Sybilla siedziała zamyślona przy oknie i nie zwróciła uwagi na to że przedziału dołączyły trzy osoby. Siedziała, myśląc o swojej matce i o celach jakie postawiła sobie podążając ścieżką dorosłości ku, jak na razie, jedynemu źródłu które może jej pomóc. Kristin pożegnała się z rodzicami i przeszła korytarzem krótki odcinek drogi, mijając chłopaka i dziewczynę prawdopodobnie w jej wieku, stojąc przed jej przedziałem.
- Jak chcecie to wchodźcie i zajmujcie miejsca
Sama weszła do środka i zajęła miejsce przy oknie. Chłopak, raczej chudy i średniego wzrostu jak na 11 latka uśmiechnął się i wszedł do środka:
-Cześć, nazywam się Mathew – powiedział gładko podając rękę dziewczynom. Zaraz za nim do środka weszła Alex. Szczupła i niska dziewczyna o jasnych włosach. Uśmiechnęła się ukazując ząbki, a na nich aparat ortodontyczny.
-Hej, ja jestem Alexandra Alice Fleming – powiedziała niepewnie siadając obok Kristin.
Chwilę później drzwi przedziału znów się otworzyły
-Cześć, można? – zapytała dziewczyna z długimi brązowymi włosami. Była wysoka i miała na wydatnym nosie dużo piegów. – Jestem Teegan.
- Jasne, wchodź – Kristin uśmiechnęła się do niej – Nazywam się Kristin Bloodrose.
Razem z Mathew’em pomogli jej wtaszczyć kufer na półkę i usiedli. Za chwilę jednak do grupki pierwszoroczniaków dołączył jeszcze jeden chłopak:
- Cześć, jestem Jonathan – powiedział wnosząc kufer i siadając naprzeciwko Teegan. – Pierwszy raz jadę do Hogwartu, a wy?
W tym czasie Sybilla, która się nie odzywała, wstała i wypuściła swojego kota z klatki, który skoczył Kristin na kolana, ale za chwilę czmychnął otwartymi drzwiami, którymi wszedł następnym 11 latek.
- Cześć, nazywam się Jordan Bravy. – przywitał wszystkich, podając wszystkim ręce.
- Sybilla Merediv – przedstawiła się - Wygląda na to, ze dla nas również jest to pierwszy raz. Zastanawialiście sie juz do którego domu traficie?
Wszyscy przez chwilę milczeli, a potem Teegan odpowiedziała:
- Ravenclaw, mam nadzieję…
Reszta także po chwili odpowiedziała. Potem nastała cisza, którą przerwał Jordan:
-Myślicie że poradzicie sobie z nauką w szkole?
Tymczasem Methew Wallace zdążył pomachać na pożegnanie rodzicom i usiąść, zagłębiając się w lekturę „Quidditcha”. Jednak nie długo dane mu było czytać pismo, ponieważ drzwi jego przedziału, w którym sam siedział otworzyły się. Stanął w nich mały, chudy chłopak o czarnych rozczochranych włosach i zielonych oczach. I nosił okrągłe okulary. Miał na sobie stare, zbyt wielkie dla niego ubrania i w ręce trzymał rączkę od kufra, a w drugiej klatkę z sową śnieżną.
- Cześć, można? – spytał Mathewa
Chłopak spojrzał na niego i zlustrował wzrokiem. Nie można było nie zauważyć blizny w kształcie błyskawicy na jego czole.
- Jasne. Mathew Wallace – podał mu rękę, a chłopak uścisnął ją.
- Harry Potter – odpowiedział mu, uśmiechając się.
Mathew pomógł mu wnieść kufer na półkę nad ich głowami. Rozmawiali ze 5 minut, ale przerwali gdy do przedziału wszedł wysoki rudy chłopak z piegami na nosie.
- Cześć, tu wolne? Wszędzie straszny tłok…
-Jasne, siadaj. – odpowiedział Harry.
- Naazywam się Ron Weasley.
- Harry. Harry Potter.
Chłopak zrobił wielkie oczy i usiadł naprzeciwko Harry’ego i zaczęli rozmawiać. Po kilku godzinach rozmowy po pociągu zaczął przejeżdżać wózek z jedzeniem... ot
Prośba żebyście sami rozkręcili między sobą rozmowę.
__________________ Wyłącz się!
Ctrl+W
Ostatnio edytowane przez Korbas : 30-05-2009 o 17:46.
|