Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2009, 19:23   #3
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dość chłodna, mglista noc wzbudzała atmosferę tajemnicy i grozy, a może jedynie tak jej się zdawało. Siedziała na ganku swego domu podziwiając ogród zatopiony z srebrzystym blasku księżyca.
Ernesto właśnie postawił przed nią kieliszek wina, ukłonił się nieznaczenie po czym odszedł. Przez chwilę kobieta zachwycała się głębokim korzennym aromatem trunku, wreszcie upiła łyk i zwróciła się do odchodzącego sługi:
- Czy nie było żadnych wiadomości od Józefiny?
Młodzieniec zatrzymał się, odwrócił się na pięcie i pełnym wyrozumiałości głosem odparł:
- Nie i jeśli wolno mi wyrazić własne zdanie, to nie sądzę, by pani Józefina szybko odpowiedziała na wiadomość. Byłoby zdecydowanie łatwiej napisać maila.
- Ja to wiem i ty to wiesz, ale przecież znasz Józefinę, ona nie uznaje wynalazków najnowszej techniki.
- Tak, wiem. Powiadomię, gdy list dojdzie.

Astrid nie czuła się dobrze. Od wielu dni miała dziwne wrażenie, że towarzyszy jej czyjaś obecność. Tak, jakby jakiś duch próbował skontaktować się z nią, lub też ktoś odprawiał na niej rytuały. Początkowo ignorowała to dziwne przeczucie, jednak gdy zaczęło się ono nasilać niezwłocznie napisała do Józefiny opisując wszystkie swe przeczucia i obserwacje łącznie z panującą w mieście sytuacją. Teraz należało tylko czekać na odpowiedź.

Upiła kolejny łyk wina, zapiekło gdzieś w gardle goździkiem i cynamonem a później spłynęło do przełyku i Astrid miała nawet przez chwilę wrażenie, że zagrzało gdzieś w środku. Oczywiście była to niedorzeczność. Minęły wszakże dziesięciolecia odkąd ostatni raz miała okazję w pełni poczuć moc wina. Mimo wszystko nie żałowała.

Gdzieś w głębi domu rozległ się fragment koncertu E-dur "Wiosna" Vivaldi’ego:
[media]http://www.youtube.com/watch?v=v7LAyb336os[/media].
Astrid mogła przez chwilę wsłuchać się w wybitne dzieło włoskiego mistrza, na nowo zachwycając się kunsztem i harmonią bijącą z tego arcydzieła muzyki ilustracyjnej. Na taras wybiegł nagle Ernesto niosąc na tacy telefon komórkowy.
- Telefon – szepnął podchodząc bliżej – od pani Thulin – dodał sciszając głos, jakby wypowiedzenie nazwiska tej kobiety było co najmniej niestosowne.

Istotnie. Greta Thulin dzwoniła niezwykle rzadko, a jej telefon nie wróżył niczego dobrego. Nie widząc innego wyjścia, Astrid odebrała. Bez zbędnych wstępów Greta przeszła od razu do konkretów:
- Bardzo przepraszam, czy mogłabyś wpaść do mnie za pół godziny do centrum? – Formalnie była to prośba, ale ton kobiety nie pozostawał co do tego najmniejszych wątpliwości. - Dziękuję. – rzuciła na pożegnanie odkładając słuchawkę. Nie było wyjścia, trzeba było jechać.

***
W pomieszczeniu znajdywało się już kilka osób, ale wszyscy milczeli. Astrid siedziała spokojnie na skórzanym fotelu z wyraźnym zainteresowaniem oglądając swoje paznokcie. Już niebawem zjawiła się Greta i wyjaśniła swym gościom powód tego nagłego spotkania. Mimo to Astrid nie wszystko rozumiała. Wciąż gdzieś we wnętrzu czaszki kołatało jej się jedno pytanie, którego nie omieszkała zadać, gdy tylko Thulin skończyła swój monolog, jeszcze zanim zdążyła wyjść.
- Wybacz Greto ale chyba czegoś nie rozumiem – powiedziała spokojnym głosem wampirzyca. – Skoro Lurker ustalił już charakter tego rytuału i ty się z nim zgadzasz, to jaki cel ma moja obecność tutaj?
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 03-05-2009 o 19:27.
echidna jest offline