Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2009, 21:04   #7
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Dwa tygodnie. To dużo by powiedzieć, że kogoś lubisz. Zbyt mało żeby poznać człowieka, wystarczająco dużo by poznać niziołka. By poznać elfa trzeba było spędzić z nim kilka, jeśli nie kilkanaście lat.
Astearia nie potrafiła powiedzieć, co myśli o swoich nowych towarzyszach. Byli malowniczą grupą, z których każdy reprezentował zupełnie inny charakter, jednak do tej pory nie doszło do żadnych spięć. Koegzystowali w zgodzie, choć Arię oszałamiała trochę liczba kręcących się wokół osób. Nigdy nie sądziła, że będzie podróżowała w tak licznej grupie. Ludzie i nieludzie niezbyt dobrze znosili jej obecność. A dokładniej spojrzenie świdrujących złotych oczu. Dlatego starała się nie patrzeć wprost na swoich rozmówców, co zawsze sprawiało jej wielką przykrość. Czuła się tak, jakby próbowała ich okłamać.
Ubrana była skromnie i widać było, że ubrania nie są nowe, choć na pewno zrobione z dobrych materiałów i świetnie skrojone. Obszerna ciemnozielona suknia ściągnięta była w pasie paskiem, kontrastując się z białą koszulą. Na ramiona miała zarzucony modny, brązowy płaszczyk z fantazyjną srebrną lamówką. Reszta jej dobytku znajdowała się na jednym z wozów, do którego zresztą przywiązany był jej koń.
Droga do Południowych Dębów prowadziła przez gęsty las. Wąski trakt sprawiał, że podróż przebiegała powoli, w niemal leniwej atmosferze podsycanej jeszcze przez wielkie apetyty niziołków. Astearia z przyjemnością oddawała się długim rozmowom z kupcami, głównie ze względu na to, że jej rodzina robiła interesy w handlu. Teraz siedziała zamyślona na koźle obok Ferdinanda, rozkoszując się świeżym zapachem zieleni i słonecznym dniem, ale po prawdzie była już zmęczona. Z chęcią rozprostowałaby nogi, zjadła coś i wychyliła puchar dobrego wina.
- Słuchajcie jak ptaki wesoło śpiewają! – zakrzyknął jej towarzysz, wybijając ją z jej monotonnych myśli. Aria skinęła głową z lekkim uśmiechem i spojrzała w górę. Miała nadzieję, że polowanie Maela będzie owocne. Gdy przesunęła wzrokiem po ścianie lasu przez moment widziała go w słonecznej plamie. Nastroszone przez wiatr pióra były metodycznie układane. Astearia uśmiechnęła się lekko i spuściła wzrok, znów pogrążając się w swoich własnych myślach.
Nie trwało to jednak długo. Ferdinand znów zaczął coś wykrzykiwać. Ale zabrzmiało to o wiele bardziej obiecująco niż śpiew ptaków, wypełniający ich uszy od samego rana. Niedługo mieli wjechać do Południowych Dębów. Ziewnęła, przeciągając się mocno i spojrzała za siebie uśmiechając się do Mago i Ruliusa, którzy właśnie skończyli grać w kości. Mago swoim zwyczajem przyciągnął jej uwagę jakimś niespodziewanym gestem przyjaźni.
Po chwili wyjechali z lasu wprost na zalaną słońcem połać. Aria osłoniła oczy ręką, mrużąc je delikatnie i przerywając rozmowę. Osada wydawała się być przyjazna i dobrze zorganizowana. Astearia zeskoczyła z wozu i przeciągnęła się z błogością odrzucając na plecy brązowe włosy sięgające łopatek. Była średniego wzrostu, dość drobnej budowy. Dobrze jest rozprostować kości – pomyślała, zakładając włosy za ucho. Złote tęczówki Aasimarki kontrastowały się z ciemną oprawą oczu i brązowymi włosami. Nie była może zachwycająco piękna, jak jej elfie towarzyszki, ale miała w sobie coś, co przyciągało wzrok.
Ferdinand skierował ich, ku uldze Arii, do karczmy. Kobieta najpierw zadbała o to, by zabrać swoje rzeczy z wozu i odprowadzić konia do stajni, gdzie wcisnęła chłopcu złotą monetę by zajął się należycie jej wierzchowcem. Następnie skierowała się do karczmy, a tam - do stolika, który zajęli jej towarzysze.
Wkrótce podeszła do nich ubrana w ciemnoróżową suknię kelnerka, Marie. Astearia zamówiła dla siebie jakąś ciepłą zupę, którą zjadła z wielkim smakiem popijając słabym winem. Nie zwykła się upijać, więc nie narzekała na jego jakość. Ważne, że jest czym gardło przepłukać.
Kiedy zjedli przy ich stoliku znów pojawiła się Marie. Astearia prawie parsknęła śmiechem, gdy kelnereczka zaczęła wdzięczyć się do obecnych przy stole panów. To było żałosne widowisko i dobrze, że Liadon szybko je zakończył i dowiedział się jakie gospoda proponuje pokoje. To powinno ich teraz interesować, a nie amory. Inni mają na ten temat inne zdanie – pomyślała patrząc na przygrywającego w kącie barda.
- Ja wezmę ten drugi pokój z wielkim łóżkiem – zadecydowała Aria, uśmiechając się lekko. – I kąpiel. Najlepiej z olejkami, skoro Marie tak je zachwalała. I poproszę trochę do pokoju trochę wody do picia.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline