Inkwizycja... Wygłodniałe psy ogarnięte rządzą mordu, zabijają każdego, kogo mogą, a zabić mogą każdego. Że niby w imię Boga. Psychopaci. Co teraz? Znowu będziemy uciekać. A może by się postawić... Albo zaatakować te pomioty diabła. Przecież wiesz, że możemy zebrać wielu ludzi... George nie możemy ciągle się chować... Pomyśl. Wygramy i uwolnimy świat od tej choroby powoli niszczącej naszą rzeczywistość w imię większego "dobra".
Może masz rację Tuk, ale gdzie zacząć. Tutaj? Co możemy zrobić? Obchody tego święta kończą się za dwa tygodnie, a chyba nie będziemy spiskować pod samym nosem zakonu. To głupie... Kto tutaj mógłby nam pomóc? Nikt się nie odważy powstać przeciw inkwizycji.
Hmm... A gdyby spróbować w tym pubie. Tam inkwizycja ma zakaz wstępu, od kiedy połamali jakiegoś pijaczka proszącego o jałmużnę i parę osób, które potem chciały mu pomóc. Z pewnością wielu ludzi będzie się chciało odegrać po tym, co im zrobili. Mam nawet pomysł jak to zrobić. Na wargach ciała Tuk’a i George’a zatańczył uśmiech, który przyprawiłby o dreszcze każdego, kto by na nich teraz spojrzał.
Wiem, o czym myślisz… To może się udać. Mam nadzieję, że to przemyślałeś, bo możemy z tego nie wyjść cali.
George’a zaskoczyła łatwość, z jaką przyszło mu podjęcie tej decyzji. Decyzji, która miała zmienić całe jego życie. Już teraz…
I pobiegli do domu Othela.
O północy drzwi jednego z mieszkań w dzielnicy portowej zaskrzypiały. Potem szczęknął zamek. George Othel powoli szedł w stronę jednego z pubów.
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”)
Ostatnio edytowane przez Seorse : 21-06-2009 o 15:59.
|