Dawno nikt nie pisał, więc muszę wkroczyć do akcji i reanimować Warsztaty
.
- Rzygać mi się chce, jak na ciebie patrzę, Zero-zero-sześć - rzekła do białego kota zielona ośmiornica.
- Cicho siedź Q i dawaj zabawki - odpowiedział Kot.
- Nie Q, tylko Cthulu; kto to widział, żeby zatrudniać jakieś pchlaki w służbie Królowej!
- Dobra, Qtulu... A kto to widział, żeby jakieś zużyte owoce morza robiły za eksperta od uzbrojenia.
- Jak ja byłem wynalazcą, to twój dziadek jeszcze służył w Wehrmachcie więc się zamknij - Cthulu uciął rozmowę i wyjął skórzaną walizkę, którą dziarsko położył na stole.
- Oto magnum T-800 "Gołota", taki sam, jaki miała Ripley w "Obcym 3". Dołożyliśmy do niego GPS, ABS, a jak dokupisz do niego na allegro kardridż, to będzie nawet robił frytki.
- Fajny... Jedna seria wystarcza na 53 sekundy?
Cthulu skinął głową i wyciągnął kolejną zabawkę.
- A to dmuchana mysza. Wydział Psychologii stwierdził, że to pomaga w utrzymaniu morale wśród agentów...
Oczy 006 niebiezpiecznie się zaświeciły.
Ośmiornica wyciągnęła zaś maleńki pakuneczek.
- To z kolei z wydziału broni chemicznej. Herbatka z cannabis. Prosto z Holandii. Da ci powera na jakieś dwadzieścia minut, ale potem zgon murowany. I przykre zejście.
- To zupełnie jak twoja stara.
- Ach, Zero-zero-sześć... Nigdy nie dorośniesz - żachnął się Cthulu - W szczegóły misji wprowadzi cię M.
M, czyli stara, wymalowana jak burdelmatka kocica siedziała za biurkiem i obżerała się Kitekatem. Kawałki galaretowatego mięsa osiadały jej na wąsach, tworząc wokół pyszczka brunatne zacieki.
- wejść! - zabełkotała M, gdy rozległo się pukanie do drzwi - Ach, to ty Zero-zero-sześć. Siadaj.
Biały kot, z czerwoną kokardą posłusznie usiadł na krześle.
- Ta misja będzie nietypowa - M napchała sobie do pyska kolejną porcję Kitekatu - Widzisz, kiedy powiedzieliśmy, że reszta kociąt twojej matki zdechła, to nie była do końca prawda...
- Co?! - 006 zerwał się z miejsca. Z łap wysunęły mu się centymetrowej wielkości pazury.
- Uspokój się Zero-zero-sześć - mruknęła M - Do zeszłego tygodnia, myśleliśmy, że jesteś jedyny. Według naszych danych, wszystkie kociaki z Czarnobyla wyzdychały w przeciągu kilku lat... No oprócz ciebie...
- Do zeszłego tygodnia?
- W zeszłym tygodniu, nasz wywiad odkrył potężnie ufortyfikowany psi obóz koncentracyjny. Jak wiesz trzymają tam naszych jeńców wojennych..
M wyświetliła na monitorze kilka zdjęć. Przedstawiały one szarego kota, bliźniaczo podobnego do 006.
- To Bożydar Aldona Pająk. A właściwie, komendant Pająk. Twój brat.
Zero-zero-sześć upadł z głuchym plaśnięciem na krzesło.
- Skąd wiecie, że to mój brat?
- Ma ten sam irytujący nawyk lizania jaj podczas obiadu co ty - odpowiedziała M - A pozatym zrobiliśmy badania DNA.
M przerwała na chwilę, żeby napchać sobie do pyska kolejną porcję Kitekatu.
- Dowiedzieliśmy się, że naukowcy Psów zdążyli porwać go z miejsca wybuchu. Odchowali go i wyszkolili na szpiega...
- Przeszedł na ich stronę.
- Nie do końca z własnej woli. Twoją misją jest zwerbować go na naszą stronę... Lub zabić.
Zero-zero-sześć patrzył na zdjęcia w milczeniu. W końcu odezwał się; jego głos był ściszony i pełen napięcia.
- Gdzie jest ten obóz?
- W sektorze A2, za żyznym polem marchewek, tuż obok wiśniowego sadu pana Jana... Powodzenia Zero-zero-sześć.
M po raz kolejny malowniczo napchała sobie galarety do pyska.
006 patrzył ze swojej kryjówki na obóz, leżący na pagórku nieopodal sadu. Psy w mundurach, z wyraźną czaszką i dwoma błyskawicami, przechadzały się, patrolując okolicę. Agent w służbie Królowej dopijał ostatnie łyki herbatki z cannabis. Czuł już orzeźwiającą energię rozchodzącą się po jego ciele.
Zero-zero-sześć założył na łeb skarpetę i ruszył powoli do przodu. W mroku rozległy się ponure wystrzały z T-800 "Gołoty"...
Skradając się po szybie wentylacyjnym, Zero-zero-sześć wpadł wprost do gabinetu komendanta Pająka.
Bożydar, zaskoczony, zerwał się z miejsca.
- Hello Kitty - mruknął, mlaszcząc obleśnie - Wreszcie się zjawiłeś, bracie.
- Wiesz kim jestem?! - zdziwił się Zero-zero-sześć.
- Oczywiście, że wiem. Oczekiwałem cię w swoim magicznym kurwidołku - odpowiedział Bożydar.
- Więc wiesz też pewnie, dlaczego tutaj jestem...
- Wiem... Ale zanim spróbujesz mnie zabić, posłuchaj... Koty celowo oddzieliły nas od siebie. To one są złą stroną w tym konflikcie. To one zabiły naszą matkę!
- Nieprawda! - krzyknął 006 - To Sowieci zabili naszą matkę!
- Nie! - ryknął Bożydar - To jest nasza matka! - gwałtownym gestem wskazał portret Władimira Putina, wiszący na honorowym miejscu na ścianie.
- Nieeee!!! - Zero-zero-sześć upadł na ziemię, śliniąc się obficie. Zejście po herbatce z cannabis, wyraźnie dawało mu się już we znaki.
- Teraz znasz prawdę - zasapał się Bożydar - Przyłącz się do mnie, a razem obalimy Putina i będziemy rządzić Sowietami, jak brat z bratem!
W tym momencie głowa Bożydara rozbryznęła się krwawą plamą na ścianie.
- Takie rządy, zawsze kończyły się chujowo - stwierdziła wysoka postać w garniturze, trzymając w dłoni dymiący jeszcze pistolet.
- Ktoś ty, kurwa?! - jęknął 006.
- I'm Bond, James Bond. MI6 stwierdziło, że dalsze utrzymywanie kotów w wywiadzie jest nieopłacalne. Zżeracie za dużo Kitekata, jesteście leniwe, i podszczywacie meble. I wpieprzacie paprotki. A jak się wam utnie jajka, to nie ma z was już w ogóle pożytku.
Zerozerosześć wpatrywał się w swojego gościa z niedowierzaniem.
- Niniejszym, od dzisiaj zastąpi was ludzki personel. Królowa będzie się musiała pogodzić ze zmianami.
- A co będzie z nami?..
- Większość z was pójdzie do schroniska. Część wysyłamy do Chin, mają tam przecież klęskę głodową... Ale jeżeli chodzi o Ciebie - Bond wzruszył ramionami - Sam rozumiesz, nie może być świadków.
James uniósł w powietrze lufę pistoletu. Trzy strzały, równie ponure co poprzednio, odbiły się głucho w betonowych ścianach obozu...
Aj hejt kats :P...
I obrazek: