Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2009, 10:26   #1
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
[Warhammer 2 ed.] Nadzieja Umiera Ostatnia (18+)

Rok 2509 zaczął się niepokojem. Minęło zaledwie kilka dni Nachhexen a całe Imperium obiegła przekazywana z ust do ust wiadomość, że z Gór Środkowych zeszły wygłodniałe bandy orków atakując podgórskie wioski. Zwołane na prędce pospolite ruszenie pod wodza naczelnika Maxa Tiele wydusiło wprawdzie kilka większych grup, ale strach i niepewność pozostały.
Nie minął miesiąc jak w Altdorfie dzięki zakrojonym na szeroką skalę działaniom straży miejskiej i kapłanów Sigmara wykryto kult Tzeencha Pana Przemian i aresztowano prawie wszystkich jego członków. W następnych dniach ku uciesze gawiedzi publicznie stracono zmutowanych wyznawców chaotycznego bóstwa.
W drugiej połowie Jahrdrunga, pod koniec mroźnej zimy, na najczęściej używanym i strzeżonym szlaku pomiędzy stolicą i Nuln doszło do kilku śmiałych napadów zwierzoludzi na dyliżanse i kupieckie karawany. Uzbrojone bandy wygłodniałych po miesiącach mrozu bestii ośmieliły się nawet atakować wioski w pobliżu Kemperbadu. Dowodząc tym samym swojej desperacji. Na szczęście garnizon miejski utrzymywany był w stanie wzmożonej gotowości i w miarę szybko poradził sobie z zagrożeniem. Tym niemniej szlak wzdłuż Reiku, aż do wiosny był bardzo niebezpieczny.
Tymczasem mieszkańcy Nuln z ekscytacją powtarzali najnowsze plotki o zdemaskowaniu kultystów Slaanesha Pana Rozkoszy. Kult został wykryty dzięki donosowi życzliwych obywateli, a jak się wkrótce okazało był niezwykle rozbudowany, a jego członkowie niejednokrotnie należeli do najwyższych warstw społecznych. Aż do procesu, bardzo szybkiego nawiasem mówiąc, snuto fantastyczne podejrzenia co do członków kultu. Oskarżając generalnie wszystkich „u władzy” nie wyłączając, co już było wręcz niedorzeczne, samą księżnę Emmanuellę von Liebewitz. Wkrótce jednak okazało się, iż osądzono jedynie kilka nierządnic, paru służących i kilku ochroniarzy. Co oczywiście tylko podsyciło plotki. Nie były one bezpodstawne, bo kilku arystokratów i bogatych kupców w przeciągu tygodnia oficjalnie zachorowało i musiało opuścić miasto. Księżna by uspokoić wzburzonych, tak jawnym kumoterstwem ludzi zgodziła się na publiczną egzekucję osądzonych ludzi. Czyli na coś czego nie praktykowano od czasu, gdy objęła władzę w mieście.
Pflugzeit w Nuln jak to zwykle wczesną wiosną był trudny dla biedaków. W mieście zimowe zapasy były na wykończeniu, a nowych jeszcze nie było. Ze względu na wysokie ceny jedyna sakiewka dawała gwarancję pełnego brzucha. Jednak jedno w tym wszystkim było dobre, po zimowym zastoju miasto ożywiło się. Prowadzono interesy, handlowano, produkowano i sprzedawano. Nie brakowało zajęcia dla zdrowych, silnych i chcących pracować. Każdego dnia na wiązie Dautz przybywało karteczek. Wprawdzie można było tam znieść ogłoszenia w rodzaju „Zaginał pudelek hrabiny von Garitz. Wysoka nagroda za odnalezienie”, czy „Sprzedam furmankę, stan bardzo dobry”, a nawet „Hans + Greta = WM”, to jedno z ogłoszeń było co najmniej ciekawe …
„ Profesor Wilhelm Bauholz pragnie wynająć ludzi na wyprawę badawczą ku Górom Krańca Świata. Chętni zgłaszać się winni w południe w Zielonym Zaułku przy Emmanuelleplatz 32”.
Wymieniony zaułek był w pobliżu. Już z daleka widać było koniec kolejki chętnych. Tak liczny odzew mógłby zdumieć kogoś przyjezdnego, ale nie miejscowych. Nie była to pierwsza wyprawa profesora Bauholza. Od pięciu lat co wiosny organizował on wyprawy. Tyle że dwie poprzednie były skierowane ku Górom Środkowym. Jak dotąd nie wybierał się na południe. Czekający w ogonku ludzie opowiadali sobie anegdotki o uczonym. Jak to jedną z wypraw zawrócił w połowie drogi, bo wyczytał w zabranej ze sobą kronice, że nie tędy droga. Wszystkie jego wyprawy kończyły się fiaskiem, ale płacił nieźle i uczciwie, więc chętnych na łatwe pieniądze nie brakowało. Jedyne co niepokoiło amatorów wzbogacenia się, to fakt, iż na końcu zaułka ustawiono stół, za którym siedziało trzech mężczyzn, ale nie było wśród nich Bauholza.
Oni to przepytywali ludzi i decydowali, kto się „załapie”. Rej wśród nich wodził siedzący po środku Bretończyk, którego nazywano Monsieur Le Boeuf. Ubrany dostatnio ze sterczącymi wąsikami i modną bródką przyglądał się uważnie chętnym.
- Jak Cię zwą ? – spytał z wyraźnym obcym akcentem mężczyznę w wytartej skórzanej kurtce.
- Jurgen Kraft proszę pana.
- Co umiesz ?
- Powozić, to jest … tego … no wozak jestem. –
stwierdził miętoląc w dłoniach czapkę.
- Kurt mamy jakiś woźniców ? – spytał Bretończyk siedzącego po jego prawej skrybę.
- Jeszcze nie monsieur Le Boeuf. Ten jest pierwszy.
- Tres bien. Przyjdź jutro o dziewiątej do tego budynku. –
wskazał wejście do kamienicy tuż przy stole. – Następny … twe miano ?
- Peter Schlagel, fryzjer. – odpowiedział elegancki z wyglądu osobnik.
- Fryzjer ? – spytał zdumiony Le Boeuf. – A na cóż nam możesz się przydać w górach kochanieńki ?
- No … profesor zawsze bada podziemia i lochy, no a jak podziemia, to tam ciasno i brudno, i można się potargać. To się przydam co by jaśnie państwa uczesać. –
stwierdził z przekonaniem.
Siedzący po prawej Bretończyka, dotąd znudzony wysoki blondyn ukrył twarz w dłoni, a jego ramionami wstrząsnął spazm tłumionego śmiechu.
Le Boeuf tylko westchnął i wzniósł oczy ku niebu.
- Idź ty lepiej szukać klientów w mieście. Następny !


Niniejszym ma przyjemność zaprosić wszystkich chętnych do mrocznego świata Warhammera mojej wizji.
Próbkę mojej twórczości macie powyżej.
Potrzebuję do przygody 6 – 8 graczy o ukończonej pierwszej profesji i połowie drugiej, czyli macie połowę rozwinięć , umiejętności i zdolności.
Gramy według WFRP 2 edycja i poproszę o pełną kartę w tym systemie.
Profesje dowolne, rasy podręcznikowe.
Nie będzie to czysty storytelling, jak zapewne się domyślacie. Czasami będę wykonywał rzuty kośćmi. Oczywiście nie będę testował zręczności, by sprawdzić, czy udało się komuś wskoczyć na konia, ani nawet Walki Wręcz w razie spotkania byle orka, ale jeśli ten ork będzie przywódcą i zakapiorem, to i owszem.
Dlatego lojalnie uprzedzam, że Wasze postacie mogą w tej przygodzie zginąć, jeśli nie będą rozważne.
Nie mam ambicji prowadzić długiej, toczącej się dostojnie sesji.
Wolę prowadzić sesję krótką, ale intensywną. Mam nadzieję, iż starczy mi umiejętności by zrobić to ciekawie.
Jeśli ktoś nie zna Warhammera, bądź jest początkującym graczem gotów jestem pomóc.
Częstotliwość postów ustalam raz na tydzień.
Na karty czekam do 8 czerwca.
W razie pytań podaję gg 2842198.
Można też przez PW i tutaj.

Serdecznie zapraszam.
 
Tom Atos jest offline