Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2009, 22:15   #2
Graalion
 
Graalion's Avatar
 
Reputacja: 1 Graalion nie jest za bardzo znany
Jeden z tak niespodziewanie porzuconych - w tych jakże pięknych okolicznościach przyrody - przybyszy podniósł się powoli. Szczupły, średniego wzrostu, na oko 25-letni Meksykanin w dżinsowej koszuli bez rękawów, z ramionami pokrytymi tatuażami i dużą spluwą w olstrze zawieszonym po lewej stronie, spojrzał powoli na swe dłonie. A potem na całe ciało. Żył. Jak to możliwe? Kiedy horda demonów go opadła, kiedy nie zdołał już ich dłużej powstrzymywać, był pewien, że już po nim. Niemal czuł już ich kły na swym gardle, szpony szarpiące skórę i mięśnie, by dobrać się do wnętrzności. A potem... znalazł się tutaj. Czy to było Niebo? Kurcze, trzeba było przerzucić się na Islam. Zamiast trawy czekałyby na niego dziewice.
Zauważył i innych w koło, także gramolących się na nogi, równie oszołomionych jak on. Cóż, jedni byli bardziej zdezorientowani, inni bardziej czujni. Cabal zdecydowanie należał do tych pierwszych. Rozpoznał jednak niektóre z tych twarzy. Właściwie to dwie. Jedna należała do ściganego przez prawo samozwańczego mściciela, znanego jako Punisher. Skoro on tu był, to chyba jednak nie byli w Niebie. Druga twarz...
- Immortal? - stwierdził osłupiały, patrząc na umięśnionego mężczyznę o ekstrawaganckich włosach. – Ciebie też tu przeniosło?
Był pewien, że widział jak jego towarzysz umiera. Z drugiej strony, myślał to samo o sobie. „Przeniosło”. Tak, to musiało być to. Azalia musiała użyć jednej z tych swoich magii i teleportować ich stamtąd. No proszę, nie sądził że ją na to stać. Ale gdzie w takim razie była reszta? I co tu robili ci wszyscy pozostali (niektórzy o wyglądzie pozwalającym domyśleć się ich profesji)? I gdzie było to „tu”? Nota bene, jeden z nich – niebieskoskóry – podejrzanie przypominał niektóre z demonów, przed którymi Cabal właśnie umknął. Trzeba było mieć się przed nim na baczności.
Zastanawianie się nie trwało zbyt długo. Zostało przerwane przez nadejście kolejnych dwóch nieznajomych, którzy jednak zdawali się mieć o wiele większe pojęcie o tym, co się tu dzieje. Choć tak naprawdę tylko jeden z nich był nieznajomy. Twarz drugiego Cabal kojarzył całkiem nieźle. To był Magneto, mistrz magnetyzmu, mutant-terrorysta. Teraz Cabal już się zupełnie pogubił. A słowa tamtej dwójki bynajmniej mu niczego nie rozjaśniły.
- Jaki „Otherworld”? Jakie „miejsce poza czasem i przestrzenią”? O czym wy mówicie? – dał wyraz swego zdezorientowania zwracając się wprost do Magneto i jego kumpla. – I gdzie są demony? – rozejrzał się, jakby spodziewał się hord piekielnych lada chwila mających wylać się na polanę. – Muszę tam wrócić, spróbować coś zrobić, zanim całe pieprzone Piekło wyleje się nam na głowy! – starał się brzmieć racjonalnie, choć wiedział że jego słowa brzmią dość nieskładnie.
Ale przecież musiał tam wrócić, musieli powstrzymać piekielną inwazję. Podświadomie jednak wiedział, że… jest już za późno.
 

Ostatnio edytowane przez Graalion : 24-06-2009 o 19:36.
Graalion jest offline