Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2009, 23:49   #5
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Akademia Edwina... jego dom. Gdyby nie ona najpewniej w tej chwili zamiast delektować się lampką wina i wpatrywać się w płomienie pochłaniające kolejne kawałki drewna w kominku, byłby martwy. Na samo wspomnienie ile poważnych operacji musiał przejść, by dzisiaj móc się cieszyć tym stanem zimny dreszcz spływał mu wzdłuż kręgosłupa. Dzięki Akademii nie musiał się martwić o zakwaterowanie i wyżywienie, a dzięki pracy którą w niej otrzymał stać go było na dalsze studiowanie. Praca, choć diabelnie niebezpieczna dawała mu dużą satysfakcję, oraz była nieźle płatna. Mógł sobie pozwolić na więcej luksusów, niż większość ludzi nawet z bogatych, arystokratycznych rodzin. Nie oznaczało to bynajmniej, że był delikatny jak arystokrata - życie wystarczająco go zahartowało, zwłaszcza że tak naprawdę był dość młody

Pierwsze płatki śniegu, niesione zimnym, północnym wiatrem opadały na parapet okna. Otwarta księga spoczywała na kolanach Grimra, a ponad jej żółtymi stronicami unosiły się złociste znaki. Wiedza, za którą był gotów poświęcić naprawdę wiele zapisywała się w jego pamięci, przekształcając w nowe, potężne zdolności. Zakwaterowanie z jednej z akademickich wież miało swój dodatkowy luksus - miał naprawdę blisko do największego z księgozbiorów we wszystkich znanych mu sferach - słynnej biblioteki edwina. Dzieła podobno tak stare jak wszystkie sfery, tajemnice życia i śmierci, a nawet prawda o samym twórcy wszechrzeczy - wszystko to podobno było spisane na stronicach tamtejszych ksiąg. Co prawda Grimr miał dopiero trzeci stopień wtajemniczenia, przez co nie uzyskał jeszcze dostępu do wewnętrznej sekcji, w której sercu znajdowało się podobno Etherium Eius, jednak i sekcja zewnętrzna dawała mu duże możliwości

Lekturę przerwało mu lekkie uderzenie w parapet. Podniósł wzrok znad książki i ujrzał lodowego chochlika



Chochliki zwykle wykorzystywane były jako służący do podstawowych zadań, lub jeszcze częściej jako gońcy. Choć nie spodziewał się wiadomości o tak późnej porze to nie wypadało jednak jej zignorować. Wstał chrzęszcząc metalowymi fragmentami ciała i podszedł do okna. Uchylił lekko okno, a chochlik wszedł do środka. Zaraz też podał Grimrowi niewielki zwitek papieru, po czym ponownie wyszedł na dwór, znikając w rozpoczynającej się właśnie zamieni. Na pergaminie widniało tylko jedno słowo: Kostnica, oraz pieczęć Mistrza. Najwyraźniej było to wezwanie i to dość pilne, skoro wiadomość została dostarczona o tak późnej porze. Wiedząc, że w kostnicy temperatura nigdy nie przekracza zera narzucił sobie na ramiona płaszcz i wyszedł z komnaty

Droga, prowadząca przez setki krętych schodów potrafiła zmęczyć nawet Grimra. Najpierw musiał pokonać dwie kondygnacje wieży, tylko po to by udać się do najgłębszych piwnic. Dzisiaj śpieszył się wyjątkowo, podświadomie wyczuwając że to wezwanie może być czymś poważnym, tak że pod drzwi kostnicy dotarł niecałe dziesięć minut później. W środku nad jednym ze stołów pochylał się Mistrz oraz czterech wtajemniczonych. Zachęcony gestem przez Mistrza Grimr zbliżył się do stołu, na którym leżał Wora, inny z Pozyskiwaczy. Jego ciało wyglądało na zapadnięte w sobie, a liczne rany klatki piersiowej świadczyły, że nie zginął w naturalny sposób. Nie było to specjalnie zaskakujące, żaden Pozyskiwacz nie umarł jeszcze ze starości jednak mało który kończył tak zmasakrowany. Po chwili Mistrz odwrócił się do Grimra



- Grimrze, moje dziecko! Dobrze, że już jesteś
- Na twe wezwanie, Panie
- Naszą społeczność spotkała wielka tragedia, o tak, naprawdę wielka. Jak widzisz nasz brat Wora opuścił nas, oddając swe życie na jednej z misji. Był on drogi mojemu sercu, jak każdy z dzielnych Pozyskiwaczy. Miał on zdobyć dla nas diadem, bardzo cenny z naukowego punktu widzenia. Analiza spektralna widma eteru wykazała nam, gdzie aktualnie się znajduje. Już miesiąc temu jak Wora wyruszył, dzisiaj zadziałał glif i ściągnął go z powrotem. Było już za późno, najwyraźniej biedak od kilku dni nie żył
- Mam kontynuować jego zadanie?
- Tak, moje dziecko. Sfera docelowa zamieszkała jest przez wiele ras rozumnych, z którymi już wcześniej miałeś kontakt. Twoje wyniki są zaiste imponujące, a pozostała trójka Pozyskiwaczy jest zajęta swoimi zadaniami. Coraz mniej was zostaje... Coraz mniej... Słuchaj dziecko. Nie możemy pozwolić, by coś ci się tam stało. Po śmierci Wory stałeś się wraz z Marcusem najbardziej doświadczonym z Pozyskiwaczy. Zostaniesz dobrze wyekwipowany na swoją wyprawę, bo nie będzie ona należała do tych łatwiejszych. Posłuchaj uważnie, bo to co teraz powiem jest potwornie ważne...

***

Podróż portalem jak zwykle była dla niego bolesna. Magia, która podtrzymywała go przy życiu rezonansowała, powodując trudny to wyobrażenia ból. Na szczęście całe jego ciało było odporne na przenosiny międzysferowe, dzięki czemu ryzyko zapaści było minimalne. Portal doprowadził go niedaleko bram miasta, które według słów Mistrza miało być pierwszym etapem w dokładniejszym zlokalizowaniu artefaktu. Obok już materializował się sługa, którego jednak lepiej było tymczasem pozostawić za miastem. Ignorując lekkie mdłości, spowodowane natłokiem wiedzy przekazanej przez Strażnika Wspomnień ruszył przed siebie

Miasto nie zachwyciło go. Prawdę mówiąc po widoku mrocznych otchłani Ziem Cienistych, po miesięcznym pobycie na Polu Stali czy widoku umierającego świata którego o mało nie przypłacił życiem niewiele było w stanie go zdziwić lub zainteresować. Nie niepokojony przez nikogo dotarł na plac przed ratuszem. Według planu miał tutaj zostać przydzielony do drużyny, która to miała go doprowadzić do pożądanego przedmiotu. W założeniach nic trudnego, jednak skoro już jeden z Pozyskiwaczy zawiódł musiał być ostrożny. W ostateczności w księdze miał schowany pakt, wystarczyło że z własnej woli skropi go krwią jednak ryzyko zawsze istniało

Tłumy ludzi zebrane na placu dziwiły go do momentu, do którego usłyszał o nagrodzie. Dla większości z nich taka suma oznaczałaby utrzymanie do końca życia. Cóż, tym lepiej dla niego. Drużyna będzie miała większą motywację, by wykonać swoje zadanie. Plan Mistrza wydawał się doskonały jak zwykle. Grimr musiał jednak uważać, by tego nie zepsuć

Przydziały dobiegły końca, a drużyny powoli się formowały. Nie miał wyjścia, jak dołączyć do swojej. Widać było, że pierwsze lody powoli były łamane, Miał nadzieję, że szybko się do siebie przyzwyczają, bo nie miał najmniejszej ochoty być spowalniany przez różnice poglądowe. Im szybciej zaczną, tym szybciej skończą, a im szybciej skończą tym szybciej Grimr wróci do domu

Grimr był dość wysokim mężczyzną. Miał około metr osiemdziesiąt wzrostu, jednak poza tym że był przeciętnej muskulatury nic nie dało się o nim powiedzieć. Przyczyna tego była prosta - znaczną część powierzchni ciała zastępowały metalowe płytki. Także twarz zastąpiona była metalową maską. Wszystkie metalowe elementy zdawały się być wrośnięte bezpośrednio w jego ciało

Gdy zbliżył się do pozostałych uniósł lekko prawą rękę do góry w geście powitania

- Witajcie, przyszli kompani. Jestem Grimr, podróżnik
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline