Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2009, 14:37   #24
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
"Zawsze chciałem być klaunem" Pomyślał Robert spoglądając na lustro w przedpokoju ukazującego jego odbicie. Gdy patrzył się na ten idealny makijaż rozpierała go duma, ostatecznie to on był tym jedynym true clownem. Ubrał buty, szybko wyskoczył z domu nawet nie zamykając domu na cztery spusty, nie ściągając fartucha ani wyłączając gazu spod gara przy którym robił kolację.( później kolacja wyszła z garka i tyle ją widzieli.).

Dzień był słoneczny, trawa niebieska, niebo zielone, był to po prostu ciepły, letni dzień. Idealny Czarnobylski lipiec można by rzec. Robert biegł do swojego najlepszego kompana zabaw, Ivana. Mijał po drodze jakieś fioletowe kałuże, czerwone drzewa i ludzi w dziwnych kostiumach z jakimś trzeszczącym urządzeniem. Ivan był rosłym już mężczyzną, z małym defektem, był pewnego rodzaju mutantem. W wyniku promieniowania wyrósł mu trzeci palec i to go odróżniało od reszty normalnych ludzi. Dzięki temu palcowi jednak mógł doskonale żonglować żonkilami. Kiedy nasz bohater dobiegł do domu Ivana usłyszał jakąś muzyczkę. " Na czorta swoboda ruskiemu naroda", spodobało mu się to disco-polo. Robert podszedł do starych zdezelowanych drzwi ziemianki i zapukał. Nie doczekał się odpowiedzi, uznał, że nie ma sensu pukać ponownie, gdyż i tak Ivan z powodu głośno puszczanej muzyki nic nie usłyszy. Wszedł do środka. Jak zwykle Ivan siedział przed komputerem typu "odra" i próbował grać w Dooma. Szybko dało się zauważyć, że poza nim siedział w środku ślimak, który zajadał się żonkilami Ivana. Robert poklepał po plecach swego przyjaciela, tamten nawet nie drgnął. Dopiero teraz zobaczył, że jego trójpalczasty przyjaciel ma wbity w plecy nóż. Nawet dwa. Trzy noże. Robert był dumny z tego, że nauczył się matematyki. Ponad to widać było związane z tyłu ręce. "Samobójstwo" - pomyślał. Są różne rodzaje samobójstw, te akurat było inspirujące. Robert wyciągnął noże i zaczął nimi żonglować. Szło mu całkiem nieźle, nawet mu się nie wbijały w ręce. Gdy tak ćwiczył swoje sztuczki z owymi nożami ślimak zszedł z żonkila i podszedł do niego.:
- Jam jest sir Camelot, zreinkarnowany sługa boży, potomek Adama, który bawił się z Bogiem w chowanego i potłukł jego szybę w szopie, jam jest ten, który był odźwiernym w sądzie u Anny Marii Wesołowskiej, jam jest ten, który wie wszy...
Być może ślimak tudzież sir Camelot, tudzież Adam, tudzież odźwierny z sądu Anny Marii Wesołowskiej powiedziałby coś więcej ale właśnie w tym momencie z głośnym chlupnięciem padł nóż wbijając się w niego i kończąc tym samym jego żywot. Robert teraz spostrzegł owego ślimaka, który był sir Camelotem, tudzież Adamem, tudzież odźwiernym z sądu Anny Marii Wesołowskiej. Zrobiło mu się przykro i postanowił spalić wszystkie żonkile, tak dla zasady. Paliło się. Cała ziemianka była ogrzana na swój wyjątkowy sposób. Dzięki doniczkom w których żonkile były, można było je przenieść na środek rzeczonej ziemianki. "Nie maj jak centralne ogrzewanie" Pomyślał Robert zastanawiając się, czemu on tu jeszcze w ogóle siedzi. Tak czy inaczej wyszedł od Ivana i ruszył przed siebie myśląc o wszystkim i o niczym.

Zbliżał się już wieczór. Nasz bohater usiadł wygodnie pod drzewem przed swoim domem i napawał się widokiem zachodzącego słońca gdy nagle podszedł do niego jakiś koń - przybłęda, stając na wzgórzu, zasłaniając owe piękne widoki. Robert zawsze lubił zwierzęta i wiedział doskonale, że ten koń, jako, że ma róg na czole i srebrną sierść jest nosorożcem.:
-Jam jest sir Camelot, tudzież Adam, tudzież odźwierny z sądu Anny Marii Wesołowskiej, tudzież ślimak, który jadł żonkile, ja wiem wszystko ja prawdę ci powiem, wiem kto zab..." Tym razem zachodzące słońce spaliło naszego nosorożca. Nawet Ikar wiedział, że nie można za blisko słońca podchodzić. Robert poczuł się zmęczony dniem i ruszył do swej chatki. Jutro też jest dzień i jutro też będę klaunem... po czym położył się spać, żałując, że nie wziął jajek do żonglerki ani żonkili na szczypiorek do jajecznicy.

 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 09-05-2009 o 14:58.
one_worm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem