Zaraz po starcie Wilbur był... w zasadzie sam nie mógł określić w jakim nastroju się znajdował. Z jednej strony przed chwilą opuszczał na zawszę Ziemię, ojczystą planetę, najprawdopodobniej zostawiając wszystkich na jej powierzchni na pewną śmierć z rąk (o ile takowe mieli) Sylionów. Z drugiej jednak strony właśnie otworzyły się przed nim możliwości o których nie myślał nawet w najśmielszych marzeniach. Gdy został zaproszony przez panią prezydent do jej gabinetu musiał szybko przeanalizować po której stronie się opowiedzieć – niedoświadczonej politycznie wdowy po zmarłym prezydencie, czy też poprzeć frakcję dążącą do odsunięcia tejże od władzy po przez przeprowadzenie natychmiastowych wyborów.
Teraz absolutnie nie żałował podjętej decyzji, w gabinecie Laury leżała lista nazwisk najważniejszych pasażerów obu statków. Begich, Thune, Carper, nawet sama Natasha Obama, córka byłego prezydenta, wszystkie grube ryby i rekiny polityki, potomkowie starych senackich rodzin, wpływowi ziemscy biznesmani – wszyscy znajdowali się na pokładzie Aurory 1 – zbyt daleko by mieć bezpośredni wpływ na politykę pani wiceprezydent… w przeciwieństwie do niego.
-Pani prezydent, co Pani…- Niedokończone pytanie zawisło w powietrzu gdy Laura Reagan niespodziewanie wybiegła z gabinetu wpadając niechcąco na młodszą asystentkę która wchodziła właśnie do gabinetu podczas nadawania komunikatu komandora. Wilbur z westchnięciem wstał z wygodnego, skórzanego fotela i pomagał dziewczynie zbierać porozrzucane dokumenty gdy rozległo się przemówienie pani prezydent. Po chwili wrócił do przerwanej pracy zerkając co chwila w oczekiwaniu na drzwi do gabinetu. |