Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2009, 22:44   #8
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-ERCuRmx4oQ[/MEDIA]


Hotelowy pokój tonął w półmroku. Od pokrytego błyszczącą okleiną, mającą imitować strukturę drewna, blatu odbijało się różowe światło neonu wieńczącego fronton budynku, stojącego po przeciwnej stronie ulicy. Całe pomieszczenie zaaranżowano w charakterystycznym, prostym, wręcz ascetycznym stylu. Pseudo drewniane meble firmy IKEA: stół, dwa krzesła, szafa z lekko już sfatygowanymi drzwiami wykonanymi z powodu oszczędności, a może w myśl jakiejś chorej, futurystycznej wizji projektanta, z tandetnego półprzezroczystego plastiku i łóżko na którym spoczywała nietknięta pościel w bordowe kwiatuszki, oto całe wyposażenie pokoju hotelu, tak zwanej klasy turystycznej.

Nagle z mroku, w kącie pokoju, do którego nie docierały barwne światła ulicy oderwał się cień. Po chwili przybrał kształt wątłej, kobiecej sylwetki. Lin Mei otworzyła szafę, ledwo co trzymająca się płyta z tworzywa sztucznego zabębniła o drewnianą ramę. Azjatka wyciągnęła ze środka dość sporych rozmiarów, czarną skórzaną torbę. Na idealnie owalnej, nienaturalnie bladej twarzy kobiety malowało się absolutne skupienie, kiedy ustawiała na stole niewielkie tabliczki pokryte skomplikowanymi symbolami. Zapaliła kadzidełko, złożyła dłonie, jej usta poruszały się bezgłośnie, kiedy rozmawiała z najbliższymi.





***



Uporczywie dzwoniący telefon zmusił Lin do oderwania się na moment od bladoniebieskiego ekranu laptopa, który upstrzony był masą pootwieranych okienek przeglądarki internetowej. Kobieta sięgnęła po komórkę, aparat niczym małe przerażone zwierzątko trząsł się w jej ręku, wydobywając ze swojego metalowego wnętrza przenikliwe, donośne dźwięki. Na niewielkim wyświetlaczu migało nazwisko dzwoniącej osoby - THUN - . Po chwili zastanowienia, Azjatka podniosła klapkę i odebrała telefon.

- Moshi, moshi...

Rozmowa była krótka i rzeczowa. Lin w wbrew sobie musiała przyznać, że nawiązanie kontaktu z Kin-jinką, przed którym tak się wzbraniała, było dobrym posunięciem. Greta faktycznie znała tu każdy kąt, każdą tajemnicę i nic nie działo się bez jej wiedzy, skoro w tak krótkim czasie udało jej się odnaleźć skradzioną figurkę. Pełna wyjątkowo optymistycznych myśli jak na jej melancholijna naturę Azjatka jechała na miejsce umówionego spotkania.

Jakież było jej zdziwienie, kiedy wkroczyła do sali pełnej...pełnej gaijinów! Uśpiony do tej pory demon podniósł swój plugawy łeb i wypełzł z najodleglejszych zakamarków jej świadomości. Starając się zachować spokój zajęła miejsce z boku, jak najdalej od tych parszywych stworzeń. Do zebranych wyszła Greta i stanowczym, władczym tonem zaczęła przedstawiać sytuację. Słowa wampirzycy docierały do Lin Mei jakby z oddali, zniekształcone i wypaczone, nawet to co działo się teraz na jej oczach przybrało jakiś dziwny karykaturalny wyraz, zdeformowana niczym odbicie w gabinecie luster, sylwetka Thun, na jej oczach unosiła się w morzu wszechobecnej czerwieni.

- Spójrz jak się na ciebie patrzą, tymi swoimi wielkimi, wyłupiastymi ślipiami, tacy wielcy, bezkształtni i toporni.- szeptał schrypnięty, lekko posapujący głos.

- Plugawi barbarzyńcy, brudne psy w rynsztoku gryzące się po jajach, a ty siedzisz wśród nich, nazywają cię swoją krewniaczką, wydają ci polecania!- coś syczało jej za uchem.

- Tak, tak! Taka zniewaga, taki dyshonor! Jedyne co może go zmyć to ich krew, jedyne co może nas usatysfakcjonować to ich brudna, plugawa posoka! - wysoki kobiecy głos wtórował pozostałym.

Walcząc ze wszystkich sił aby nie zawładnęła nią Natura Cienia, Mei machinalnie wzięła z wyciągniętej w jej kierunku ręki zdjęcie. To co zobaczyła na fotografii pozwoliło jej zapanować nad budzącym się demonem. Greta odeszła zostawiając zebranych samym sobie. Lin już miała wstać i opuścić to przeklęte miejsce, kiedy siedząca obok wampirzyca poruszyła się, skórzany płaszcz, w który była spowita zaskrzypiał cichutko. Azjatka beznamiętnym spojrzeniem zlustrowała skrywającą się za ciemnymi okularami kobietę. Powoli podniosła się z krzesła, delikatna, dziewczęca sylwetka i nienaturalnie blada cera upodabniały ją do wielkiej, porcelanowej lalki w którą ktoś, magicznym sposobem tchnął iskrę życia.

