Półgodzinny wykład pułkownika Telion spędził rozmyślając o orkach i tym, co o nich wiedział z lat, kiedy mieszkał jeszcze w warsztacie. Rozmyślał też o tym, co i ich czeka. Skoro ta wojna jest już wygrana, to co tu robi 18 000 ludzi, czołgi i cały ten sprzęt? Czemu stoimy w deszczu słuchając o naszej niezachwianej potędze? Czemu po prostu tego nie udowodnimy?
Myśli tak wzniosłe kontrastowały jednak z myślami z drugiej strony jego natury: każda godzina spędzona tutaj, nawet w kiepskich warunkach, to godzina w której żaden ork nie urywa nam łbów na polu bitwy. No cóż, jeszcze tylko 9 miesięcy takiego gadania i będzie można wracać do warsztatu,w góry, gdzie orki nigdy nie mogły zebrać się w armię, której tutaj będziemy musieli stawić czoła.
Z tych rozmyślań obudził go dopiero sygnał, że można się rozejść. Poszedł za znajomymi twarzami do namiotu. Tam usiadł z tyłu, w kącie tak, by móc obserwować resztę rekrutów i oceniać, kogo przyjdzie mu osłaniać - bo nie zamierzał bynajmniej wystawiać się w pierwszej linii na śmierć lub chwałę, jak miała to w zwyczaju przeważająca większość szeregowych gwardzistów. Dopiero, gdy zdawali sobie sprawę, że orki chyba nic sobie nie robią z ich latarek postanawiała zwiewać - akurat wtedy gdy orki były dość blisko, by te latarki mogły coś zrobić. Dość nieszczęśliwy był fakt, że optymalny zasięg karabinu laserowego pokrywał się z optymalnym zasięgiem orkowego topora...
Przedstawił się jako ostatni. Wstał i zasalutował, niedbale, ale nie na tyle by sierżant poczuł się urażony... - Szeregowy - snajper Torias Telion... sir dało się słyszeć.
__________________ The only way of discovering the limits of the possible is to venture a little way past them into the impossible.
Ostatnio edytowane przez Scoiatael : 05-05-2009 o 19:17.
Powód: formatowanie tekstu
|