Również bardzo szczegółowo śledzę wątek "świńskiej grypy" dlatego, że bezpośrednio mnie on dotyczy (mam bliskich w Kanadzie). Zastanawia mnie parę kwestii.
Po pierwsze - dlaczego nie zamkną ruchu wjazdowo-wyjazdowego w Meksyku tylko pozwalają, by zaraza wraz z podróżującymi rozprzestrzeniała się na skalę światową? Moim zdaniem powinno się zarządzić ogólnokrajową kwarantannę i zamknąć lotniska, choć wiem, jak utopijno-apokaliptycznie to brzmi i że tak radykalne przedsięwzięcie spowodowałoby jeszcze większą panikę na świecie nie wspominając jakie koszty ta operacja by pochłonęła. Niemniej jeśli by doszło do światowego zakażenia, to właśnie przez takie środki prewencyjne - niechby sobie siedział wirus w Ameryce (mam na myśli kontynent), przez ocean sam by się nie przedostał
[i to tyle jeśli chodzi o moją panikę, reszta przemyśleń będzie bardziej optymistyczna
]
Po drugie - faktycznie jesteśmy osobiście dość daleko ogniwa zapalnego, w Europie notowane są obecnie jedynie pojedyncze przypadki osób zakażonych, i są to jak na razie tylko turyści wracający z Meksyku i okolic a co za tym idzie, nikt z mieszkańców rodzimego kraju turysty wirusa nie złapał.
Po trzecie - w rzeczy samej porównywanie bazy sanitarnej i stopnia opieki medycznej Meksyku i innych krajów mija się z celem, bo jest to kwestia nieporównywalna :P. Stany Zjednoczone, Kanada i kraje europejskie mają dobre zaplecze i dobrych fachowców, a i mieszkańcy prowadzą zdrowszy i bardziej higieniczny tryb życia. Z tym, że niestety zgadzam się z
Rusty, nawet jakby u nas ktoś miał objawy (uzasadnione bądź nie) to prędzej by umarł, niż przedarł się do NFZu przez mur złożony z emerytów i rencistów. No ale są jeszcze zakłady epidemiologii i prywatni lekarze - strzeżonego Pan Bóg strzeże w tym wypadku, a na zdrowiu nie ma co oszczędzać.
Swoją drogą dziś miałam dyskusję ze znajomymi na ten temat na uniwersytecie i koleżanka jawnie stwierdziła, że ta cała grypa to byłaby nawet dobrą metodą na rozwiązanie kryzysu ekonomicznego - jakby tak "świńska" zabiła kilkadziesiąt milionów ludzi jak "hiszpanka" to od razu i kryzys by się rozwiązał, i bezrobocie, i globalizacja i urbanizacja. Ale to taki "czarny humor", więc przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony (osobiście nie uważam, żeby był to powód do śmiechu, ale trzeba jakoś rozładować napięcie, żeby nie popaść w paranoję).
A już tak całkiem na marginesie to uważam, że ten watek byłby niezła podstawą do poprowadzenia luźnej sesji postapokaliptycznej typu storytelling. Jest ktoś za
?