Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2009, 19:05   #4
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Pieprzone wyrzuty sumienia. Nawet po 25 latach nie dają za wygraną. To właśnie one są powodem tego wszystkiego. TO one zwabiły go do tej speluny, tego felernego wieczora, którego miał się dokonać sąd Boży. Myśli Aidana były tego dnia wyjątkowo chaotyczne, potrzebował więc większej dawki napitku niż zwykle. Mógł sobie na to pozwolić, w końcu interes szedł dobrze.
Nie wiedział nawet, kiedy to się zaczęło. Cały czas huczało mu w głowie od gwaru panującego w melinie, ale w którymś momencie dało się wyczuć wyraźne ożywienie. Początkowo starzec nie zwracał na to uwagi, lecz gdy w głównej sali pojawił się ogień, nie mógł tego zignorować. Wiedział, co to oznacza- przyszła pora pokuty. Bóg nie chciał, żeby Aidan próbował uciekać, dlatego go upił. Chciał, żeby był bezradny, żeby nie mógł się sprzeciwić woli Stwórcy.
Ogień rozprzestrzeniał się szybko, bardzo szybko. Zapewne sprzyjały temu duże ilości alkoholu składowane przy barze. Ludzie biegali z krzykiem, próbując znaleźć wyjście lub ugasić palące się ubranie. Aidan przez pewien czas siedział czekając na wyrok. Nieodwołalny wyrok nadany mu przez Sędziego Najwyższego, Pana i Stwórcę tego Świata. Jednak widok palących się żywcem osób wstrząsnął nim na tyle, że nie mógł tak spokojnie siedzieć i czekać na śmierć. Próbował wstać i pobiec do wyjścia, jednak już przy trzecim kroku wylądował twarzą na podłodze. Przeszedł jeszcze kilka metrów na czworaka, jednak w najmniej oczekiwanym momencie w plecy uderzyła go jedna z wspornikowych belek. Przygnieciony starzec jeszcze przez chwilę utrzymywał kontakt z rzeczywistością, po czym stracił przytomność.
Obudził się już w szpitalu, nie za bardzo wiedząc, co się stało. Dopiero po jakimś czasie przypomniał sobie o całym zajściu i zdziwił się wyborem Pana. Pozwolił mu żyć. Postraszył go śmiercią a potem uratował go. Ale dlaczego? Może po prostu wybaczył mu to wszystko? Na pewno wiedział, jak bardzo Aidan żałuje swoich grzechów. Wiedział, i postanowił dać mu jeszcze jedną szansę. Pewnie będzie chciał poddać próbie swojego wyznawcę, by zobaczyć czy się zmienił. Tym razem Aidan go nie zawiedzie. Nie tym razem.
Niepokoiły go jednak sny nawiedzające go każdej nocy od pożaru meliny. Śnił o dużym zbiorniku wodnym, morzu czy oceanie i o jakiejś dziwnej kolumnie znajdującej się na samym dnie. Towarzyszył temu głos. Okropny i szorstki, a nieprzyjemne odczucia potęgowały słowa które wypowiadał. Słowa, których Aidan nie mógł zrozumieć, wypowiadane były bowiem w jakimś dziwnym, gardłowym języku, którego mężczyzna nigdy nie słyszał. Ten głos kojarzył mu się tylko z jedną postacią. Z Diabłem. Niepokoiły go te dziwne sny, a szczególnie czas, w którym się pojawiły. Nie chciał się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale obawiał się, że to nie Bóg ocalił go tamtego dnia, a Szatan, chcący przeciwstawić się woli Stwórcy i wykorzystać Aidana do własnych niecnych celów.
Grabarz leżał w sali z innymi osobami, które przeżyły pożar. Poznawał ich, tak jak on często bywali w tym miejscu korzystając ze wszystkich jego dobrodziejstw. Jeden z nich był policjantem, usłyszał to od jednego pijaczyny jakiś czas temu. Ale jaki policjant chodzi pić do melin, które powinien likwidować? Eh, w obecnych czasach, pewnie co drugi...
Do pomieszczenia wszedł lekarz i ksiądz. O ile widok tego pierwszego nie był niczym zadziwiającym, to mężczyzna w czarnej sutannie z biblią i jakąś gazetą pod pachą budził niepokój.
"Po co on tu jest, przecież nie jest ze mną aż tak źle. A przynajmniej tak mówiła siostra, chyba wczoraj."
Lekko zamroczony i zmęczony Aidan leżał na łóżku i obserwował klechę rozkładającego parawan pomiędzy łożem pewnej prostytutki a resztą pacjentów. Słyszał jeszcze jak dwaj mężczyźni wymienili pare zdań ze sobą, komentując chyba stan kobiety, jednak był zbyt zmęczony żeby wysłuchiwać dokładnych słów. Przymknął oczy i próbował się odprężyć, wypędzić ból i zamęt z głowy.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline