Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2009, 16:56   #1
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
[Warcraft] Gniew Przeszłości.

Wdech… wydech… wdech… wydech…

Co? Gdzie ja jestem? Czemu leżę na piasku… kamieniu? Czemu w ogóle leżę? Przecież robiłem właśnie…

* * *

Obudziliście się. Pierwsze co do was dotarło to fakt iż leżeliście. Potem doszły takie szczegóły jak wilgotne powietrze i kamienista podłoga z piaskiem.

Czuliście się… dobrze – jakbyście właśnie obudzili się po dobrym i zdrowym nocnym śnie. Po otworzeniu oczu i wstaniu stwierdziliście, że jesteście w jaskini.

Dokładniej to byliście w czymś w rodzaju tunelu, który wyglądał na jaskinię – wszędzie były kamienie, piach, oraz nieliczne stalagmity i stalaktyty.
Tunel prowadził tylko w jedną stronę – drugą zawalały liczne i ogromne kamienie.

Sufit był bardzo nieregularny, jego wysokość wahała się od dwunastu do ponad dwudziestu stóp. Szerokość tunelu była prawie stała i wynosiła około piętnastu stóp.

Pomieszczenie ciągnęło się na jakąś setkę jardów w przód, po czym skręcało drastycznie w prawą stronę. Zza tego zakrętu dochodziło… światło – to dzięki niemu cokolwiek widzieliście, choć był to tylko półmrok.

Wtedy spojrzeliście po sobie – była was piątka: nocna elfka, dwóch ludzi z których jeden nosił ciężką zbroję a drugi szatę. Pozostała dwójka była niezwykła: wyrwidrzew i eternalista. O ile ten drugi przynajmniej był swego rodzaju istotą żywą, choć rzadko spotykaną, to ten pierwszy był po prostu… maszyną zazwyczaj służącą goblinom do wyrębu drzew. Tyle że wyrwidrzewa ktoś powinien obsługiwać, a ten tutaj wydawał się działać sam z siebie.

Po kilku chwilach, jakie zajęło wam dojście do siebie, okazało się że jest was sześciu.

- Hmm… ładny, mięciutki bandażyk… - powiedział troll niejako macając eternalistę, a raczej jego wierzchnią warstwę, którą właśnie był bandaż.


Trzymając bandaż lewą ręką, troll chwycił wiszący u pasa nóż z zamiarem odcięcia tkaniny. Jednak nie udało mu się – został odepchnięty przez eternalistę wskutek czego się przewrócił.

- Eee? Ten bandażyk się rusza! – stwierdził odkrywczo troll, po czym spojrzał na resztę. – Ooo jest was tu więcej! Chwila… w sumie tylko jeden jest fajnym bandażykiem… szkoda.

Kiedy tylko wstał, wszyscy usłyszeliście coś co brzmiało jak niski pisk wywołany przez pocieranie o siebie dwóch przedmiotów. Spojrzawszy w kierunku teoretycznego wyjścia z jaskini dostrzegliście centrum owego pisku. Wielkie, czarne centrum.


Pająk stał sobie w najlepsze kilkanaście jardów od was i wyglądał jakby przyglądał się wam z zaintrygowaniem. Rozmiarami przypominał krasnoluda – miał łącznie pięć stóp długości, cztery pary odnóży plus szczękoczułki i grożący trucizną duży odwłok.
Na widok stwora, troll roześmiał się.
- Ta jest! Teraz zobaczysz bandażyku, co potrafi Hyjjil!

Po tych słowach troll stanął przed wami sprawiając wrażenie bycia bardzo pewnym siebie i coś wyciągnął z sakiewki przy pasie. Coś… głowę?


Tak, to ewidentnie była mała główka. Hyjjil zaczął nią machać w powietrzu, by po kilku chwilach zakończyć lot głowy na wyprostowanym ramieniu skierowanym w stronę stwora.

Pająk… no cóż, nie przejął się staraniami trolla.
Widząc że nic się nie stało, Hyjjil powtórzył cały taniec. Jednak i tym razem nic się nie stało.

- Eee… - powiedział pukając i uderzając główkę wolną ręką. – Hmm… się zacięła chyba…
Nim jednak ktoś zdążył zareagować na błazenadę trolla, ogromny pająk rzucił się na niego, powalając go na kamienistą podłogę.

- Niewykluczone. – przyznał Hyjjil powstrzymując rękami szczękoczułki pająka przed ugryzieniem go. – A wręcz prawdopodobne, że przydałaby się pomoc…

Jednak, jak się po chwili okazało, pająk który właśnie powalił trolla nie był waszym jedynym zmartwieniem, bowiem z sufitu, dokładnie przed was, zeskoczyła czwórka jego kolegów – równie czarnych, równie wielkich i równie paskudnych.

Ich intencje dalekie były od przyjaznych, co zdradzały wrogie ruchy ich szczękoczułek.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 29-05-2009 o 00:11.
Gettor jest offline