Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2009, 21:48   #9
darlar
Banned
 
Reputacja: 1 darlar nie jest za bardzo znany
- Ślicznie pani dziś wygląda pani Major....
Wymsknęło się Peterowi po tym jak cała grupa zbierała się już pod wrotami. Mężczyzna ugryzł się w język jednak już nieco po fakcie. Zdał sobie sprawę, że w oczach towarzyszy zabrzmiało to zapewne jak marna próba podrywu, tym czasem w jego zamierzeniu miało to być zwykłe uprzejme stwierdzenie. Ludzie szczerzy mieli z natury w życiu pod górkę. Pewnie właśnie dlatego Gloomy nie był dyrektorem jakiejś wielkij firmy i zamiast tego zabijał ludzi za pieniądze. Po krótkiej kontemplacji doszedł jednak do wniosku, że weselej jest raz w życiu udać się na samobójczą misję niż przez pietnaście lat gnić w celi ze śmierdzącym latynosem tylko dlatego, że zatrudniło się nieuczciwą księgową. Rozmyślając o zakładach penitencjarnych i niebieskich migdałach, podszedł bliżej otwartych wrót. Przez chwilę obserwował taflę falującego, świetlistego... czegoś. Pomimo wszelkich starań nie potrafił tego zinterpretować. Pierwszym jego skojarzeniem było pomieszanie miętowego kiślu ze zbyt długo chłodzoną wódką.
- Będe to musiał opatentować... - powiedział do siebie w myślach mając na myśli ów miętowy kisiel. Kiedy Jonathan przekroczył wrota, Peter wziął głębszy wdech i poprawił uścisk na swoim karabinku P-90. Odczekał jeszcze kilka sekund by przekonać się czy kosmiczne ustojstwo nie wyrzuci z siebie zwęglonych szczątków jego starszego stopniem kolegi. Kiedy przekonał się, że wszystko jest w porządku, ruszył za nim...

Stojący przed wrotami Jonathan ujrzał przelatujące tuż obok jego lewego ramienia wymiociny. Przeleciały one obok z taką siłą jakby wystrzelono je z armaty, tuż za nimi przetoczył się Gloomy, który zachowując się jak gdyby nigdy nic, przetarł zabrudzone usta rękawiczką zatkniętą na lewej dłoni.
- Nic nie widziałeś....
Rzucił krótko do swojego towarzysza i przykładając broń do ramienia nieco oddalił się od wrót. Biorąc na cel lewą flankę zaczął się bacznie rozglądać, przy okazji zerkając też czy nic nie kryje się za otwartymi wrotami. Po chwili przyklęknął na jedno kolano przy niewielkim drzewku, które wyglądało mu na sosnę i nie było wyższe niż półtora metra. Czekając na resztę drużyny kontynuował obserwację.
- Chyba czysto....
Był usatysfakcjonowany faktem iż ciągle żyją, zawroty głowy i wymioty nie były najprzyjemniejsze, ale i tak spodziewał się czegoś gorszego. W dodatku okolica nie wyglądała zbyt niebezpiecznie.
 

Ostatnio edytowane przez darlar : 03-06-2009 o 21:51.
darlar jest offline