Dla Dehoga to był właśnie ten rodzaj niespodzianek jaki lubił. Obiecują ci lizaki a dostajesz tort czekoladowy. Z zadowoleniem słuchał, że sztampowa, niemalże treningowo bezcelowa misja nagle nabiera sensu. Technologie obcych rozmarzył się i odruchowo pogładził swój laptop, nie mogąc się doczekać aż będzie mógł rozgryźć ich zabezpieczenia i protokoły komunikacyjne. Skrzywił się tylko, gdy usłyszał, że towarzyszyć im będzie też i inny naukowiec, jakiś Europejczyk o dziwnym nazwisku, na dodatek jako dowódca. No cóż, będzie się z kim kłócić...
Z uwagą wysłuchał do końca briefingu zapamiętując wszystkie istotne fakty, pamiętając też żeby nie gapić się za bardzo na Carter. Szychom lepiej nie podpadać.
W końcu doczekał się. Cała czwórka stanęła przed Wrotami, z napięciem oczekując ich włączenia. Odgłos załączania każdego kolejnego symbolu napełniał go euforią i żądzą akcji, czego kumulacją było pojawienie się falującej, błękitnej tafli. Na jej widok a także na widok reakcji członków jego zespołu uśmiechnął się. Dla nich to też była nowość i oni też nie mogli doczekać się wyruszenia naprzód. Nabrał głęboko powietrza i ruszył razem z nimi.
To dopiero była jazda. Kręciło w głowie lepiej niż na rollercoasterze. Dobrze, że trwało tylko parę sekund, bo jak nic puściłby zaraz pawia. Po dobrym wejściu, wyjście wyszło Dehogowi nieco gorzej. Wypadł z wrót jak wystrzelony z procy, nie dał rady złapać równowagi, a co gorsze poślizgnął się na czymś śliskim i rozłożył się jak długi.
"Cholera" powiedział wstając i rozglądając się czy nie wchodzi komuś w linię strzału.
__________________ Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem. |