ogóle nie zwracając uwagi na resztę skazańców. Zastanawiał się czy nie obrać kierunku i po prostu tam podążać. Miał przed oczami wyobraźni pewną wioskę. Wioskę drwali. I wszystkie drogi tam się schodziły. Przynajmniej tak uważał Bartel. Zwała się Tals. Spotkanie z ziemianami mogło być niebezpieczne. Byli w większości brutalni, agresywni i niebezpieczni. Tak przynajmniej opisywali ich Posłańcy. Gabriel dodawał, że są jeszcze obrzydliwi i śmierdzący. Jednak Bartel miał lekko odmienne zdanie. Przynajmniej częściowo. I wiedział, że jego podróż ma swój koniec właśnie w tej wiosce.

Miał już ruszyć nie zwracając uwagi na pozostałych. W końcu brak skrzydeł nie czynił go niewolnikiem. Gdy nagle ruda panienka ni to szepcząc nie to krzycząc powiedziała coś w innym języku, uczona zdaje się, i nagle z chmur (a przed sekundą było jeszcze bezchmurne niebo) doszedł go pisk.

Bartel będzie chwilkę czekał na rozwój wydarzeń. Ma zamiar przysłuchać się trochę gawiedzi, może coś ciekawego mają do powiedzenia. Jak nie, to ruszy oznajmiając tylko że idzie.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline