Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2009, 17:23   #6
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Joseph postanowił pojechać na miejsce spotkania swoim motorem. Zaparkował na pobliskim parkingu aby mieć trochę drogi do miejsca spotkania, westchnął.



Joseph był wysoki, bo mierzący trochę powyżej 1,8 metra mężczyzną.. Gęste, kruczoczarne włosy pozostały w wprawi wym nieładzie, artystycznej burzy i chaosie który dopełniaj dwudniowy zarost na twarzy oraz wyraz wielkiej ironii w stosunku do sytuacji w której się znalazł. Pewna postura współgrała z idealnymi proporcjami ciała człowiek witruwiańskiego Leonarda da Vinc. Joseph z całą pewnością mógłby zostać modelem. Sportowe białe buty, ciemne dżinsy, kremowa koszula rozpięta pod szyją, a na to – skórzana kurtka. Dosyć chaotycznym krokiem ruszył na miejsce spotkania. Zapalił papieros, zaciągną się nim kontynuując wędrówkę. Gwiazdy, lataranie i te przeklęte cienie na ścianach budynków. Cienie... Matematyk ziewnął niewyspany. Zabłąkany dachowiec zjeżył się wielce mijając Eutanatosa, prychnął pogardliwie i ruszył w swoje strony. Blackborn przyglądał się nocnemu oblicze miasta. W pustej alejce wiatr szumiał miło, gwiazdy i kilka śmieci wypadłych ze śmietnika. Szary dym wzbił się w powietrze przysłaniając zamyślone spojrzenie Joseph padające wprost na przeciwległą ścianę.

-Co się tak patrzysz? Lepiej pomógłbyś mi.

Rzucił wyrzut w stronę bezkształtnego cienia na ścianie. Ciekawy był fakt, że nic nie miało prawa go tworzyć. Bezkształtna, z jednej strony tasmanoidalna, z drugiej plama a z trzeciej koło mroku



Mężczyzna chuchnął dymem w stronę cienia. Gdzieś pomiędzy śmieciami skradł się kolejny dachowiec i zwierzę znowu prychnęło z daleka.

-Mówisz, abym biegł wraz z wydarzeniami? Dobrze.

Mrok na ścianie jakby spłynął na ziemię i tak wtopił się w cienie tego świata. Joseph tymczasem ruszył dalej alejkami paląc papierosa. Droga dłużyła się wielce i w pierwszej chwili zastanawiał się czy nie lepiej byłoby mieć przy sobie motor. Nie minęło wiele czasu jak Joseph mógł rzucić za siebie papieros i wkroczyć na miejsce spotkania. Kiedy wszedł, w pomieszczeniu zrobiło się, w pieszych sekundach, zimniej,
Wysłuchał wszystkiego, oparł łokcie o stolik, pochylił się lekko wlepiając swe oczy w stół.

”Rytuał związany z śmiercią. Czy oni wiedza, co mówią? Czy już nie potrafią rozróżniać barw rozpadu, starości, zagłady, wypaczenia, chaosu, umierania, cierpienia czy snu? Tu tak jakby rzucić ogólnik, woda, skała czy niebo...”

Chwacił dłonią szklankę wody i upił łyk. Rzucił w stronę zgromadzonych spojrzenie z jednej strony zimne, z drugiej jak płoszone zwierzę.

-Panowie z Unii świetnie poradzą sobie bez mojej ingerencji. Tutaj kogoś zastraszą, zlikwidują, zagrożą wyczyszczeniem kont bankowe i będę mieć masę informacji. Czyż nie?

Ironizował lecz ta ironia brzmiała co najmniej dziwnie od Eutanatosa, przedstawiciele Tradycji która niemalże słynęła z ostrych metod. Nie lubił technokratów nawet nie tyle za to co robią bo sam wiele razy z chęciom proponowałby zmniejszenie ich liczebności tak jak i Unia praktykowała czystki pośród Tradycji. Nie podobały się mu za to ich motywacje, dzieci które idą za jedną siłą, przymykają oczy na całościowy obraz i budzą się z ręka w nocniku kiedy jest już za późno, kiedy absolutna Statyka upada ku Entropii. Jego wzrok powędrował najpierw na Walerija, a następnie spoczął na Gustawie obserwując jego osobę kilka chwil. Gest, bicie serca, chaos z którego wyłaniała się układanka.

”Jeśli to wszystko to katharsis? Jeśli przeciwstawiam się prądom Entropii i chcę przeciwdziałać oczyszczającej katastrofie. Jeśli pójdę jak Unia w Statykę nie rozumieją, że Entropia musi trwać i to jej jej element. Będę walczył sam ze sobą? Alice, a jeśli to ma wpływ na nią to trzeba przeciwdziałać. Trudny los człowieka.”

Matematyk po chwilach milczenia postanowił kontynuować.

-Jeśli mam działać z ramienia Fundacji to muszę otrzymać wsparcie. Dostęp do ewentualnych bibliotek czy Węzła byłby mile widziany. Nie uśmiecha się mi współpraca z panami blaszanymi zupełnie nawet jeżeli jedyny metal który mają to ich zegarki...

Podniósł szklankę wody na wysokość swej twarzy wpatrując się w płyn.

-...ale oczywiście jeśli któryś ma odpowiednie informacje to z radością je przyjmę.

Zamoczył usta w wodzie i napił się składając w głowie całą sytuacje. Chyba rozsądniej byłoby pytać u źródła, u Wampirów.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline