Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2009, 17:32   #3
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ach, cudownie! Dotarła do wspomnianego przez jej mistrza zameczku, rozkoszując się widokiem zielonych pól i letnim wiatrem, który łagodnie owiewał jej skórę. Zsiadła z pięknego, białego wierzchowca, delikatnie, jak muśnięcie wiatru, lądując na wysokiej trawie. Długa, biała szata, powiewała z każdym podmuchem, ciasno przylegając do jej smukłego ciała. Czarne włosy również poruszały się wraz z wiatrem, a jasnoszare, nietypowe oczy, rejestrowały każdy szczególik stojącego nieopodal zamku. Jakiś dziwny kształt zawirował obok, gdy bagaże powoli były odczepiane od rumaka i konia jucznego, który spokojnie przeżuwał trawę kilkanaście metrów dalej. Niewidzialny sługa kobiety pracował bez żadnego dźwięku. Keira uśmiechnęła się sama do siebie. A więc to miało być teraz jej! Podeszła do wierzchowca, wyciągając z jego juków jakiś pergamin, który zaraz rozwinęła. Jej dźwięczny głos wyrecytował formułę, a z dłoni wypłynęła czysta moc.


Popłynęła równiną, aż do pobliskiego lasku. Po chwili, w niesamowitym tempie, tuż obok niej, zaczęły gromadzić się równe bale drewna, układające się sprawnie w małą, drewnianą chatę. Drewno zamieniało się też deski, szybko tworząc schronienie przed deszczem. Pojawiły się nawet drzwi i okna z zamkniętymi okiennicami. Po dosłownie kilku minutach, magiczne zaklęcie z pergaminu stworzyło niewielki dom, który miał wytrzymać następne kilkanaście godzin. Storm uśmiechnęła się do siebie, swoim radosnym uśmiechem tworzącym w jej policzkach niewielkie dołki. Tutaj na tych pustkowiach zaczynała czuć, że żyje.

Weszła do chaty, zostawiając wszystkie bagaże swojemu słudze. Kolejny, wytworzony bezpośrednio przez zaklęcie, rozpalał już ogień w kominku. Keira miała nadzieję, że kamieni nie zabrano z zamku. Myśl o tym, że już niedługo będzie władczynią, powodowała miłe ciepło. Miała takie plany, wreszcie życie na swój rachunek i takie, jakie dyktowało jej serce i umysł. Nie lekceważyła jednak bajań ludzi z pobliskiej wioski. Może duchy sobie uroili, ale wątpiła, by również światło widzieli tylko w swoich umysłach. Postanowiła, że pójdzie tam zaraz po świcie. Miała akt własności, upewniła się, że jest prawdziwy. Podobnie jak i magiczny przedmiot, który udało się jej zdobyć. Czując miłe ciepło kominka, zrzuciła na podłogę swoją zwiewną szatę i bieliznę, która już uwierała po całym dniu noszenia. Domieszka krwi powietrznego genasi sprawiała, że najlepiej czuła się nago lub w bardzo lekkich, jedwabnych szatach. Takie jednak publicznie powodowały kłopoty, a tych nie chciała. Teraz jednak założyła długą do ziemi, jedwabną nocną koszulę, mrucząc z przyjemności, gdy zimny materiał dotykał jej skóry. Niewidzialny sługa przygotował już kolację.

Nagle wiatr przywiał odgłos końskich kopyt. Zaskoczona podskoczyła do okna, rozchylając nieco okiennicę. Samotny jeździec galopował w jej stronę, a może raczej w stronę zamku. Patrzyła na niego ciekawie, ale nie podjechał do bramy, skręcając w bok. Musiał zauważyć już stworzoną przez nią chatę i pasące się nieopodal konie. Zaklęła cicho. Czemu akurat dziś? Przywołała wiatr i wyszeptała formułę. Powietrze poleciało ku nieznajomemu, szepcząc jej słowa.
~Kim jesteś jeźdźcze i czego szukasz w tych odludnych terenach?~
Ach, jak idiotycznie to brzmiało! Na wszelki wypadek założyła znów swoją suknię, nie dbając o bieliznę i zdjęcie najpierw nocnej koszuli. Przygotowała w myślach kolejne zaklęcie. Może pojedzie w swoją stronę?
 
Sekal jest offline