Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2009, 18:10   #10
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Ciepłe promienie słońca przemykające przez konary drzew gładziły jej twarz przyjemnie podczas gdy jechała ostrożnie tym razem opuszczając klasztor na dłużej. Zazwyczaj uśmiechnięta, dziś jechała w milczeniu. Ciepło bijące serce walczyło z czymś czego zwalczyć jeszcze nie było gotowe. Riviella, paladynka bogini miłości, sztuki i piękna - Sune wciąż myśląc o swoim domu, nieśmiertelną mocą wspomnienia widziała Wichrowe Wzgórza. Być może niepotrzebnie ostatnio tam pojechała. Być może był w tym jakiś sekret...
To był dla niej niewątpliwie trudny czas. Elfia wrażliwość nie radziła sobie najlepiej z przyziemnym cierpieniem tak oczywistym dla ludzi.


Wesołe gmery i rozmowy jej towarzyszy i niziołków z karawany zdawały się uspokajać. Dojeżdżali już do Dębów, a okolica cały czas mieniła się pięknymi kolorami natury którą tak kochała. Riviella należała do arystokratycznej rodziny, każdy ruch i gest zdawał się mieć w sobie wyuczoną elegancję. Mierząca zaledwie 170 centymetrów elfka zapewne patrzyłaby na innych z wyższością gdyby nie fakt że inaczej została wychowana. Rodzice nie zaniedbali tej gestii sprawiając iż ich córka nie była nadętą szlachcianką lecz ciepłą i miłą dziewczyną, troszkę matką opiekunką.
Pomoc niesiona innym była dla niej rodzajem samospełnienia, by wbrew brutalnej rzeczywistości dawać przykład iż miłość można zachować w sercu.
Poruszając się po ścieżce trudnych wyborów szukać tych które okażą się najlepsze. Młoda, piękna, lecz skomplikowana poświęciła się innym.

***

...
***


Zakuta w czarny pancerz z bogatym zdobieniem, czerwoną, krwawą suknią i takiego samego koloru peleryną kapłańską z wyszytymi wzorami bogini elfka nie przypominała rycerza światła. Zeskoczyła z grzbietu swojej śnieżno białej klaczy, towarzyszki drogi przyzywanej z niebios jako dar od Sune i zdjęła z głowy hełm o dzikim kształcie odrzucając uwiezione dotychczas pod nim bujne morsko-zielone włosy. Czarne oficerki pewnie stanęły na ziemi, a złote elfie oczy zdawały się odzyskiwać blask. Riviella nie posiadała wielkiego bagażu, jedynie posłanie przymocowane przy sporej stalowej tarczy na plecach i troszkę poupychanych w płaszczu i sakwach drobiazgów. Jak przystało na wierną bogini piękna dbała o siebie. Zadbana skóra, przyjemny zapach perfum i czuły uśmiech były namiastką pięknej kobiety która jednak zakuta w zbroję z pokaźnym pogrubionym przy końcu, złotym sejmitarem ochrzczonym nazwą "Szerszeń" nie wyglądała już tak delikatnie. Pogłaskała swoją klacz po policzku, skupiła się i odesłała ją do niebiańskiego królestwa sprawiając że znikła nagle, bezgłośnie niczym duch.

- Natenczas bywajcie! - rzekł kupiec po czym pomachał reszcie i pojechał dalej wraz z resztą pobratymców

- Dziękujemy za wasze wspaniałe towarzystwo i hojność - pomachała delikatnie zakutą w stalową rękawicę dłonią niezwłocznie się jej pozbywając zaczepiając przy pasie. Zerknęła czy wszyscy są na miejscu i przekroczyła tajemnicze drzwi oberży. Nie była zmęczona, jak zawsze. Wysunęła się nieco na przód z ciepłym już uśmiechem zapominając o dręczących ją przez podróż problemach.

- Witajcie mieszkańcy Dębów jak i zebrani tu podróżni. Niechaj łaska Sune spłynie na was, obdarzając szczęściem, ciepłem i miłością. - uśmiechnęła się szczerze wodząc wielkimi oczyma po zmęczonych problemami spojrzeniach. Nieco zasmucona tym faktem usiadła do stołu z resztą przyglądając się kelnerkom i nastrojom swoich towarzyszy. Nie spodobało się jej podejście półelfiej kelnerki do tropicielek, sama choć ubrana w znacznie droższe materiały, ozdobiona drobną lecz bogatą biżuterią nie traktowała ich ani troszkę gorzej od siebie.
Najważniejsza jest głębia... - pomyślała mimo wszystko ciesząc się iż Marie była tak otwartą osobą.

Wszyscy zaczęli składać zamówienia, a Liadon któremu jakoś szybko zaufała zbył się właśnie zalotów kelnerki i opłacił swój nocleg.

- Nie musicie płacić za masaż, moje dłonie są do waszej dyspozycji a opieka z czystego serca. Zajmę się i obolałymi plecami babci jeśli tylko zechce. Służę wam opieką i wesprę w potrzebie. - uśmiechnęła się miękko, zachęcająco do wszystkich.

Ona także nie musiała płacić aż dwóch złotych monet za pobyt w gospodzie, jednak wolała dotrzymać towarzystwa reszcie i szepnęła na ucho elfowi pytając się czy nie będzie miał nic przeciwko jeśli będzie dzielić z nim pokój, wszak miejsca było za mało by każdy spał na osobnym łożu... przy elfie czuła się spokojna, bezpieczna. Być może to jego twarz, delikatna sprawiała takie wrażenie.

Liadon po ledwo dostrzegalnej chwili zastanawiania skinął głową.
Łóżko ponoć było duże, a to znaczyło, że zdołają się zmieścić. Poza tym wolał towarzystwo elfki, niż jakiegoś chrapiącego kompana.

- Ja także opłacę więc nocleg, posiłki jak i kąpiel.. olejki ocenie jednak sama. - delikatny głos urwał się a z sakwy ubyły dwie złote monety, oddane krasnoludzicy. - Zmieszczę się z Liadonem w jednym pokoju.

***

Przyjrzała się uważniej Astearii która wciąż fascynowała ją czymś, nie chodziło bynajmniej o złote oczy.. wciąż była dla niej zagadką, a Riviella była ciekawa.
Niedługo potem wracając wspomnieniami znów do swojego dzieciństwa, wsłuchiwała się w piękną muzykę wygrywaną przez Ruliusa. Korciło ją do śpiewu, uczyła się jak nadawać i tak słodkiemu elfiemu głosu jeszcze przyjemniejszej barwy jednak nie miała jeszcze okazji, ani odwagi śpiewać dla innych.

Może kiedyś.. - pomyślała gdy przerwał jej rozmyślenia radosny głosik niziołka - Kto idzie ze mną do podwójnego? Ostrzegam – Mago podniósł palec w górę – nieprędko idę spać.

Lekko zmoczyła usta w lampce wina i objęła elfa oraz niziołka siedzących obok.

- Ja z chęcią będę dzielić z Tobą pokój. Musimy jeszcze omówić znaczenie siły i zręczności w walce. - dodała Carmellia na co Riv zaśmiała się i szepnęła w ich stronę kocio mrużąc oczy. - Tylko nie grajcie w kości całą noc - mrugnęła rozbawiona i przyjrzała się reszcie osób w tawernie ciekawa ich nastawienia. Coś ją niepokoiło... nie była jednak w stanie jeszcze zrozumieć co dokładnie. Trzepocząc rzęsami, znów oderwana jakby od rzeczywistości badała czujnie otoczenie. W głębi duszy szukała spokoju, a radosny nastrój towarzyszy bardzo pomagał. Bardzo chciała wierzyć w to że cała ta podróż skończy się dobrze.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 30-04-2009 o 23:20.
Kata jest offline