Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2009, 13:23   #9
Aeth
 
Aeth's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetny
Spokojna, wręcz sielankowa w swej naturze podróż malowniczym traktem nie była męcząca ani na jotę. Bliskość drzew, bliskość przyrody, bliskość dziczy - nawet takiej, która w każdym momencie mogłaby wyszczerzyć na wędrowców swe żądne krwi kły - na Rishę, wszak ze wszech miar tropicielkę, działała kojąco. Na tyle kojąco, że nawet hałaśliwe trajkotanie "Ferdiego", któremu usta zamykały się chyba tylko wtedy, kiedy wkładał do nich kolejną smakowitą przekąskę, ulatywało w niepamięć. Co prawda idylliczny nastrój panujący wśród członków karawany był dla dziewczyny może nazbyt swobodny; sielska atmosfera powodowała bowiem, że z łatwością można było spuścić gardę, a potem z trudem ją w razie potrzeby podnieść, ale mimo wszystko dobrze było wiedzieć, że znajdowało się pośród towarzystwa kilku zaprawionych w boju wojowników. O ile tylko uda się takim uniknąć czyhających pod nogami cuchnących pułapek. Ilekroć Risha wracała myślami do nieszczęsnego przypadku Serapha, na jej twarz wypływał dobrotliwy uśmieszek - nie pozbawiony odrobiny uszczypliwości, ale życzliwy w swym charakterze. Obracanie życia w żart zdawał się być jedną z najbardziej specyficznych cech tropicielki.

Tak naprawdę gdyby nie fakt, iż swym przyszłym towarzyszom podróży przedstawiła się jako właśnie tropicielka, trudno było Rishę ocenić na taką patrząc po samym jej wyglądzie. Jej wygodne, acz nie pozbawione gustu odzienie - doskonale skrojony czarny płaszcz z długim rękawami, dopasowana do ciała niebieska bluzka spięta w dekolcie klamrą, solidne spodnie i wysokie, skórzane buty - pozwalało sprawiać wrażenie, że dziewczyna prosto z lasu raczej nie wyszła; zwłaszcza, że widocznych śladów po nadmiernym zużyciu można było szukać ze świecą. Drobne dodatki, jak para karwaszy na przedramionach, jakiś bliżej niesprecyzowany naszyjnik, a także skórzana, ćwiekowana zbroja oplatająca jej tułów świadczyły o przystosowaniu do trudów awanturniczego życia. U jej boku kołysał się ostry jak brzytwa sejmitar, lecz dało się już poznać, że w starciu dziewczyna posługiwała się również zakrzywionym ostrzem kukri. Swych czarnych jak smoła oczu używała w większości do uważnego wyłapywania z otoczenia najbardziej interesujących skrawków, a pełnych ust do śmiałego wyrażania swoich opinii. Gęstwina bujnych rozpuszczonych włosów zakrywała jednak najciekawszy element jej całościowego wyglądu - widniejący pod szerokim kołnierzem jej płaszcza niewielki symbol z półksiężycem i harfą.

- No szlachetni panowie i śliczne panie! Już jesteśmy blisko celu!
- Nigdy za wiele radosnych nowin - mruknęła z uśmiechem do nikogo w szczególności, kiedy radosny okrzyk Ferdinanda rozległ się po karawanie. Jak zapewne i po najbliższych pięciu kilometrach w głąb lasu po każdej stronie. Tropicielka szła niedaleko pierwszych wozów, i na próżno było u niej szukać śladów fizycznego zmęczenia. Całą podróż w zasadzie spędziła na nogach, bo o wiele swobodniej czuła się mając pod stopami solidny grunt naturalnego podłoża. Wieść o rychłym dotarciu na miejsce była natomiast jak balsam dla jej uszu - ciekawa była, co to za sprawa przywołała ich w te strony i czym mieli się w Południowych Dębach zająć. Nie powiedziałaby jednak na głos, że równie rada była z zakończenia wędrówki w niziołczym towarzystwie. Za dużo niepotrzebnego hałasu po prostu niezbyt służyło jej nerwom.

Nie okazała przesadniego zainteresowania poruszeniem spowodowanym wkroczeniem przez nich do osady. Na spojrzenia oczarowanych mieszkańców reagowała z niczym nie zmąconym spokojem, a na jedno, może dwa z tych lustrujących rzutów oka skierowanych ku sobie odpowiedziała tylko luźnym uniesieniem brwi. Nie przybyła tu po to, by wzbudzać sensację, ale po to, by wykonać zadanie. Na swoje nieszczęście wiedziała, że wkroczenie do miejscowej gospody wywoła jeszcze większą lawinę natrętnego zaciekawienia. I już stanąwszy w progu ujrzała, że się nie pomyliła.
- To było najbardziej wylewne powitanie, jakie kiedykolwiek mi sprawiono - odwróciła się do pozostałych z żartobliwym wyrazem. Krasnolud Eberk znikał im właśnie z pola widzenia prowadzony przez jedną z karczemnych dziewczyn. - A wam?
Nie czekając na odpowiedź, Risha usadowiła się na ławie i zamówiła parującą potrawkę z królika, piwo korzenne i chleb. Dużo chleba. Tak, żeby miała czym zapchać usta w razie, gdyby chciała komentować godową atmosferę, od jakiej parno się w tej karczmie zrobiło.

W milczeniu więc tropicielka obserwowała - a obserwowała tylko z konieczności, bo odejść od stołu nie mogła bez proszenia towarzyszy o zrobienie przejścia - jak przymilna kelnereczka wdzięczy się przed męską częścią ich kampanii. Liadon, główny obiekt jej zainteresowania, ostudził jej nader oczywiste zapały, co z kolei Rishy pozwoliło dodać:
- Ja bym poprosiła jeszcze o trochę chleba ze smalcem - zwróciła się do odchodzącej z zawodem dziewczyny. - Jeśli można.
Potrawka z królika, którą tropicielka spałaszowała wcześniej, najwyraźniej nie wystarczyła jej za całą kolację. Trudno było się jednak temu dziwić, skoro budowa jej ciała, choć szczupła, z pewnością nie stawiała jej pośród drobnych - za to na pewno pośród silnych, wytrzymałych i dobrze odżywionych. Kiedy pojawiła się krasnoludzica, tropicielka oznajmiła też:
- Czystą wodą też nie pogardzę, choć na noc chętnie otulę się w stajennym sianku. Nie w takich warunkach już by się spało. Można, prawda? - beztrosko zapytała karczmiarkę.
Tropicielka w zasadzie wolała spędzić noc pod dachem stajni, niż ugrząźć w miękkim łóżku i wsłuchiwać się w nachalne odgłosy tupania, skrzypienia podłogi, i wolała nie wiedzieć, czego jeszcze, w karczmianym pokoju. Wszelkie wygody, jakich potrzebowała, Risha trzymała w swym podróżnym plecaku.
- A babcia? Samo kocisko tych zacnych kości nie ogrzeje - uśmiechnęła się pogodnie do babci Danusi.
 

Ostatnio edytowane przez Aeth : 30-04-2009 o 20:33.
Aeth jest offline