- A więc jesteś Magiem?! - rzuciła ni stąd ni zowąd wampirzyca, przez jej twarz przemknął, prawie nieuchwytny grymas zdziwienia - Muszę pogadać z jednym z was. A skoro już tu jesteś, zostań chwilę, aby wyjaśnić mi jedną rzecz.




Lin jeszcze raz spojrzała na gaijinkę. Jej duże, skośne oczy nie wyrażały, żadnych emocji, były martwe. Nie zwlekając dłużej Azjatka ruszyła w kierunku ściany, kiedy do niej doszła jej drobna postać jakby nagle stopiła się z kamiennym murem... zniknęła*.

***





Kilka minut później Mei siedziała w taksówce która miała ją zawieść do najlepszej chińskiej restauracji w mieście. Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na nabazgrany niewprawną ręką ciąg znaków na odwrocie zdjęcia, westchnęła zrezygnowana i sięgnęła po telefon komórkowy. Wybrała numer z listy.

- Moshi, moshi... Witaj wielce czcigodny Nakayama Jigoro - nawet rozmawiając przez telefon, Lin skłoniła się mimowolnie.

- Droga Lin Mei, zapewne dzwonisz, aby przekazać mi, a za moim skromnym pośrednictwem panu Fu, dobre wiadomości. - dźwięczny ton, spokojnego męskiego głosu był jak balsam dla zranionej duszy Azjatki - Przyznam, że nie spodziewaliśmy się wieści od ciebie tak szybko,ale tym bardziej nas to raduje.

- Niestety drogi mistrzu, wybacz mi proszę, ale to z czym pragnę się do ciebie zwrócić, nie do końca ucieszy ciebie i czcigodnego pana Fu - dziewczyna zagryzła wargi - Zgodnie z polecaniem wielce czcigodnej pani Tanaka Youriko skontaktowałam się z ową Kin-jinką. Pierwsze spotkanie przebiegło bez zarzutu, przeklęta suka chciał tylko uśpić moją czujność! Dzisiaj, wezwała mnie do gniazda tego plugastwa, nazwała bratanicą, która przybyła tu załatwić sprawy swojego klanu!

Po drugiej stronie słuchawki panowała cisza.

- Cóż za obelga dla mnie! Dla Dworu i naszego czcigodnego Przodka! - kontynuowała Lin - Jest jednak, jest też iskra szczęścia w tej czarce goryczy, być może niedługo uda mi się odzyskać naszą zgubę, jeśli dobrze rozumiem, lokalni Kin-jini, chcieli wykorzystać ją do jakichś swoich bluźnierczych rytuałów, właśnie jadę zbadać to miejsce.

- Ehhh ten smoczy pomiot, zawsze uważałem, że nie można ufać tym, którzy pławią się w zwodniczym strumienia szkarłatnego chi. - powiedział stanowczo mężczyzna, po czym dodał już spokojniej - Pamiętaj, że jesteś silna i jesteś prawdziwą córą naszej ziemi. To barbarzyńskie plemię nie może dotknąć twojego serca, ani naruszyć twojego wewnętrznego pokoju. Przekażę twoje słowa panu Fu, pamiętaj, że ja i on cały czas jesteśmy z tobą i wspieramy cię swoją siłą i mądrością w tej trudnej misji na odległej skandynawskiej ziemi.

- Po stokroć dzięki wielce czcigodny Nakayama Jigoro - Lin już miała skończyć tę rozmowę, kiedy nagle coś sobie przypomniała - Przekazano mi również informacje, że do Malmo ma przybyć wysoko postawiony przedstawiciel 0...ale jeszcze go tu nie ma...

- Rozumiem postaram się czegoś więcej dowiedzieć, niech duchy mają cię w opiece moja droga Lin Mei - przerywany sygnał, oznajmił koniec rozmowy, taksówka właśnie podjechała pod elegancki lokal stylizowany na chińską pagodę.

Kobieta wysiadła z samochodu, jednak zamiast do głównego wejścia skierował swoje kroki w boczna uliczkę. Wspięła się po wąskich schodkach oświetlonych czerwonymi lampionami.



Drzwi prowadzące do kuchni były lekko uchylone, kiedy je otworzyła z wnętrza buchnęła para, po chwili oczom dziewczyny ukazała się grupa przyodzianych w białe uniformy mężczyzn uwijających się przy przygotowywaniu wykwintnych, wschodnich potraw.

- Przepraszam bardzo - cichy głos utonął w kakofonii pobrzękujących naczyń i skwierczącego tłuszczu.

Dziewczyna postąpiła parę kroków na przód*.

- Przepraszam bardzo - tym razem mężczyźni jak na komendę skupili swoją uwagę na wątłej, stojącej w drzwiach istotce - Czy któryś z panów mógł by mi to przetłumaczyć? Szef mi kazał, ale nieobyty Szwed nie odróżnia Koreańczyka od Japończyka, a tym bardziej Chińczyka...
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 19-05-2009 o 20:07.
MigdaelETher jest offline