Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2009, 22:20   #2
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Są rzeczy o których nie da się zapomnieć. W życiu Aleksandra nagromadziło się ich aż za wiele. Mimo tego wszystkiego co przeszedł można jednak było powiedzieć, że jest szczęściarzem. Żył mimo, że spojrzał śmierci w oczy. Nie oszalał, choć pewnie wielu na jego miejscu już dawno pogrążyłoby się w katatonicznym bełkocie. Cóż jednak z tego skoro Aleksander nie widział już celu w życiu.

Koszmar minionych chwil, powracał z każdym dniem coraz bardziej natrętniej. Aleksander na początku próbował zatracić się w pracy, ale zbyt wiele wspomnień nie dawało mu zapomnieć o tym co się stało. Postać i słowa Frederikson pojawiały się ilekroć próbował napisać jakiś artykuł czy ruszyć w miasto szukając tematu na jakiś fotoreportaż. Przerażało go to. Uciekał więc w knajpiany gwar. Niestety rzadna ilość wypitego bimbru nie dawała zapomnienia. Wszystkie miłe chwile spędzone z Vanessą raniły niczym rozgrzane ostrza. Nie było ucieczki, nie było zapomnienia, nie było spokoju. I już nigdy nie będzie.

Tego wieczoru, gdy wybuchł ten okropny pożar Aleksander siedział na tyłach taniej spelunki i próbował topić smutki w kolejnych szklankach whiskey. Sidział sam, z resztą jak co wieczór od dłuższego już czasu. Nie miał ochoty z nikim rozmwiać. Wszyscy ludzie wydawali mu się obcy i jakoś niezdrowo szczęśliwi. Ból i grzech jaki nosił w sobie nie pozwalały mu na normalne kontakty.
Gdy płomienie ogarnęły całą knajpę Aleksander był już taki pijany, że ledwo zdołał podnieść się z krzesła i instynktownie próbować uciekać. Nogi jednak miał jak z waty i już po dwóch krokach legł jak długi.

Świadomość odzyskał dopiero w szpitalu. Niewiele pamiętał z tamtego wieczoru. Dręczyły go tylko osobliwe sny. Śniąć słyszał krzyki płonących ludzi, które mieszały się szumem oceanu i dziwnym słowami, które ktoś powtarzał jak modlitwę:
- Iä! Iä! Cthulhu Fhtagn! Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn

Z pożaru Aleksander wyszedł praktycznie bez szwanku. Ledwie kilka zadrapań i siniaków i drobne poparzenia.
Gdy promienie wiosnnego słońca padły na twarz Aleksandra, ten otworzył oczy i rozejrzał się po sali. Rząd łóżek i umęczonych twarzy. Aleksander poczuł dziwną więź z tymi ludźmi. Niewiedział skąd się to bierze, ale miał wrażenie, że łączy go coś z nimi. Usiadł na łóżku i obserwował jak do sali wchodzi ksiądz w asyście lekarz. Aleksander zauwały, że duchowny poza Biblią w ręku trzyma gazetę "Boston Globe". Oczy mu się zaświecił, ale z tej odległości zauważył tylko nagłówek pierwszej strony mówiący o jakimś zabójstwie.
Ksiądz usiadł przy łóżku kobiety, która była znana w knajpie ze swojego zawodu nad wyraz dobrze. Aleksander spojrzał na sąsiednie łóżko na którym leżał wąsaty facet.
- Spójrz! - zagadnął go - Dziwka nie miała tyle szczęścia co my. Ojczule już ją namaszcza na tamten świat. Szkoda, fajna kobitka z niej była. Nieuważasz? Cóż jednak zrobić? Każdego z nas to czeka? A szczerze mówiąc to nawet bardzo jej zazdroszcze. Ona nie musi już się męczyć, tak jak my, na tym podobno najlepszym ze światów.
 
brody jest offline